Właściwie to trudno sklasyfikować ten film. Kilka dobrych sekwencji z efektami specjalnymi na początku świadczy zapewne o pretensjach producentów do gatunku filmów katastroficznych i Sci-Fi, ale cała reszta to kino familijne z elementami melodramatu. Łzawe sceny, których przybywa wykładniczo wraz z upływem coraz bardziej wlokącej się fabuły przyprawiają o tytułowy bul zembuf. Przetrwałem prawie 160 ze 180 minut filmu, co poczytuję sobie za sukces.