Jedyna rzecz jaka mi przeszkadza w tym filmie w czasie oglądania to totalny galimatias językowy. Taka trochę wieża Babel;) W zdania wypowiadane po niemiecku wplatane są angielskie słowa, pojawia się też chyba niewielka domieszka jidysz. Trudno się połapać , w zasadzie to już nie wiadomo w jakim oni wszyscy języku mówią . Pomijając jednak tę drobną niedogodność film oceniam bardzo pozytywnie
Oni właśnie mówią w jidysz naprzemiennie z angielskim. Język, który słyszymy najczęściej jest bardzo podobny do niemieckiego, ale to nie niemiecki.
Dla mnie to jest własnie urok tego serialu, rzadko można zobaczyć mainstreamowe produkcje o Żydach gdzie bohaterowie mówią w jidysz. Jidysz powstał w Niemczech, w dużej mierze bazuje na języku niemieckim z wplecionymi hebrajskimi słowami. Jeśli ktoś zna niemiecki sporo może wyciągnąć z kontekstu (przynajmniej z mojego doświadczenia). Ten nowojorski jidysz z angielskimi wstawkami to już w ogóle, śmieszne doznanie :)
Dla mnie to też zaleta serialu, bardzo dodaje realizmu. Tak się po prostu rozmawia. Sam kiedyś prawie dostałem kręćka, próbując jednocześnie rozmawiać po polsku, angielsku i rosyjsku ze znajomymi z tych krajów. Widać, że scenarzyści zadbali o realia językowe, podobnie jak Tarantino w Bękartach Wojny.
Ciekawostka: w filmie nie słyszymy hebrajskiego, ponieważ dla wspólnoty Satmar, do której należy główna bohaterka hebrajski to święty język, a używającego go państwo Izrael jest świętokradcze i nie powinno istnieć.