Odkąd pamiętam nigdy nie byłem się wstanie naprawdę wzruszyć przy żadnym filmie, serialu czy książce. Dzisiaj ta sytuacja uległa zmianie. Choć mało brakowało, że po dwóch pierwszych odcinkach zrezygnowałbym z dalszego oglądania. Pierwsze wrażenie okazało się jednak błędne, a fabuła wcale nie miała opowiadać kolejnej typowej historyjki o osobie nieprzystosowanej do życia w społeczeństwie. Trzeci odcinek zmotywował mnie do dalszego oglądania, a każdy kolejny dostarczał wielu wzruszeń. Teraz tylko obawiam się, że będzie to jedyne takie doświadczenie w mojej drodze kinomana, które napotkało mnie także w sprzyjających do emocjonalnego przeżywania, momencie w moim życiu. Myślę, że stanie się także moją pierwszą odpowiedzią na pytanie: "Czy chciałbyś potrafić zapomnieć jakiś film/serial żeby móc przeżyć go jeszcze raz jak za pierwszym obejrzeniem".