Nie wiem czy był już taki temat, jeżeli tak to przepraszam.
Jaka jest według was najbardziej wzruszająca scena w całej Violetcie?
Moja to jak na końcu 1 sezonu Ludmiła wszyskich przepraszała. Popłakałam się :P
Pomysł wzięty z kina, aktorzy o tym opowiadali ;)
A moja jak się Angie żegnała z Pablo. Jestem za Germangie ale to było takie ahhhh *_*
ANGIE WRÓĆ!!!
(tak mam o to ból dupy że jej nie ma ;p )
Jak Angie wyjaśniała Violci dlaczego jej nie powiedziała że jest jej ciocią, rozstanie Pablangie, i ta scena z Ludmi w finale sezonu :/ a i jeszcze Violkowe wspomnienia jak Angie miała wyjeżdżać, pożegnalne Algo se enciende i jak Pablo jej dawał ten zegarek żeby o nim pamiętała.
Sezon 1:
Zerwanie Pablangie. ;-; Wtedy por raz pierwszy popłakałam się na Violetcie. ♥
Sezon 2:
Wszyscy śpiewają "Algo Se Enciende" na pożegnanie Angie... Wtedy popłakałam się po raz drugi... ♥♥♥
Dokładnie na tych samych momentach się poryczałam. Tyle nas łączy ♥ xd Jeszcze dodam, że popłakałm się jak Pablo żegnał się z Angie przed odjazdem :c
Ja raczej nie pamiętam, chociaż... Smutne było zerwanie Pablangie. O, wiem na czym się wzruszyłam ( a przynajmniej prawie wzruszyłam)! Na pocałunku Germangie. Ale ja to ja. Mnie wzrusza "Życzenie Anabell" :D
Zasmucę Was, bo mnie nic nie rusza i nie płakałam :D Ale wzruszyłam się jak Diego był tami samotny, smutny :(
Jestem najbardziej czułą osobą na świecie :D Jak dorwę jakieś małe dziecko, albo kota ^^
Jak byłam mała chciałam zabić brata siekierką, a kota wieszałam na sznurze do prania. Różni są ludzie ^^
Czy ty... Zabiłaś kiedyś kota?! ;o Jak tak można w ogóle? Nie ruszało cię jego miałczenie, jego wzrok wbijający się w ciebie z niemą prośbą?
Brata rozumiem, ale kotka?
Skąd, przyleciała familia, narobiła krzyku i uratowała nieszczęsnego. I tak był biedak bez oka. Kot. Bo brat oczka ma. Choć dziw, że mu jeszcze nie wypłynęły.
Domyśliłam się, że ma oczy. Inaczej trudno by mu było być informatykiem. Pacz ile pamiętam ^^
Widzę, aż nie mogę wyjść z podziwu :D Powiedz mi, skąd wytrzasnęłaś ten awatar?
Robiłam dla koleżanki obrazek, bo chciała jakiś mhroczny ^^ Nie wiem po co, ale chciała. No i jest jednym z elementów tamtej pracy, a że mi się spodobał to jest. Prawda, że uroczy? :>
Weź, boję się go. Jak jakiś omen ;D Elokefer, elokefer, elokefer, oo... Czemu ostatnio łażę i śpiewam "Yo soy asi"? Paranoja jakaś.
A co, wolisz żebym dała Ruggusia z dziadkami? :D Dzięki tobie też zaczęłam nucić...
Brązowe oczy dominują nad zielonymi (moje) więc jeżeli jest homozygotą to AAxaa Aa, Aa, Aa,Aa to na 100% nasze dzieci będą brązowookie, jeżeli jest natomiast heterozygotą to Aaxaa Aa, Aa,aa,aa to mamy 50% że dzieci będą miały oczy po nim. Istnieje więc 75% szans, że dzieci będą miały oczy brązowe. Jak miło :D Prawda, że cudowne zdjęcie? Kocham jego oczyska *.*
Zrozumiałam ten wywód, czyli pamiętam coś jeszcze z gimnazjum ;D Jak mi się podobają takie ciemne oczy, ach...
Ja mam to teraz po raz drugi, rozumiesz, zryta bania i te sprawy, ale się przydaje :D I jeszcze ten głos... Aż sobie włączę crocodile rock *.*
gratuluję wszechwiedzy, ale to przez moją siostrzyczkę, którą kocham *.* Poza tym tyle pięknych par oczu... Moje dzieci też będą takie miały. A przynajmniej jest 75% szans, jak obliczyłam wyżej.
Co cie bawi? Na biologii się uważa to się umie takie rzeczy policzyć. Dzieci będą brązowowłose (u mnie i u niego w rodzinie wszyscy z takim kolorem włosów, chyba, że obydwoje jesteśmy heterozygotami, bo wtedy istnieje 25% szans na to, że dziecko będzie miało inny kolor. Musimy wziąć pod uwagę to że obydwoje musielibyśmy być heterozygotami co zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia innego koloru) a zaczepistość odziedziczą tak po prostu, bez liczenia :D
Taka jestem wybitna, że byś normalnie padła z wrażenia :D Nie, nie jestem. Jestem zbyt leniwa, żeby być wybitną. Natomiast gdybym się uczyłą to bym miała dobre oceny na prawdę, bo mam świetną pamięć dzięki muzyce i rozdziału z historii uczę się w 15 minut ^^ Ale mi się nie chce... <anegdotka z życia Sarry >
Ja też jestem leniwa, ale mam dobre oceny xd. Wszyscy uważają, że cały dzień się uczę, a ja praktycznie spędzam większość dnia przed komputerem i do książek zaglądam tylko po to, żeby zrobić lekcje :D
Limit mi się skończył. Niech mi w końcu zdejmą tę blokadę ;_;
No, ja zazwyczaj nie robię nawet lekcji :D Ale jak nad czymś przysiądę to siedzę dopóki nie zrobię, albo dopóki mi się nie znudzi. Ostatnio 5 godzin robiłam zadania z fizyki, bo nie umiałam i musiałam się nauczyć, gdyz miała być kartkówka :D
Jak czegoś nie umiem, to po jakimś czasie w końcu to ogarnę. Najgorsze jest to, że ja umiem to, ale reszta klasy nie i muszę im tłumaczyć, chociaż nie umiem im tego wytłumaczyć xD
Jak coś umiem to umiem też wytłumaczyć w miarę. Koleżance przez telefon zadania tłumaczyłam przed sprawdzianem z chemii ^^ Postanowiłam dorabiać jako korepetytor. Do tej pory udzielałam korków ale jako wolontariusz, a teraz bym nie miała nic przeciwko takiej pracy ^^
Mnie chcą wcisnąć do wolontariatu, ale jakoś się staram szerokim łukiem omijać panią, która się tym zajmuje c:
nie chcesz = nie robisz. Wolontariat powinien być całkowicie dla chętnych osób, które chcą pomagać innym, robią to z własnej woli. Przymuszanie do tego typu działalności jest żałosne.
Ale "ona musi mieć mnie w wolontarciacie, bo ja jestem jej potrzebna, bo ona potrzebuje takiej osoby jak ja itd." ehh... mam jej już dość :))
Nie wiem czy widziałaś czy nie ale dodałam rozdział ;d Jest beznadziejny ale chciałaś to napisałam ;d
widziałam, że dodałaś, ale nie przeczytałam, bo jak zobaczyłam to musiałam już lecieć do przedszkola :( Zaraz przeczytam :D