Próbowałam dać temu szansę. Naprawdę próbowałam. Wiele razy. Lecz po 15 minutach pierwszego odcinka moja logika postanowiła się zbuntować, oburzona brakiem szacunku do widza ze strony twórców. A wiecie co jest w tym najgorsze? Że to nie jest zwykły zły sen, z którego prędzej czy później się obudzisz. To jest jak koszmar na jawie. Z ekranu dosłownie wylewał się patos. Szkoda tylko, że nie w tym pozytywnym znaczeniu. Natomiast jeśli chodzi o dialogi i interakcje między postaciami... Wstawię tutaj cytat który powie wam w tym temacie więcej niż tysiąc słów:
- Jego matka…, co się z nią stało?
- To dziwne, przez większość życia spoglądałem na wschód by ujrzeć słońce wschodzące nad morzem i na zachód by zobaczyć jak zachodzi nad lądem. Choć płyniemy w stronę świtu czuję się jakbyśmy zmierzali ku nocy… Utonęła.
XD

Podsumowując: to jakże wspaniałe "dzieło" jest profanacją twórczości Tolkiena i nie ma nic wspólnego z światem przez niego stworzonym. Nie rozumiem wielu rzeczy ale jedno wiem na pewno - trzeba posiadać naturalny, wrodzony talent żeby z genialnego materiału źródłowego, który jest wręcz przepisem na arcydzieło na poziomie "Gry o Tron", wyreżyserować takie gówno (proszę wybaczyć za słownictwo ale chyba nie ma lepszego określenia).