Niestety po pierwszych odcinkach widać, że scenarzyści skorzystali z gotowego wzorca bohaterki, tak nielubianego przez widzów a tak promowanego przez świat filmowy. Galadriela to Mary Sue do kwadratu, liderka, niezłomna, zaciekła wojowniczka, zawsze ma racje. Jej drogę do tej doskonałości przedstawia jedna krótka scena z dzieciństwa oraz kilkuminutowy efektowny teledysk. Ciężko jest identyfikować się z kimś takim, więc jej losy obchodzą nas jak zeszłoroczny śnieg.
Serial wizualnie bardzo na bogato, efekty i scenografia wręcz wypucowane, idealne i bajkowe. Jednak gdy ogląda się pierwszą trylogię Jacksona widać to "mięso", które dodaje realizmu.
Muzyka podniosła, ale adekwatna do fabuły. Nie wiem tylko dlaczego jest grana non stop, nawet przy dialogach.
Sama historia jakaś taka nieangażująca, ot do oglądnięcia. Meh, jak to mówią.
Daję szansę i liczę na więcej w następnych odcinkach.