Uwielbiam czytać jak Tolkieniści się srają dziś od rana. A już te komentarze to złoto. Po dwóch pierwszych odcinkach trwających w sumie dwie godziny, 90 % polaczków zapamiętało tylko że żonę Durina gra czarnoskóra aktorka. Nie wiem czy śmiać się czy płakać.
A co do serialu. Lokacje piękne, muzyka świetna, aktorzy dają radę. Scenariusz jak na razie nie powala, ale być może ma siętorozkręcić. Najsłabszy element to niestety dialogi - patetyczne i większe niż życie. Zobaczymy co będzie dalej, ale jak na razie widzę potencjał i nie przekreślał bym tego serialu. A że z Tolkienem ma niewiele wspólnego? Mnie to nie przeszkadza byle historia była ciekawa i dobrze opowiedziana.