Oryginalną trylogię mogę oglądać w kółko. Tylu bohaterów z którymi można się utożsamiać. Tutaj na odwrót. Galadriela kojarzy mi się z jakąś aktywistką - wiecznie wku*wiona ratować świat będzie. Mam już jej dość. Czarny elf gra jakby miał kij w d*pie. Długo się jeszcze będzie skradał do tej przejętej mamuśki w fartuszku? Naprawdę w całej tej społeczności jest tylko gospodyni domowa, staruszek i sami debile?
Erlond jakiś brzydki taki a ten ich król taki chytrus i źle mu z oczu patrzy - już nie chcę być elfem. W Numenorze też nieciekawie albo cię baba na miecze pokona albo będzie rządzić - zostaje szorować pokład na statku któremu zawsze wieje od rufy. Same chłopaki a kajuty ciasne - kto wie. U hobbitów multi kulti jakieś i nie wiadomo czy cię nie zostawią jak skręcisz nogę na pewną śmierć. Krasnoludem chyba trzeba zostać - narazie jedyni trzymają poziom choć nie wiadomo co tam robią po ciemnych jaskiniach - Amazon na pewno coś wymyśli ciekawego.
Może prostu to film dla dziewczyn. Dla mnie smęty..