Po pierwszym odcinku:
Plusy:
Kilka scen (migawek) mi się podobało: enty, sceny z orkami.
Zdjęcia i muzyka mogą być.
Minusy:
Tytuł odcinka skopiowany z drugiego rozdziału Władcy.
Symbol Saurona.
Koleś w krainie na wschód od Mordoru trzyma w szopie rękojeść broni Saurona.
Obecność Harfootów.
Nori / Elanor (tak miała na imię córka Sama Gamgee, imię pochodzi od kwiatów z Lothlórien) jest adoptowana, skoro nie przypomina matki.
Elrond nie pasuje mi charakterologicznie.
Ludzie z porożem.
Absurdy:
Elfowie okupują od min. 79 lat (prawdopodobnie z 10x więcej) ziemie na wschód od Mordoru, pilnując ludzi służących wcześniej Morgothowi. Inspirowane pewnie gondorską strażą na początku III ery. Mają chyba drewniane zbroje.
Sauron czegoś dotknął, więc jest gorące a po polaniu wodą gwałtownie paruje po czym robi się lód z symbolem Saurona.
Do Valinoru odpływa się za zasługi.
Do Valinoru nie dopływa się normalnie tylko przez jakąś dziurę w chmurze.
Galadriela tuż przed tym dopłynięciem stwierdza, że jednak wraca wpław.
W Wojnie Gniewu walczą orkowie, elfowie, smoki, ale do tego orły.
Hit odcinka: lecący co najmniej od Lindonu do Rhovanionu koleś w meteorycie.
Ocena: 4/10