Wyobrażacie sobie co muszą mieć w głowach tacy studenci prawa na pierwszym czy drugim roku kiedy naoglądają się #suits ?
Widzą siebie na szczycie złota 44 w #warszawa czy Skytower we #wroclaw.
Garniak za 10 patyków i sikor za drugie tyle.
Rano golf z Solorzem, później szybka sprawa w sądzie i na błotną kąpiel.
Po południu obwarzanek w budce przy biurowcu, a potem spotkanie z wściekłym Sobiesławem Zasadą:
- Zwolnię cię jeśli czegoś nie wymyślisz, zapracuj na pieniądze, które ci płace.
- Zwolnić to ja mogę ciebie, może teraz ty udowodnisz, że możesz być moim klientem, to ja tu rozdaje karty.
Gabinet pełny winyli, na parapetach piłki z podpisami Lewego, Dudka i Boruca,
z głośników gramofonu leci Krzysztof Krawczyk.
Na stole czekają już bilety na strefę VIP Legia-Widzew, oczywiście obok Kwaśniewskiego, załatwione przez
ładną i wszechwiedzącą sekretarkę Ewelinke.
Przegrywasz? Ktoś przystawia ci broń do skroni? Masz 146 wyjść z tej sytuacji.
Wieczorem kolacja w mariocie gdzie oczarowujesz swoją partnerkę cytatami z filmów Kieślowskiego.
A potem okazuje się, że konczysz w jakiejs podrzędnej kancelarii udzielając porad Grażynie i jej konkubentowi.
hahahahaha świetny post :D no ale niestety, życie to nie serial i każdego czeka kiedyś zderzenie z rzeczywistością :)
Wiesz co, każdy kto zaczyna farmację, ma nadzieję, że będzie Pasteurem albo chociaż Ireną Eris, ludzie na astronomii widzą się przynajmniej na miejscu Wolszczana, poloniści gotowi są otrzymać literackiego Nobla... Rzeczywistość, nie tylko polska, podle skrzeczy. I w Stanach możesz skończyć jako czwartorzędny prawnik, namawiający ludzi do pozwów ubezpieczeniowych. Z drugiej strony Grażyna zawsze może okazać się primo voto Kulczyk :-)
Na pozwach ubezpieczeniowych tez można zrobić karierę :) Proponuje przeczytać książkę "Zaklinacz deszczu" (Rainmaker) Johna Grishama. Autor był prawnikiem, zanim stał się najlepszym autorem trillerów prawniczych na świecie, więc doskonale wie, co pisze. Jest też film, ale pierwowzorowi nie dorasta do pięt.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zaklinacz_deszczu_(powie%C5%9B%C4%87)
Znam, znam :-) Oczywiście, że można. Jednak rzadko - bo trzeba mieć zdolności, żeby na tym polu wysoko ugrać, a jak ktoś te zdolności posiada, to woli specjalizować się w innych, bardziej prestiżowych dziedzinach.
W każdej dziedzinie trzeba mieć zdolności, żeby do czegoś dojść. Zdolności, ambicje i chęci.
W ogóle polecam książki Grishama, bo genialnie pisze.
Ja jestem po farmacji i ani razu w swoim życiu nie pomyślałam, by być Pasteurem, dr Eris, a nawet Ziają. Mało tego nie chciałam pracować w takiej aptece jak na Sadybie ( "Klan").
A o branży IT to aż strach pisać, bo ludzie nasłuchali się takich głupot, że jak zaczniesz dementować to uznają, że widocznie jesteś kiepskim programistą, bo przecież da się przebranżowić jednym kursem na Udemy a jak trochę popracujesz to dostaniesz bez łaski 15 tysi na rękę :P
Megafajnie ujęte i masz dużo racji.
ALE:
- jaki sens miałyby wszystkie studia i marzenia o dobrej przyszłości, gdyby nie takie właśnie wizje?
- to, co nas pcha do przodu to przecież cel!
- niektórzy ludzie (bardzo wytrwali/z wielkim szczęściem/z talentem) są w stanie dojść do takiego stanu rzeczy; co by nie mówić, w końcu zarówno Solorz jak i Zasada mają swoich prawników, czyż nie?
- podobnie się dzieje ze związkami: jaki sens ma bycie ze sobą, jeśli nie wierzymy głęboko, że z tą osobą chcemy się zestarzeć?
... co nie zmienia faktu, że nadal masz mistrza za to porównanie! :)
Z perspektywy czasu to wszyscy widzą te 5% tych na szczycie co byli najlepsi albo mieli ustosunkowanych rodziców. A reszta jest do nudnej niewdziecznej roboty, z pensją obecenie niewiele wyższą, a czasem niższą niż wykwalifikowany majster po zawodówce na budowie tych biurowców gdzie prawnicze korpo szczury teraz pracują.
W tej warszawie większośc radców prawnych, która jest ogranięta to ma teraz może 15 tys brutto na etacie. Czyli netto to jest za jakieś 2500 euro :) porównaj to z pensjami w USA.
Może u lekarzy jest lepiej bo tam szybciej widac efekty leczenia (lepiej dla dobrych gorzej dla złych lekarzy ;) więc lekarz z dobrą renomą na prywatnej praktyce zarabia bardzo dobrze. Inni musza chauturzyć na NFZ lub sieciówkach.
No, 15k brutto to mało w sumie. Szczególnie w Warszawie. Dlaczego zmieniłeś walutę ze złotych na euro?
A co do renomy: nie ma dobrej renomy. Jest po prostu renoma. Bo renoma nie może być zła. ;)
15 k brutto za 5 lat studiów i jeszcze kilka lat płatnej aplikacji to słabo, a wielu ludzi nie ma nawet 15k szczególnie na prowincji. Zmieniłem na euro aby uświadomić niektórym jak kiepsko zarabiją w porónaniu do ludzi którzy mieszkają na zachodzie.
Renoma może być słaba też :D porównujesz kancelarię i masz te z lepszą i słabszą renomom :) Renomowana kancelaria z Pacanowa to nie ta sama liga co renomowana kancelaria z Warszawy :)
No zarabiają mało, ale w Polsce „dobrze” zarabia zaledwie 2% ludzi.
Uwaga, cytuję:
uwagi:
(1.1) Renoma oznacza bardzo dobrą opinię, świetną reputację, niepoprawne zatem jest użycie wyrażenia dobra renoma, gdyż jest to pleonazm, nie można mieć też złej renomy[2]
Mieć dobrą renome i złą renomę :D Jest adwokat który dla przestępców ma renomę (bo łamie prawo i stosuje nieczyste zagrania łamiąc etykę zawodu) więc ma wśród bandytów renomę (dla nich dobrą), ale wśród kolegów i środowiska sędziowskim jego "dobra" renoma wśród badytów jest postrzegana jako coś złego.
Renoma to pojecie subiektywne bo dla kogoś pewne zachowanie jest dobre lub złe, zależy od punktu widzenia i kodeksu etycznego lub jego braku u danej osoby.
Więc mogę powiedzieć, że ten lekarz ma dobrą renomę bo jest szanowany w środowisku i postępuje etycznie. Mogę też powiedzieć, że ma złą renomę, bo robi nieleganie aborcje (tylko ma renomedla swoich klientek, bo robi je najlepiej i najtaniej).
Wartościując reonomę tych dwóch lekarzy oceniam czy to co robią sprawnie i skutecznie, z mojego subiektywnego punktu widzenia jest złe lub dobre.
W kwesti prawników to mało miasteczkowy prawnik zajmujący się drobnymi sprawami i dobrze oceniany przez swoich klientów czyli mający renome u swoich (porządnego, uczciwego, niezakłamanego, ugodowego rozwiazującego konflikty mecenasa), z perspektywy dużej agresywnej grupy kapitałowej z Nowego Yorku jest negatywnie postrzegany gdzie potrzebują takich którzy są bardziej agresywni i walczący. Z ich perspektywy jego renoma jest żle postrzegana.
No uważać sobie możesz, ale rady języka polskiego raczej nie przekonasz. Renoma sama w sobie oznacza prestiż, sławę i wziętość. Nie można więc mówić, że ktoś ma złą renomę. Jest to po prostu niepoprawne i wprowadza w błąd. To jak „cofać się do tyłu”, „najbardziej optymalne”, „pozytywna aprobata”. Nie ma czegoś takiego.
To dam inny przykład. Masz renomę u klientów dobrej prost.... bo bierzesz z dvpy do buzi :) Czy pochwaliłbyś się tą renomą rodzinie znajomym??? No nie, bo to jest zła renoma.
Określenie zła dobra jest subiektywne i zależy od punktu widzenia. A mówić i pisać można co się chce jeśli nie łamie się prawa, a rada języka polskiego nie ma jeszcze policji i nie ściga :D
Zresztą język jest żywy i cały czas się zmienia, słowa mają i tracą znaczenia na przestrzeni lat.
Boże, dlaczego dajesz taki przykład? :/// renoma NIE RÓWNA SIĘ opinia. To tak, jak byś powiedział, że coś jest „świetnie za***iste” i „źle za***iste”. Nie ma czegoś takiego i zmiana znaczenia nigdy się tu nie wydarzy.
Jeśli twój mąż kupił kamper i wydał na niego wszystkie oszczędności na mieszkanie, a potem powie ci, że zrobił zaje--isty inters. To ty wkvrwiona/y, że wydał kasę na mieszkania na ten złom, powiesz, że zrobił zaje---isty interes ale w negatywnym znaczeniu. Więc dla jednej masz świetne a dla drugiej osoby złe zaj---iste.
Nie każda renoma jest dobra, to jest subiektywna ocena :D
To, o czym mówisz, zależy od położenia i jest sarkazmem. Twoja opinia to jak wmawiać producentowi lodów czekoladowych, że jego lody smakują jak te malinowe, bo ja tak postanowiłem i koniec.
No nie.
Dobrej nocy.
Jeśli zrobił lody malinowe i wsadził je do opakowania czekoladowych to mogę mu tak powiedzieć . Tak samo jeśli ktoś chwali się, że ma renomę najlepszej kvrwy na osiedlu to mogę ocenić, że to jest zła renoma i nie ma się czym chwalić.
Rada języka polskiego nie zakazała używnia sakrazmu, więc mogę powiedzieć że to była zaje---sta dyskusja :D
Jeśli nie masz pewności siebie, nie masz prawniczej buty, agresywności i kombinatorstwa to rzeczywiście kończy się w "kancelarii" Chu&Dup&KamieniKupa
Pewność siebie polskich prawników polega głównie na wciskaniu kitu klientowii bez mrugnięcia okiem. Zanim będzie jakiś wynik sprawy po apelacji to już minie z 5 latek, a klient starci kupę kasy na papuge bez gwarancji sukcesu.
znam takie koleżanki co oglądają suits i chodzą na prawo i myślą że zawojują nie wiadomo co i nie wiadomo kogo poznają w tej branży z płci przeciwnej XD
że co? takiego długiego zdania to dawno nie iwdziałem, co ty tu gościu napisałeś?
To ja nadam troche balansu do konwersacji.
Przyjaciel mojego kuzyna od zawsze chciał być prawnikiem. Studiował prawo na UJ w Krakowie, każdego dnia wiedział czego chce, pracował nad tym. Do śniadania czytał "cegły" prawa polskiego oraz amerykańskiego. W trakcie studiów w Stanach zrobił kursy prawnicze. Na samych studiach był liderem grupy która wygrywała odgrywanych sprawach sądowych z takimi uniwersytetami jak Standford czy Harvard.
Aktualnie robi aplikacje w Warszawie. Na samej aplikacji ma prawie 20 tys. zł netto miesięcznie. Kancelarie w których był z ciekawości żeby sprawdzić swoją "wartość" dałyby sobie ręke za niego uciąć i w mało której nie dostawał oferty poniżej 15 tys. miesięcznie.
Co ciekawe i z czego zawsze śmiać mi się chciało jak opowiadał mi o tym kuzyn... I do czego zmierzam. On od początku nadawania Suits wzorował się na Harvey Specterze. On był jego role modelem. Trenował przed lustrem sztuke przemawiania. Pracował nad tonem głosu, mimiką, postawą, argumentami. Wizualizował sobie to. Dodać ogromną wiedzę którą zdobył przez lata CODZIENNEJ DYSCYPLINY nauki i jest aktualnie osobą o której pisze.
Tak więc da się. Nie dla tego że ogląda się Suits i żyje w chmurach. Ale dlatego że ciężko się pracuje. A do cięzkiej pracy inspiracja jest jak woda na pustyni. I tym są właśnie Suits.
Pozdrawiam ;)
A po kiego mam bullshitować? Nie mam w tym żadnego interesu. Nie opowiadałem o sobie, więc boostowanie ego odpada.
Ale ludzie tak czy siak będą wierzyć w to co chcą wierzyć. Pozdr
kolega jeśli dostał taka pracę, to nie za dyplom UJ, tylko za studiowanie w USA. a w USA nie studiują zdolni tylko bogaci. bo nawet jeżeli jesteś zwolniony z oplat za uczelnię (np. w ramach wymiany) to i tak sam pokrywasz koszty przelotu, wynajmu i utrzymania się. i prosze nie pisac, że student może sobie dorobić. w USA imigrant nie może pracowac bez paierow, inaczej łamie prawo i naraża się na deportację. więc albo jestes bogaty i w ambasadzie pokazujesz wyciag z konta i lecisz do Ameryki albo robisz studia w Polsce na zwyklym prawie i twoj dyplom niczym nie rozni się od 1000 innych osob z roku.
Zgodzę się z kolegą wyżej. Ale coś mi nie gra z tym, że wzorował się na Harvy'm (którego bardzo lubię ) ale przecież to tylko postać z serialu, która posuwała się do łamania prawa, etyki i generalnie wszelkich zasad, więc według mnie to kiepski wzór do naśladowania.
Gdybyś opowiadał o sobie to brzmiałoby odrobinę, ale powtarzam odrobinę wiarygodnie hah Nie oglądaj tak dużo seriali, albo przynajmniej przestań się utożsamiać z ich bohaterami.....
Historia mało prawdopodobna. Znam branżę prawniczą od podszewki i czuć, że ktoś kto opowiadał tę historię mógł nieźle podkoloryzować. Żaden aplikant nie zarabia 20 tys i to netto. Ja rozumiem: po różnych kursach np. legal english czy szkoła prawa francuskiego(czy jakiegokolwiek innego) i uzyskanie możliwości wykonywania zawodu w tymże kraju, staże w Hadze, Luksemburgu, Strasburgu czy Nowym Yorku aplikantom płaci się więcej słyszałem o aplikancie, który dostawał 7000 zł i o takim co dostawał 8500, ale 20 tys? W branży prawniczej płaci się albo za wiedzę(gdy ktoś jest ekspertem w jakiejś dziedzinie prawa), albo za statystyki/doświadczenie(jak dobry jest na sali rozpraw, ilu i jakich klientów potrafi ściągnąć etc.) 25 czy 26 latek po prostu nie ma szans aby wyrobić sobie markę ani też nie ma szans aby zostać ekspertem w jakiejś dziedzinie prawa. Znam rynek warszawski i gdyby jakikolwiek aplikant zarabiał 20 tys cała palestra by o tym wiedziała i żywo by dyskutowała. Co do studiów prawniczych w USA nie przeczę mógł nawet i rozwalać w procesach grupy z innych uniwerków tylko co z tego? Harvard to naprawdę nie jest jakieś boskie miejsce gdzie kształci się sama elita. Znam paru idiotów po Harvardzie i znam wielu niesamowitych prawników po Uniwersytecie w Białymstoku. Mówisz o codziennej dyscyplinie nauki, fajna sprawa, ale prawda jest taka, że wkuwanie definicji praw podmiotowych, albo rodzajów ich obrony na niewiele się zda w praktyce prawniczej, ale dla uczciwości trzeba dodać, że czasem są przydatne. Jeśli faktycznie jest taki zdyscyplinowany i dużo wie to dobrze bo przynajmniej nie będzie odwalał fuszerki. I zaznaczam nie jestem sfrustrowanym aplikantem. Pozdrawiam.
Zgadzam się w stu procentach. Nikt nie zapłaci aplikantowi takiej kasy, ponieważ aplikant nie może się nawet pod żadnymi pismami za bardzo podpisywać. Ciągle potrzebuje nadzoru swojego mecenasa. Oczywiście zależy czy aplikant radcowski czy adwokacki, ale jeśli ten kumpel to taki wymiatacz to zakładam, że nie poszedł przecież na aplikację radcowską.. Nawet jak jest dobry to mogą mu zapłacić maksymalnie tyle co innemu dobremu aplikantowi- inaczej sami sobie by psuli rynek. Nie jest w niczyim interesie (oprócz biednych aplikantów) żeby płacić im więcej niż potrzeba. A prawda jest taka, że większość z nich dostaje nawet 800-1500 zł miesięcznie na rękę.
Ponadto ćwiczenie mimiki i gestów na nic się nie zda, bo w Polsce nie ma ławy przysięgłych, a sędzia będzie miał gdzieś gładką gadkę jeśli nie będzie miał papierków, na których będzie mógł oprzeć wyrok. I to właśnie robi 99% prawników- siedzi w papierach, w swoich małych, ciemnych kancelariach i wypala sobie oczy od ich czytania :) To nie Ally McBeal czy Suits tylko zawód jak każdy inny :)
No z darem złotych ust to jednak byłbym powściągliwy. Jeśli siedzisz w prawie podatkowym i gospodarczym to dobra gadka jest bezcenna bo można dzięki niej można ściągnąć i zatrzymać przy sobie klientów no i przy negocjacjach np. jakiegoś kontraktu dla swojego klienta zręczny język też może zdziałać cuda zwłaszcza w sytuacji gdzie jedna ze stron na pewno straci. Jednakże nawet nawet nawet najlepszy mówca odpadnie przy rzetelnym i doświadczonym prawniku. Taak zgadzam się prawnik to zawód jak każdy inny i nie podoba mi się to jaki fałszywy obraz kreuje się w TV, potem patrzę na tych biednych studentów, którzy faktycznie myślą, że to co leci w Magdzie M., W prawie Agaty, Suits czy innych Law & Order jest przedstawieniem życia zwykłego prawnika. I smutno mi się robi gdy potem ci studenci stykają się z brutalną rzeczywistością i po prostu sobie nie radzą.
Ale tak jest ze wszystkim. Przecież House czy Ostry Dyżur czy Szpital w Leśnej Górze nie przedstawia życia lekarzy. CSI nie przedstawia życia detektywów. I lista ciągnie się chyba w nieskończoność.
BTW, ja chciałam zostać programistą, żeby tak umieć ;)
imgur.com/Kgz562w
,,jeśli ten kumpel to taki wymiatacz to zakładam, że nie poszedł przecież na aplikację radcowską"
Bo?
Podejrzewałam, że o coś w tym stylu chodziło osobie, której wypowiedź skomentowałam i chciałam się dowiedzieć, co konkretnie jest niefajnego w radcowskiej. Może kiedyś taki podział pod względem prestiżu miał rzeczywiście rację bytu. Obecnie radcowie mają nawet większe uprawnienia - umowa o pracę, a od półtora roku mogą występować przed sądem w tych samych sprawach, co adwokaci. Wielu członków palestry wpisuje się ostatnimi czasy na listy oirp, coś w tym więc musi być. Inny rodowód, ale czy to serio buduje aż taki prestiż? :-P Dla mnie nie i dla Ciebie chyba też, wnioskując po cudzysłowie :D
x] właśnie nie zaczaiłam wypowiedzi. Uprawnienia już praktycznie takie same, różnice w składkach członkowskich ( [*] aplikanci adwokaccy) i w możliwości zawierania umowy o pracę.
A może chodzi o te słynne różnice w kodeksach etyki :D
PS. To żaden przytyk ale znam (niestety) od podszewki obie izby i te gadki o prestiżu mnie z lekka osłupiają :)
W ciągu max 6 lat bo tyle miał czasu biorąc pod uwagę rok produkcji serialu? Ktoś ma bardzo bujną fantazję.
Te wizje nazywają się "ambicja" i myślę, że bez nich nie było by wybitnych ludzi, bo oni właśnie od ambicji zaczynali. Inna sprawa, że wybija się garstka.