Jak w tytule. Pierwszy sezon nie był obejrzany ale drugi to słabizna. Nie wiem skąd aż tak wysokie noty, bo jak dla mnie to 4 i tak jest trochę na wyrost. Historie, które są pokazanie, są zupełnie od czapy. A kilka tak nudnych, że ledwo dało się je strawić. Żeby nie spojlerować to tylko dodam, że najlepszą postacią serialu jest główny bohater, którego czasami prawie wcale nie ma :-).
A ja jestem zachwycony, szczegolnie drugim sezonem. Serial skupia sie glownie na bardzo liberalnej czesci Nowego Jorku. To cos jak kronika z zycia miasta. Historie sa proste, ale nie banalne. Czasem ma sie wrazenie, ze to zupelnie inny swiat. Kwestia ideologiczna czy lepszy czy gorszy. Obok Shes gotta have it - ktory choc zupelnie inny czasem przypomina mi High Maintenance - moje odkrycie z pol godzinnych seriali.