Nie wiem czemu strasznie mnie denerwuje postać tej Marysi. Wiecznie ma skwaszoną minę, nie wie czego chce, udaje niedostępną, a na końcu dopiero przed kościołem stwierdza że nie chce ślubu, chociaż każdy już dawno wiedział że i tak go nie będzie... (W ogóle nie wiedziałam że na ślub bierze się ze sobą psa tak jak ten Grzesiek??!). Obejrzałam cały pierwszy sezon (z nudów), za drugi podziękuję. Serial jakich wiele, mega przewidywalny. Nie wiem, może mam problem ze słuchem, ale aktorka grająca policjantkę gada coś pod nosem i połowy zdania nie da się zrozumieć. Damięcki, nieomylny doktorek aż się żygać chce jaki on jest wspaniały. Chyba wolę oglądać barwy szczęścia niż ten gniot :D