Mnie też szkoda tego serialu. Poprzedni sezon był z wszystkich najcieplejszy, była przyjaźń nawet miłość, byli fajni młodzi policjanci. A ten ostatni sezon jakby na siłę - wskrzeszona Linda (po śmierci J. Sallstroem brak jej postaci wydawał mi się godny i na miejscu), choroba Kurta na siłę jak uśmiercenie "Gliny" w ostatniej scenie serialu. Nie wiem, może tak skończył książkowy pierwowzór Wallandera?
W każdym razie gdyby chcieli, to mogą jego też przywrócić do życia - skorumpowany przełożony mógł go podtruwać czymś dającym objawy choroby Alzheimera, aby pozbyć się dociekliwego policjanta z komendy :-)
Niestety, pierwsze sezony były najlepsze i oglądało się je z większą przyjemnością niż CSI: Shit, ostatni z kolei to w pewnym sensie porażka, a powrót Lindy nie spełnił moich oczekiwań, gdyż aktorka wcielająca się w postać córki głównego bohatera nie ma takiej charyzmy jak śp. Johanna Sällström, a scenariusz też nie pozwolił jej na rozwinięcie skrzydeł.
" Nie wiem, może tak skończył książkowy pierwowzór Wallandera?"... Henning Mankell zakończył żywot swojego bohatera w ostatniej książce pt: " Niespokojny człowiek", która była podstawa scenariusza pierwszego odcinka finałowego sezonu. Tam oprócz rozwikłania zagadki starzejący się Wallander wspomina swoje życie i pomału zapada na straszną chorobę, która atakuje jego mózg.
"Cień się pogłębił. Kurt Wallander powoli znikał w mroku, by po kilku latach definitywnie pogrążyć się w pustym wszechświecie zwanym chorobą Alzheimera. I to już wszystko. Historia Kurta Wallandera nieodwołalnie dobiega końca. Zostało mu dziesięć lat życia, może dwanaście. Ale one należą wyłącznie do niego, do Lindy i Klary, nikogo więcej".