Raczej trochę wysilony, bo niespecjalnie mi wygląda na zmęczonego życiem i przestępstwami, rozbitego komisarza. Powiedzmy sobie otwarcie, Henrikssona nikt w tej roli nie przebije i ta twarz zawsze mi się będzie wallanderowo kojarzyć (św. pamięci Johanny Sallstrom też byle kto nie przebije). I to mimo tego, że seria szwedzka nie była zbyt udana, z tych paru które widziałem, poszczególne filmy/odcinki?/ strasznie nierówne. Jednak właściwy klimat zwykle miały.
A tu na razie zbyt hollywoodzko, trup pada gęsto, strzelaniny, romanse, wirusy i impulsy komputerowe. Może za dużo czytałem, za mało jeszcze oglądałem, ale pomimo obecności różnych fajerwerków fabularnych także w książkach Mankella, mnie Wallander kojarzy się najbardziej z powolnością, ciężkim życiem i śledztwami oraz wszechobecnym oporem materii.
O 23:40 na Ale Kino „O krok” – zamierzam jednak obejrzeć (oglądam, tylko od pół godziny Filmweb nie przyjmuje posta), bo to najbardziej sensacyjna i chyba „najatrakcyjniejsza” książka Mankella, a właśnie niedawno ją czytałem. Ciekawe, jak wyszła ekranizacja.