A w tym zestawieniu serial wypada bardzo ciekawie. Z oczywistych przyczyn trzeba było nieco nagiąć fabułę pod ekranizację, ale kto wnikliwie czytał Henninga, wie, że środek ciężkości powieści leży w osobowości i przeżyciach głównego bohatera, a nie w wartości fabularnej właśnie. O ile - ze zbliżonych przyczyn - w warstwie literackiej, czy dialogowej - ograniczono ich wyraz, o tyle Branagh niesamowicie zinterpretował postać podstarzałego detektywa, którego geniusz polega nie na odpalaniu dedukcyjnych fajerwerków, ale na wielkiej społecznej wrażliwości i emocjonalnej inteligencji. Szkoda tylko, że serialowy Wallander ma telefon komórkowy i najwyraźniej jest nam całkowicie współczesny. Konflikt mężczyzny w średnim wieku z nową rzeczywistością społeczną lat dziewięćdziesiątych jeszcze mocniej podkreśla profil bohatera w oryginale. Mimo to główna rola pozostaje najmocniejszym atutem, bez względu na - miejscami słaby - scenariusz.
W "Man who smiled", tuż po przepięknej czołówce, obraz załamanego faceta samotnie stojącego na brzegu jednej z bałtyckich zatok rzucił mnie na kolana. :)
Książka "O krok" wpadła mi przypadkiem w ręce, bo była najgrubsza ze sprzedawanej serii kryminałów. Ale pochłonąłem ją na momencie, gdyż lubię, kiedy poza ciekawym wątkiem kryminalnym, główna postać jest mocno rozbudowana, a jej postępowanie jest solidnie umotywowane. Sama postać Wallandera została przez Mankella genialnie rozpisana - życie rodzinne, zawodowe rozterki - wszystko jest takie prawdziwe, życiowe i przyziemne w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Dopiero po przeczytaniu tej książki z ciekawości obejrzałem ze dwa odcinki z Henrikssenem, ale było kompletnie nijako, za krótko, za płytko.
Co innego tutaj. Przy półtora godzinnym odcinku można znacznie więcej przenieść z książki. I tak się stało, a Kenneth Branagh zagrał i wyglądał dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem tę postać czytając powieść. Spokojnie sfilmowane stonowane sceny, piękne skandynawskie krajobrazy i miejscami wprost genialne ujęcia. Na prawdę przyjemnie było sobie to obejrzeć, porównać z literackim wzorem i z przyjemnością stwierdzić, że nie było to zmarnowane 90 min :)
a ja mam pytanko, czy mam oglądać w kolejności jak były pisane książki (wiem, że nie sfilmowano wszystkich) czy np. tak jak nakręcili serial, czyli 1 odcinek fałszywy trop jest - 5 książką... :)
pomóżcie!