Przeczytałem o serialu dopiero niedawno, no i sobie obejrzałem. Mając w tyle głowy że to satyra, nie doszukiwałem się specjalnie realizmu. Nawet mi się podobał. Ścieżka dźwiękowa przyjemna dla ucha, akcja bardzo szybka, wręcz klipowa. Natomiast dzwięk... masakra. Połowy dialogów nie sposób zrozumieć. Jak jesteśmy w klubie to muza nap... tak że można se pooglądać ruszające się usta aktorów, bo usłyszeć co mamroczą pod nosem nie sposób. Jak jest "epicka" scena, to tło dźwiękowe skutecznie ją zagłusza. Szczytem umiejętności serialowego dźwiękowca jest scena rozmowy Czułego z Sanczo, bodajże 6 odcinek, gdzie rozmowa przenosi się z ulicy do wnętrza samochodu. I co? Uliczny hałas, jak był na poziomie startującego helikoptera, takim w samochodzie pozostał. Siedzą w samochodzie jakby siedzieli na środku ronda ONZ.
Od trzeciego odcinka odpuściłem sobie rozpaczliwe próby skumania o czym oni gadają, widocznie tak ma być - "artystycznie i pseudo realistycznie", a że widz nie rozumie dialogów? Kogo to obchodzi...