Zastanawiam się co ma w sobie takiego ten serial, że tak bardzo mnie wciągnął?
Wydaje mi się, że pokochałam go za
1) ten mroczny, psychodeliczny i depresyjny klimat pozbawiony wysokobudżetowych efektów specjalnych. Całe szczęście, że jest taki niedzisiejszy, bo dzięki temu zwraca na siebie uwagę.
2) wielowątkowość! No właśnie. mamy wiele wątków, wiele postaci i mimo, że zawsze pojawia się jakiś element dominujący, to te mniejsze są równie, jeśli nawet nie jeszcze ciekawsze? Dodatkowo nikt nie jest tutaj dobry, albo zły. Było wiele momentów, w których Franky budziła moją sympatię. Może wyjątkiem jest tutaj pani naszelnik :)
3) stały wysoki poziom. Bałam się drugiego sezonu, że coś nam tam popsują, będzie zawód i rozczarowanie, a tu zonk! Wbija w fotel. Jak oni to robią? Drugi sezon sobie dawkowałam, żeby odwlec ten finałowy odcinek. Aż żal się rozstawać. Mam nadzieję, że trzeci sezon nie rozczaruje.
4) zagadkowość i tajemniczość. Finał sezonu 2 niby przyniósł jakieś zaspokojenie, ale przy okazji pozostawił tyyyle wątpliwości.
Co z Fletcherem? Jak się skończy wątek mojego ukochanego pana Jacksona, czy ta wielka koronacja dokonana przez Franky to oznaka współpracy z naczelniczką, czy wręcz przeciwnie. No i Vera. Kiedy się ocknie? Mam wrażenie, że to ona może się stać ważną postacią w kolejnym sezonie. Czekam aż pokaże pazurki! Ta bohaterka ma niesamowity potencjał!
No i na koniec, trójkącik Doreen-Nash-Jess.
Chyba widać, że nie mogę się doczekać kolejnego sezonu?
A jak z Wami? Co uważacie za największy atut serialu?
Największy atut to staromodność, ale nie staroświeckość:), no i tyle portretów psychologicznych na scenie wciąż rozwijanych w ciekawy sposób, że nie sposób przewidzieć w którym kierunku autorzy podążą.
Dla mnie największy atut to tempo akcji, nie ma ciągnięcia wątków na siłę, są nieprzewidywalne zachowania przeplatane z widocznymi knowaniami, jak w życiu;)
Zgoda, tempo akcji mają imponujące, ale udaje się im nie zatrzeć ciekawego "konturu" postaci, które pozostają w dużej mierze nieprzewidywalne.
Dlaczego używasz słów "mroczny", "psychodeliczny" i "depresyjny" skoro ten serial kompletnie czegoś takiego nie zawiera? Chyba, że inaczej rozumiemy znaczenia tych słów.
Kompletnie nie zawiera mroku, psychodelii i depresji?
Chyba oglądamy inny serial.
A może inaczej rozumiem tego rodzaju pojęcia? Wentworth nie jest wnikliwym studium psychologicznym - jest to prosty serial rozrywkowy zrealizowany z wykorzystaniem narzędzi charakterystycznych dla oper mydlanych. Nie zdziwiłbym się gdyby się ciągnął latami.
Słownikowo:
mroczny - pogrążony w mroku, pełen grozy, smutku, tragizmu - ten serial nie operuje artystycznymi środkami wyrazu, które by nas w takie rejony zapraszały.
psychodeliczny - odznaczający się wzmożoną wrażliwością na bodźce i skłonnością do urojeń, zwłaszcza euforycznych, często pod wpływem narkotyków, często związany z transem lub innym stanem z ograniczoną świadomością - w tym serialu raczej do klimatów psychodelicznych się nie zbliżamy, ani dosłownie, ani w przenośni.
depresyjny - chyba nie chodzi Ci o depresję jako chorobę. Chodzi zapewne o potoczne wyobrażenie o smutku, przygnębieniu - serial ten nie jest przygnębiający i generalnie nie opisuje ludzi pogrążonych w totalnym przygnębieniu, może poza tymi, którzy przechodzą okresowo jakiś "kryzys". Ale każda postać "walczy" (podczas gdy człowiek depresyjny z reguły się poddaje), każda realizuje jakieś cele i wykazuje jakąś aktywność (podczas gdy człowiek depresyjny z reguły jest osowiały, zniechęcony, pasywny).
Serial nie ma też klimatu depresyjnego, bo opery mydlane z reguły nie operują takim środkiem wyrazu. W operach mydlanych są nieustanne zwroty akcji, nie buduje się tam narracji na bazie klimatu, "nastroju", poczucia beznadziei, wyciszenia, obniżenia tempa akcji.
Dlatego tak, albo oglądamy inny serial, albo inaczej rozumiemy stosowane pojęcia, inaczej je definiujemy.
Zachowajmy rozsądek, gdybyśmy mieli rozmawiać w tym stylu, to w słowniku PWN hasło-soap opera odsyła do telenoweli, której definicja brzmi: «serial telewizyjny przedstawiający codzienne życie członków niewielkiego środowiska» i wtedy ktoś może nawet The Wire zaliczyć do telenoweli, bo jest serialem telewizyjnym i pokazuje codzienne życie detektywów z Baltimore, a że wiodących postaci z tego policyjnego środowiska, przewijających się przez wszystkie 5 sezonów jest 10 (7 Det,, 2 Dep.,1 Asst. State's Atty., 1 Lt., 1 Sgt.,) to definicja pasuje, i co tam będziemy się rozdrabniać, i udowadniać, że każdy sezon jest o innym problemie, mającym w swym kręgu mnóstwo osób, a co najważniejsze nie ma w nim nic z klimatu telenoweli. Jak ktoś się uprze, nazwie the Wire telewizyjną soap operą, bez cech wnikliwego studium psychologicznego.
To jest dokładnie to, co Ty robisz z Wentworth, a przecież postaci tu przedstawione nie są płaskie, styl nie ma nic z opery mydlanej, a już tempo akcji kompletnie wyklucza taką diagnozę.
Nikt z tu dyskutujących nie jest, jak sadzę, zawodowym psychologiem lub psychiatrą, więc posługujemy się językiem potocznym, i w nim elementy depresyjne w serialu wiążą się z traumatycznymi przeżyciami, mającymi reperkusje związane z obniżeniem nastroju, wycofaniem, brakiem wiary we własne możliwości, to spotkało prawie każdą z bohaterek Wentworth. Na jakiej podstawie możesz stwierdzić, że skoro w serialu pokazywane są epizody depresyjne, a nie klasyczny obraz choroby afektywnej jedno lub dwubiegunowej, to wyklucza to możliwość nazywania go depresyjnym? Ta przenośnia i ma podstawy.
Tak samo, jak są podstawy do nazwania Wentworth mrocznym, ponieważ ukazuje ciemną stronę ludzkiej natury, wręcz wywleka najniższe instynkty, nie łagodzi i nie zamiata pod dywan żadnych ludzkich słabości.
Co psychodeliczności w Wentworth to na pewno odmienny stan umysłu opisany w Wikipedii jako: efekty wizualne, zmiany percepcyjne, synestezja, intensyfikacja bodźców zewnętrznych, doznania mistyczne, a czasem także psychozy; osiągnęła Bea po tym jak jakiś narkotyk podała jej naczelniczka, córka Bei, nie mówiąc o stojącej na dachu i usiłującej latać więźniarce, a w domyśle większość narkomanek z Wentworth robi to dla osiągnięcia odmiennego stanu umysłu.
Jeżeli sobie z góry założyłeś, że oglądasz operę mydlaną i teraz na siłę pakujesz w te ramy kryminalny serial o wartkiej akcji z mocnymi i wielowarstwowymi postaciami to robisz błąd logiczny.
*12 wiodących postaci, żeby nie było, że nie umiem dodawać w zakresie dwudziestu:)
Jasne, że mówimy o rozumieniu potocznym, ale przede wszystkim dokonujemy całościowej oceny na podstawie ogólnego odbioru. Jeśli chcesz nazwać ten serial psychodelicznym, bo pojawił się jakiś wątek narkotyków, to wybacz, ale to jest wyraźne nadużycie a w zasadzie przekroczenie granicy absurdu.
W kulturze i sztuce psychodeliczność czy mroczność opowiadanej historii związane są z klimatem, melodią, narracją, tempem. Ten serial nie jest ani psychodeliczny (nawet jeśli jakaś bohaterka ma jakieś wizje, albo ograniczoną świadomość) ani mroczny (nawet jeśli są ujęcia kręcone w ciemnych pomieszczeniach :D) ani depresyjny (nawet jeśli jakiś bohater miał jakiś epizod depresyjny).
Ogólnie jest to serial jasny, przejrzysty, wyrazisty, klarowny, o prostej konstrukcji fabularnej. Nie operuje zanadto metaforą, alegorią, symboliką, nie jest wielowymiarowy w warstwie artystycznej czy zastosowanych środków przekazu artystycznego.
Bardzo przepraszam, ale w mojej wypowiedzi nie ma żadnego przekraczania granicy absurdu, za to w Twojej jak najbardziej. Korzystając z uogólnień upraszczasz i mieszasz zagadnienia, najpierw zarzucasz założycielce tematu, że:"Dlaczego używasz słów "mroczny", "psychodeliczny" i "depresyjny" skoro ten serial kompletnie czegoś takiego nie zawiera? Chyba, że inaczej rozumiemy znaczenia tych słów.", a później jak ja Ci udowadniam, że serial jak najbardziej zawiera coś takiego to robisz zwrot i nagle okazuje się, że nie chodzi o to co serial zawiera, a o środki artystycznego wyrazu i klimat.
Klimat serialu Wentworth jest jak najbardziej mroczny i jeżeli tego nie dostrzegasz to musisz się naprawdę starać, jeżeli moje zdanie nie jest dla Ciebie nic warte, to może chociaż poczytaj krytyków, bo aż zaczęłam czytać recenzje, żeby sprawdzić czy moje odczucia są uzasadnione. W każdej recenzji od Vulture po New York Magazine, czytam teksty w takim duchu: "Margaret Lyons from New York magazine called it a "ruthlessly dark drama" similar to Breaking Bad, a comparison which TV Guide's critics also made. Lyons added that Wentworth's careful plotting of storylines gave meaningful payoffs and triumphed into making it a "smart and competent" series."
W kwestii psychodelii to całościowy klimat nie jest taki, ale rzadko który film i serial są całościowo klasycznie psychodeliczne, jednak wiem co spowodowało takie skojarzenie u założycielki tematu, zapewne częsty zabieg z przejaskrawionym kolorytem pokazującym, chociażby spacerniak, w nierealistyczny sposób, w tych chwilach realizatorzy stosują szybki ruch kamery co dodatkowo wzmacnia poczucie oderwania od rzeczywistości.
Klimat depresyjny to też bardzo złożone pojęcie, nie znam serialu w całości nakręconego w depresyjnej konwencji, ponoć taki jest True Detective, jak zobaczę to ocenię, jednak samo pokazywanie ciemnej strony natury ludzkiej, i tak dzień, w dzień, z pewnością nie napawa optymizmem i w tym sensie autorka założycielskiego wpisu nie pomyliła się co do depresyjności.
Jeżeli ten serial jest taki, jak napisałeś,"jasny, przejrzysty, wyrazisty, klarowny, o prostej konstrukcji fabularnej." to zapewne wiesz jak dalej potoczy się fabuła, może podziel się z nami swoją wiedzą, co stanie się z naczelnik Ferguson, co spotka Franky, jak potoczą się losy Very i Fletchera, a Will Jackson, a Boomer i Maxine, jakie oni podejmą decyzje?
No i skoro wszystko jest takie proste, to na jakie zaburzenie cierpi naczelniczka, i czy Liz już nie wróci do nałogu, jak oceniasz postać Bea, uważasz ją za płaską, niewiarygodną psychologicznie, bez progresu?
A "metaforą, alegorią, symboliką" nie operują seriale stricte kryminalne i nastawione na akcję, co wcale nie znaczy, że są bezwartościowe, Wentworth bazuje na psychologii postaci, i wnikliwym studium nie jest ze względu na sposób przekazu, ale za to skłania widza do zrobienia takiego studium przy odbiorze i jedni widzą złożoność postaci, a drudzy widzą tylko ich powierzchowne maski.
Wtrącę się trochę i napiszę, że podzielam Twoje odczucia co do "mroczności" serialu. Według mnie najmniej klimatu ma 3 sezon, bo bardziej poszli w stronę akcji (niestety nie towarzyszy temu tempo zdarzeń serwowane w 2 sezonie), ale nadal utrzymują moją uwagę i nie wiem co się wydarzy. Główną zaletą Wentworth jest właśnie to, że nie nudzi widza. Na podstawie wielu innych seriali, które widziałam, mogę stwierdzić, że to najważniejsze. Nie było przestojów, do tej pory scenarzysta potrafił zaskoczyć, liczę na to i w tym sezonie.
Te dwa pozostałe określenia użyte wyżej też moim zdaniem pasują do serialu. Ale z zaznaczeniem, że jest jakaś równowaga i oglądający nie ma ochoty sobie na koniec palnąć w łeb (moje odczucia po True Detective;)). Nie lubię aż tak depresyjnych seriali, życie jest słodko-gorzkie. Mi wystarczy, że nie pokazują cały czas rozczulania się postaci nad sobą, potrafię sama się domyślić co się działo w głowie takiej osoby, chociaż jej nie pokazywali jak np. przez cały odcinek chodzi i płacze, pije po barach, ale był za to przeskok czasowy.
Sądzę, że mroku jako takiego będzie więcej w kolejnym sezonie w związku z przemianą jaka zachodzi w Bea. Jest coraz bardziej brutalna, nieczuła na otoczenie i skoncentrowana na obronie swojej pozycji jako przywódcy. Pewnie pójdzie to w tę stronę, że na koniec serialu będziemy wszyscy kibicować jakiemuś nowemu graczowi, żeby się jej pozbył.
To muszę tego Detektywa zobaczyć:)
Bea jest skazana na dożywocie i to ją w jakimś sensie deprawuje, bo niby co jej zrobią, dołożą drugie dożywocie, ale zapewne wykorzystają osoby, z którymi się zaprzyjaźnia i w ten sposób trafią w jej czuły punkt. Jakimś paradoksem jest wspólny cel Bea i Ferguson, czyli więzienie bez narkotyków, obie jak dotąd walczą o to samo, ale ciągle włażąc sobie w paradę, ciekawe jaki charakter będzie miał 4 sezon.
Mają wspólny cel, do tego są dość podobne pod względem metod, obie manipulatorki, tylko tyle że Bea nie jest obłąkana. Przynajmniej póki co:)
Na marginesie - było wyjaśnione dlaczego Ferguson tak nie lubi narkotyków?
Było pokazane, jako jej niesamowity sukces, oczyszczenie poprzedniego więzienia z narkotyków, a z kontekstu można wnioskować, że to jest jej krucjata przeciwko złu. Ona ma bardzo specyficzne podejście do zagadnienia dobra i zła, uważa widocznie (tak też była wychowywana), że wie lepiej od innych, gdzie przebiega granica między dobrem a złem, i że ona ma prawo w imię tego pierwszego zrobić wszystko dla jego obrony, dosłownie iść po trupach.
Jeżeli szukasz prawdziwie depresyjnego klimatu, polecam dzieła mojego ulubionego reżysera, Beli Tarra, szczególnie film "Koń Turyński", tam są rzeczywiście artystyczne odniesienia do filozofii, przemiany jaką przeszedł Friedrich Nietzche. Serial Detektyw to wciąż tylko pop, jak to w serialach bywa, klimat ma w stylu weird fiction i stamtąd zaczerpnięto świetną formę, bo treść tylko udaje "głęboką". Śmiać mi się chce, jak krytycy nazywają Rusta metafizycznym detektywem, podczas gdy jego rozprawy są typowo pseudofilozoficzne.
Aż obejrzałam z ciekawości trzy pierwsze odcinki, ponoć już leci 2 sezon. Matthew McConaughey potrzebuje być trzymany mocną ręką przez reżysera, i tu gra dobrze, chociaż faktycznie jego rozkminy schematyczne strasznie. Ponoć wymagająca publiczność w Cannes, w tym roku biednego Matta wygwizdała za aktorskie, niekontrolowane ADHD;)
O tym węgierskim reżyserze słyszałam, ale obawiam się, że jeszcze nie jestem gotowa na tak ekstremalne filmowe doświadczenia:)
Ale kończmy off-topic bo nas zjedzą;)
Zabieram się za finał, jestem ciekawa wrażeń, oczywiście się nimi podzielę. Trochę mnie niepokoi, że jak widzę, obniżyłaś ocenę serialowi;(
Żeby nie było, że zajmujemy się tylko dygresjami: jeden cytatów z Nietzschego użyty w True Detective, że "człowiek to najokrutniejsze zwierzę" pasuje jak ulał do Wentworth;)
A ten z Ecce Homo, rzeczonego Fryderyka 'Niczego' jeszcze bardziej tu pasuje - "Kobieta jest niewymownie gorsza do mężczyzny, także mędrsza; dobroć w kobiecie jest już formą zwyrodnienia.";)
Obniżyłam, bo poszli na łatwiznę w finale, według hasła panem et circenses.
Drugiego nie znałam, dziwny jak na Fryderyka, urodzonego mizogina :)
No niestety, po pierwszym obejrzeniu finału rozumiem decyzję o odjęciu gwiazdki.
Tobie się wydaje, że mi coś udowodniłaś, ale zapewniam Cię, że okazałaś się w tej kwestii całkowicie nieskuteczna. W każdym razie mnie nie przekonałaś, co więcej - najwyraźniej nie potrafimy się wzajemnie zrozumieć.
Niemniej zauważasz, że "całościowo" serial nie jest psychodeliczny czy depresyjny. Zawsze coś ;)
Wątek o tym, że mam przewidzieć fabułę, bo stwierdziłem, że serial jest przejrzysty i klarowny jest właśnie przekraczaniem przez Ciebie granic absurdu. I właśnie Tobie udowodniłem, że przekraczasz granice absurdu. Albo inaczej - sama to udowodniłaś ;) Szwankuje logika po prostu i to na poziomie elementarnym. A jak szwankuje logika, to następnie przekracza się granice absurdu. Zwykle taki jest mechanizm.
To, że serial ten jest jasny, przejrzysty, wyrazisty, klarowny, o prostej konstrukcji fabularnej, nie oznacza, że zna się jego dalszą treść. Dokładnie tak samo jest z operami mydlanymi i telenowelowymi zwrotami akcji. Tam w odcinku 2853 córka szwagra ciotki okazuje się być wnukiem zięcia matki. Nie było to do przewidzenia ;)
True Detective to jest serial przyzwoity i nie porównywałby go z tą sympatyczną australijską produkcją, bo to jest po prostu inna półka. I rzeczywiście w True Detective występuje pewien "mrok" a przynajmniej "cień". Wynika to zarówno z treści, jak i z formy. W tego rodzaju opowieściach czai się "brud". Nie tylko pod paznokciami.
Tak czy owak raczej się nie przekonamy. Ja Tobie coś udowodniłem, ale nie sądzę byś była skłonna mi to przyznać. Powtórzę: serial Wentworth nie jest ani psychodeliczny, ani mroczny, ani depresyjny.
Toteż ja wcale nie wymagam, żebyś przewidział co zdarzy się w odcinku 2853, tylko żebyś napisał, jak postąpią bohaterowie raptem w następnym epizodzie, bo w serialu jasnym i klarownym - znaczy całkowicie zrozumiałym, przejrzystym - znaczy łatwym do odgadnięcia, o prostej konstrukcji fabularnej - znaczy jednowątkowym układzie zdarzeń, biegnącym nieubłaganie do określonego punktu kulminacyjnego, każdy w końcówce potrafi powiedzieć co się wydarzy, jak postąpią bohaterowie. To że nie wymagam od Ciebie chirurgicznej precyzji chyba jest oczywiste, po prostu napisz co myślisz.
Jedyne trafnie użyte przez Ciebie określenie tego serialu to wyrazisty, znaczy - mający wyraźne cechy i łatwy do określenia i odróżnienia. Rzeczywiście jest specyficzny i wyróżnia się z tłumu seriali.
A już nazwanie go sympatycznym, jest zapewne próbą sarkazmu, z tym że bardzo nieudaną, tak samo jak nieudana jest uwaga o brudzie za paznokciami, co z kolei miało być zgryźliwie dowcipne a brzmi jak suchar.
O serialu Detektyw się nie wypowiadam, bo nie widziałam.
Ja i krytycy, oraz wielu innych widzów kontra Ty jeden, my twierdzimy, że serial jest mroczny i ma elementy psychodelii oraz depresyjne, Ty stwierdzasz, że jest sympatyczny i ma cechy charakterystyczne dla telenoweli, rozstrzygnięcie pozostawiam widzom serialu czytającym naszą rozmowę.
Są różni odbiorcy seriali i różne rzeczy oni od nich oczekują. Ty jesteś odbiorcą przekraczającym często granice absurdu, co już udowodniłem i czego dowodzą kolejne Twoje wywody. Oto jeden z nich:
"żebyś napisał, jak postąpią bohaterowie raptem w następnym epizodzie, bo w serialu jasnym i klarownym - znaczy całkowicie zrozumiałym, przejrzystym - znaczy łatwym do odgadnięcia, o prostej konstrukcji fabularnej - znaczy jednowątkowym układzie zdarzeń, biegnącym nieubłaganie do określonego punktu kulminacyjnego, każdy w końcówce potrafi powiedzieć co się wydarzy, jak postąpią bohaterowie."
Jak mówiłem, logika szwankuje na całej linii. Co jest nawet nieco zabawne.
Opinie o tym serialu są zróżnicowane. Nie jest to serial z wyższej półki. To prosty, sympatyczny serial, o prostej konstrukcji fabularnej. Bardzo łatwy w odbiorze.
Oceny i opinie na Filmwebie. Cóż. Nie od dziś wiadomo, że w zakładkach poświęconych kreskówkom wypowiadają się głównie miłośnicy kreskówek. W zakładce poświęconej komiksowi Avengers wypowiadają się głównie 12-15 letni widzowie. Pełni zachwytu, apologii, zupełnie bezkrytyczni. Spróbuj skrytykować Avengers, a psychofani rzucą się Tobie do gardła. I użyją Twoich argumentów o tym, że są w większości, więc spadaj na drzewo, nie znasz się, nie masz prawa do swoich gustów i ocen.
Tak to działa. Twoje wypowiedzi, pełne absurdu, niedorzeczności i niedojrzałości, nieco się w ten klimat wpisują. Miłośnicy oper mydlanych i inne gospodynie domowe licznie zgromadzone solidarnie oświadczają, że serial jest mroczny, psychodeliczny i depresyjny.. i... i już. A że argumentów zero i zero zdolności rozumienia znaczenia pojęć w języku polskim, to detal, drobiazg.
Szczytem kuriozum była Twoja wypowiedź dowodząca, że serial ociera się o psychodelię, bo występuje wątek narkotyków i pojedynczych osób pod ich wpływem, mających mętny wzrok, ograniczoną świadomość, wizje, halucynacje i takie tam. ;)
Serial jest prosty, łatwy i przyjemny. Jest ogólnie przystępny. Nie ma w nim żadnych aspektów wymagających od widza większego skupienia. Jest to prosta rozrywka. I ja się zgadzam, że sympatyczna, nieźle zrobiona. Dobrze się ogląda. Oczywiście irytują narzędzia realizacyjne charakterystyczne dla oper mydlanych, ale trzeba się z taką konwencją pogodzić. Serial ogólnie oceniam pozytywnie.
A Ty w tym masowym gronie gospodyń domowych jesteś taki gospodarz domowy, co to postanowił oświecić biedne niewiasty i przybliżyć im semantykę? Najpierw się sam naucz prawidłowo dobierać pojęcia, bo szwankuje u Ciebie umiejętność rozróżniania między podstawowym znaczeniem wyrazu, a jego znaczeniem w konkretnym wypowiedzeniu.
Nieładnie, gospodarzu domowy, nieładnie, zmykaj do garów, bo tu się nie popisałeś.
To też typowe dla niedojrzałych i infantylnych, którzy uważając, że inni nie mają prawa do własnych opinii i gustów, zalecają im by "zmykali".
Każda kolejna Twoja wypowiedź utwierdza mnie w przekonaniu z kim mam do czynienia. Niemniej jest zabawnie, absurdalnie, niedorzecznie i infantylnie.
Czy zawsze się w tak spektakularny sposób przedstawiasz czy może jednak czasem bywasz dojrzalsza, logiczniejsza i rozumniejsza?
Ile masz lat, jeśli mogę zapytać?
przestańcie, ku**a pier***ić. Ludzie chcą poczytań coś o serialu a nie takie gówno jak wy tu piszecie.
Zwróć uwagę, że per333 nie napisał, że Wentworth to opera mydlana. Napisał, że operuje narzędziami charakterystycznymi dla oper mydlanych. Tym samym nie musi pasować ani do słownikowej, ani potocznej definicji opery mydlanej. Wystarczy podobny sposób budowania postaci, narracji, tępo akcji itd.
I według Ciebie w WW tempo akcji, sposób konstrukcji postaci i narracja jest budowana w podobny sposób co w operach mydlanych? Kilka przykładów poproszę na poparcie tej tezy, bo póki co, i on, i Ty, operujecie ogólnikami, w taki sposób to ja potrafię porównać wszystko do wszystkiego. Na przykład: The Shawshank Redemption to taki prosty, łatwy i przyjemny film operujący środkami wprost z łzawych melodramatów;)
Jeszcze nie mam zdania na ten temat, dopiero zacząłem oglądać :)
Po prostu zauważyłem, że odnosisz się do czegoś czego per3333 nie napisał.
Nieprawda, odnoszę się dokładnie do tego co napisał per3333.
Oto uzasadnienie: magdaa_n powiedziała dlaczego lubi WW motywując to mrocznym, psychodelicznym i depresyjnym klimatem, na co per333 powiedział, cytuję - "Dlaczego używasz słów "mroczny", "psychodeliczny" i "depresyjny" skoro ten serial kompletnie czegoś takiego nie zawiera? Chyba, że inaczej rozumiemy znaczenia tych słów."
Czyli nie napisał nic o klimacie i środkach wyrazu, a konkretnie o braku powyższych cech, a że one jak najbardziej w serialu są, i depresja, i psychodelia, i mroczność to ja zaprotestowałam.
Później per3333 zmienił front i zaczął uogólniać, między innymi napisał, cytuję "Serial jest prosty, łatwy i przyjemny. Jest ogólnie przystępny. Nie ma w nim żadnych aspektów wymagających od widza większego skupienia. Jest to prosta rozrywka. I ja się zgadzam, że sympatyczna, nieźle zrobiona. Dobrze się ogląda. Oczywiście irytują narzędzia realizacyjne charakterystyczne dla oper mydlanych, ale trzeba się z taką konwencją pogodzić" i ja się pytam jakie narzędzia? I W którym punkcie to jest sympatyczna rozrywka i nie wymaga przemyślenia, chociażby złożonych, i nieokreślonych jasno jako złe lub dobre, większości postaci.
Odezwałam się, ponieważ wkurza mnie, że jak ktoś chce skrytykować jakikolwiek serial to używa magicznych słów, środki charakterystyczne dla opery mydlanej, lub akcja jak w telenoweli, chociaż, tak jak chociażby w WW, akcja toczy się błyskawicznie, postaci nie są wyraźnie podzielone na złe lub dobre, a i inne cechy przeczą zasadności porównania do tych obu gatunków, nie mówiąc już o tym, że one się między sobą też różnią.
Podsumowując, odnoszę się dokładnie do tego co on napisał, tylko trzeba przeczytać tą rozmowę ze zrozumieniem.
Wlasnie obejrzalam serial i jak dla mnie nie jest ani mroczny, ani depresyjny a juz na pewno psychodeliczny. Biorac pod uwage kilka innych bardzo dobrych seriali, ktore jak najbardziej sa w tej grupie , to wenthoworth jest daleko w tyle..dobrym prykladem seriali ktore posiadaja te trzy cechy jest Twin peaks lub The killing. Oba ociekaja mrocznoscia i psychodela, wiec nidgy nie okresle wenthworth tymi samymi epitetami, bo jak dla mnie nie ma porownania. Moim zdaniem jest to serial prosty, dobrze przyswajalny ale i zagadkowy przez co wciaga, stety niestety serial robiony pod publike i dla mas.
"stety niestety serial robiony pod publike i dla mas" - sama jesteś masa. Pewnie oglądałaś / eś pierwszy odcinek i zrezygnowałaś.. obejrzyj chociaż 3 sezony. Seriale o których pisze nie ma co porównywać, są również b.dobre ale to całkiem inna półka.