Ten serial to istne cudo. Jest genialny. Od początku do końca trzyma w napięciu. Potrafi zaskoczyć i to bardzo. Kiedy myślałam, że coś wydarzy się tak czy tak dostawałam niemałego szoku kiedy rozwiązanie było zupełnie inne i to najczęściej takiego, którego w życiu bym się nie spodziewała. Wentworth wzbudziło we mnie wszystkie emocje od radości i śmiechu po płacz ze smutku. Gra aktorska w tym serialu jest po prostu nie z tej ziemi. Uważam, że na szczególne wyróżnienie zasługuje takie top 3 tego serialu tj. Danielle Cormack, Nicole da Silva, a przede wszystkim Pamela Rabe. Ta kobieta zasługuje na oklaski i pokłony za swój aktorski geniusz. Nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek inny miałby wcielać się w rolę Joan Ferguson. Postać była odegrana perfekcyjnie, idealnie i niesamowicie, a to wszystko właśnie za sprawą Pameli Rabe, która "rozwaliła mi system" swoją grą.
Podchodziłam do tego serialu z mieszanymi uczuciami, a przede wszystkim miała wątpliwości, że będzie to coś lepszego niż "Orange is the new black". Z bólem serca( Bo Orange też kocham) muszę przyznać, że Wentworth bije na głowę Orange. Prawda taka, że "Orange is the new black" może się od Wentworth uczyć.
Obejrzenie ostatniego odcinka 9 sezonu było bardzo smutne. Ciężko jest mi się rozstać z tym serialem, który miał bardzo duże znaczenie w moim życiu, bo pomógł mi na wielu płaszczyznach życiowych. Fakt kilka wątków można byłoby jeszcze pociągnąć, bo pozostaje niewiadoma, ale z drugiej strony wielu rzeczy można się domyślić samemu.