**Everecenzja: WIEDŹMIN!**
Ten od Netflixa.
Tak, ten poprawny politycznie. Z driadami z Brooklynu i napakowanym Geraltem.
Chciałem się z wami podzielić swoimi wrażeniami, a potem zaprosić do dyskusji.
Tylko UWAGA! - ŚCIANA TEKSTU.
Będzie tego dużo, ale… Jeżeli uważasz że w dobie XXI wieku sztuka czytania zanika, to ewidentny znak, że jesteś MUGOLEM!
No to lecimy:
Na serial czekałem z utęsknieniem większym niż na Święta w tym roku… Hype był kosmiczny, plakaty, murale i billboardy w każdym cywilizowanym mieście w naszym kraju, wywiady z aktorami oraz z Tomkiem B. odpowiedzialnym za ten karkołomny pomysł przelania na mały ekran twórczości pana Andrzeja…
W dzień premiery oglądali go wszyscy w moim otoczeniu. Zarówno ci zaliczani do szerokopojętego fandomu, jak i przypadkowi widzowie, w tym moi koledzy w pracy, którzy kompletnie nie znali tego Uniwersum, ale ich zainteresował.
Cały piątek spędziłem więc próbując uniknąć spoilerów, które zewsząd mnie atakowały… Aż do wieczora.
Pierwszy odcinek.
Zaczyna się świetnie. Jest mrocznie, kikimora wygląda ciekawie, a słysząc muzykę otwierającą serial miałem ciary.
Renfri zdecydowanie na plus, chociaż brakowało mi trochę jej historii z dzieciństwa, co fajnie pokazał polski serial. Przez to wątek był spłycony, mimo że aktorsko nieźle. Kolejnym bardzo miłym zaskoczeniem jest Stregobor. Bardzo zgodny z opisem książkowym, ma nawet laskę z kryształową kulą na końcu! Widać, że ktoś tu czytał materiał źródłowy, przynajmniej tak myślałem na początku…
Miłym ukłonem do czytelników był tekst Geralta „zło to zło…”, ale mam wrażenie, że dość teatralnie to wyglądało.
W sumie na początku chciałem omówić krótko każdy z odcinków, ale chyba wam daruję.
Ogólnie na początku miałem lekkie mózgochędożenie, jeżeli chodzi o chronologię.
Zamysł był bardzo dobry, bo początek serialu przedstawiał widzowi bohaterów.
Ale wykonanie… Ujmę to tak: O ile jako znający to uniwersum połapałem się co i jak, to odnoszę wrażenie, że laicy mogą trochę nie ogarniać.
Twórcy zastosowali też kilka zabiegów dość mocno zmieniających fabułę… które nawet mi się podobały, np. gówniana śmierć Eycka z Denesle czy też ciekawy twist ze śmiercią Myszowora.
Ale jak jesteśmy już przy tym drugim, to muszę wam się przyznać, że postać druida niezbyt mi się podobała. I to wcale nie ze względu na podobieństwo do jakiegoś sułtana ze „Wspaniałego stulecia”.
Kto jeszcze mi się nie podobał? Calanthe. Wiem, wiem, wiem. Lwica z Cintry ukazana w zbroi, umazana krwią, taka powinna być! Ale dla mnie było to aż za bardzo przerysowane.
Żeby natomiast nie było, że tylko marudzę to powiem jakie kreacje mi się podobały.
Jaskier, młody, pełen wigoru i żartu, przypominający trochę przystojniaka z amerykańskiego boysbandu, a mimo to w moim odczuciu bardzo pasujący do roli.
Borch, chociaż sporo starszy niż bym się tego spodziewał również dał radę.
Foltest – obleśny i gburowaty, niczym prawdziwy król Północy. Pewnie ludzie grający tylko w gry będą mieli dysonans, ale mnie przypominał tego z polskiego serialu, jednak zrobionego dużo lepiej, więc mega plus.
Yarpen. Aye! Ten akcent! Świetny, chociaż widać tu ewidentnie inspirację grą, gdzie krasnoludy właśnie mówią z akcentami rodem ze Szkocji, czy też Irlandii.
Jak już mowa o inspiracji grą, to… tak, to ten moment!
Że poruszyć trzeba kwestię głównego bohatera.
Było kilka momentów, że już myślałem, że dubbinguje go Doug Cockle, czyli głos Geralta z angielskej wersji językowej gry lub też Batman z serii Arkham Asylum. Trochę za mHhrocznie, ale tylko czasami.
Widać, że Kewyl był pod dużym wpływem gry, kiedy przygotowywał swój performansik.
Kolejną rzeczą żywcem z gry jest… Zbroja.
O tyle, o ile głos mógł wyjść na plus, to uważam, że pancerz łowcy potworów jest porażką.
Skórzane pancerze, serio? Do tego widać, że jest on ewidentnie za sztywny, by Henry mógł się w nim komfortowo poruszać, a co dopiero walczyć. Co uważny widz wyłapie, bo najlepsze walki Białowłosego to właśnie te, w których jest „gołej klacie”, czy raczej – w koszuli.
Ogólnie choreografia walk z udziałem głównego bohatera bardzo mnie zadowoliła. Praca kamery podczas gdy Vatt’ghern wywija żelastwem podbija uczucie prędkości i dynamizmu i chociaż są momenty, że ten głupio odsłania się na cios we wrażliwe miejsce, to większość ludzi i tak tego nie zauważy.
Dlatego walka bardzo na plus.
Bardzo podobały mi się też potwory, bardzo ciekawie zrobiona Strzyga, pięknie paskudna kikimora, urocza hirikka i całkiem poprawne nekkery.
Gorzej w serialu jest z mieczami i zbrojami. Gorzej? W sumie tragicznie wręcz. Miecze Nilfgaardczyków wykute w kuźniach Mordoru? Uśmiechnięty jelec Geralta? „Zbroje” Czarnych?
Ogólnie zbroje pozostałych też wyglądają kiczowato, patrzcie na odlany z plastiku pancerz Foltesta czy złotą zbroję Calanthe. No nie byłbym sobą, gdybym na to, nie marudził.
Apogeum kiczu zostało osiągnięte w tym, że najeźdźcy z południa mieli na głowach nylonowe kominiarki. Byłyby one do przeżycia u statystów w tle, ale mamy na nie dokładne zbliżenie, tak bardzo, że współczesny szef jest aż nadto widoczny. A wspominałem też o kostiumach czy sukniach zapinanych na zamek błyskawiczny? Aj waj aj aj.
Ze względu na te zbroje, miałem niskie oczekiwania względem soddeńskiej bitwy. Wiedziałem, że nie będzie rewelacji… A jednak wciąż rozczarowałem się i to bardzo. OK, rozumiem, że służyło to podkreślenie roli czarodziejów, ale kompletnie wszystko co związane z bitwą w ostatnim odcinku było gorsze niż w niektórych produkcjach fanowskich. Oby budżet w przyszłych sezonach pozwolił na realizację pełnoprawnej sceny batalistycznej.
A jak oceniam ten serial, jako całość?
Myślę, że 8/10. Jest to oczywiście bardzo optymistyczna i pobłażliwa nota. Po prostu mam duże nadzieje, co do kontynuacji, że poprawią to, co teraz kulało. A także bardzo się cieszę, że ten serial w końcu wyszedł i że trochę rzeczy zrobił fajnie.
Pozostaje czekać na drugi sezon i obejrzeć ten jeszcze kilka razy. Przynajmniej wybrane odcinki, bo do niektórych wolę jednak nie wracać.
Jak zauważyliście, pewnym kwestii zupełnie tu nie poruszyłem. I zrobiłem to w pełni świadomie. Nie będę o tym dyskutować.
Foltest kolego w książkach był przedstawiany jako przystojny, szczupły władca. I jeszcze całkiem młody. A nie jak przepity menel. I to on chciał wynająć Wiedźmina by odczarował mu córkę, którą kochał i uważa że cierpi.
Z krasnoludów to Yarpen może był krasnoludem, reszta niziołki.
Ogólnie dawanie tak wysokiej oceny potwierdza że jako widzowie nie mamy już żadnych wymagań, a te wspaniałe seriale jakie robiło kiedyś HBO odejdą do lamusa, a wszystko zastąpią trudne sprawy.
Co do tego Foltesta - to moja opinia, bardzo mi się podobało jak go zrobili, że to świeża kreacja.
No i wiecie, dla niektórych nadrzędna będzie książka, dla innych gra, jeżeli chodzi o wyobrażenia...
A dla mnie? Dla mnie podstawową kreacją świata wiedźmińskiego jest polski serial. Hehe.
A tak poważnie, bardzo się cieszę, że sporo pozmieniali w fabule. Inaczej wiedziałbym wszystko po kolei i strasznie by mnie to nudziło.