Myślę, że fani gry byli już na długo przed premierą tak podjarani, że sukces Wiedźmina był przesądzony. Nikt nie patrzy jaki to gniot, tylko z automatu plusuje. W Polsce, gdzie głosują również osoby, które Wiedźmina czytały, a nie tylko w niego grały, oceny są już odpowiednio niższe, chociaż nadal nie rozumiem, czemu wykraczają poza 5,8-6.
Nie rozumiem, jak można być tak zaślepionym, żeby, odsuwając na bok samą fabułę i jej wierność książce oraz to, czy ktoś się w ogóle jara fantasy, nie dostrzegać oczywistych, obiektywnych słabości tego filmu, jak: kiepski scenariusz, dialogi, aktorstwo, a nawet takie sprawy, które wydawałoby się w erze post GOT nie do pomyślenia, jak: słabe efekty specjalne, źle dobrane i przyoszczędzone plenery, monotonne zdjęcia na jedno kopyto, kiepska muzyka. I to wszystko przy budżecie wyższym niż miały pierwsze sezony GOT.