Uważam że "nowy" Wiedźmin powinien tylko luźno opierać się na twórczości Sapkowskiego. Przede wszystkim to uwspółcześniłbym akcję. Najchętniej widziałbym taką fabułę...
Rok 1965, czasy głębokiego PRL-u. Rumuński dygnitarz partyjny towarzysz Dracula kupuje opuszczoną willę na peryferiach Krakowa. W tym samym czasie w Krakowie zaczynają ginąć ludzie, w dziwnych okolicznościach oczywiście. MO jest bezradna i nie umie ująć mordercy. Wtedy do akcji wkracza, przysłany do Polski w ramach współpracy pomiędzy bratnimi narodami, oficer Radzieckiej Milicji niejaki Gerard z Rygi. Okazuje się że Gerard nie jest tylko Milicjantem, Gerard z Rygi to Wiedźmin. Mutant stworzony przez KGB do walki z amerykańskimi imperialistami. Gerard z Rygi wpada na trop że za morderstwami stoi towarzysz Dracula, odkrywa też że towarzysz Dracula jest wampirem i agentem CIA. W ostatecznym starciu Gerard pokonuje Draculę i dostaje order od towarzysza Gomułki.