Drugi sezon jest wizualnie lepszy od pierwszego. Wreszcie to wszystkie jakoś wygląda i muszę przyznać, że dla mnie największym plusem tego sezonu są potwory. Spotkanie Nivellena, potwory-drzewa, a później ten latający stwór, przed którymi Ciri uciekała nad wodospadem - rewelacja! Wreszcie jakaś akcja! Dla takich momentów przewijałam te wszystkie okropnie nudne obrady, z których nic nie rozumiałam. Szkoda, że jak tylko zaczynało się coś dziać, to po kilkunastu sekundach akcja się kończyła w najlepszym momencie... Brakowało mi dłuższych walk, podróży i większej ilości scen z Jaskrem, który wnosił trochę życia do tego serialu. Za mało było też scen Ciri z innymi wiedźminami i w ogóle samych wiedźminów. Wątek wiedźmy z lasu, który dostaliśmy zamiast tego, uważam za największą bzdurę fabularną roku. Przez pół odcinka nie wiedziałam, co się w ogóle dzieje w tym serialu i dopiero, jak doczytałam, że to wymysł scenarzystów, to wszystko nabrało sensu. Niech lepiej te swoje pomysły zapisują w notesie, a nie w scenariuszu, bo dzięki temu może coś jeszcze z tego serialu będzie.