Jak czytam niektóre komentarze, to mam wrażenie, że część polskiej publiki ma chyba niefajne życie, skoro tak bardzo i na siłę stara się pokazać, że serialowa wizja Netflix jest kompletnym dnem. Argumenty, które czytam, to często wyraz frustracji wypływającej bardziej z narodowych kompleksów niż sensownej oceny serialu. Dla uzasadnienia mojej teorii przedstawię kilka spostrzeżeń:
1. Serial WIedźmin NIE JEST adaptacją książki, a jedynie opowiada historię bazując na powieści Sapkowskiego. Co to oznacza? Całość nie jest przeniesiona 1:1 i daje scenarzystom możliwość wprowadzania zmian. Jaka jest zaleta takiego podejścia? Serial może zaskoczyć i przez to jest ciekawszy, niż byłaby adaptacja (przynajmniej dla mnie, bo czytałem książki). Mnie osobiście nic nie zaskoczyło negatywnie, aczkolwiek w jednym momencie było blisko (próba traw Ciri).
2. Postać serialowej Ciri vs książkowej Ciri. Jak czytam porównania obu tych postaci, to wydaje mi się, że ktoś tu czegoś nie rozumie. Serialowa Ciri jest starsza od tej, którą znamy z książki, więc zachowuje się inaczej - ma więcej odwagi i jest bardziej dostojna, jak przystało na księżniczkę (co skomentował sam Vesemir). Poza tym jest w serialu scena, w której WIedźmini wyśmiewają Ciri za jej stylizację, co jasno pokazuje, że wcale nie dogadywali się na 100% i ona tam była w charakterze maskotki. Moim zdaniem ta jedna scena wystarczy, bo po co ciągnąć ten wątek? Książki mają tę zaletę, że jest więcej "miejsca" na dokładne opisywanie poszczególnych relacji. Serial musi ciągnąć fabułę dalej.
3. Eskel, postać zupełnie bez znaczenia. W serialu był punktem wyjścia do powiązania Ciri z monolitami, więc tu przynajmniej odegrał jakąś znaczącą rolę. No ale nie, bo ma być jak w książce!
4. Yenn jako antagonistka? Co za bzdura :) Książkowa Yenn to była silna i niezależna kobieta podejmująca autonomiczne decyzje ale nie była pozbawiona serca i kochała Geralta i Ciri. W serialu mamy taką właśnie postać. Jeżeli ktoś uważa ją za czarny charakter, to wynika to tylko z osobistych fantazji niż serialowych faktów.
5. Kurtyzany w Kaer Morhen. Jest komentarz Vesemira, że są zbyt pijane, żeby pamiętać drogę do Kaer Morhen. Oczywiście można to uznać za naciągane i nie zamierzam tego wątku bronić, ale skreślanie całego serialu za to, że sprowadzili sobie kurtyzany, to zwykłe czepialstwo. Kolejny element, który dla całości nie ma żadnego znaczenia.
Innych elementów już mi się nie chce komentować. Mi serial się podoba, bo to najlepsze dark fantasy od czasów Gry o Tron - dojrzałe i brutalne. W drugim sezonie historia tak naprawdę dopiero się zaczyna i rozwija się ciekawie. Mnie cieszy fakt, że nie jest to wierna adaptacją książek, bo mam okazję obcować z serialowym Wiedźminem bez poczucia nudy, wynikającej ze znajomości książek. Same zmiany są na tyle sensowne i nieoderwane od całości, że w żaden sposób nie powodują u mnie poczucia dyskomfortu. Może zamiast "unosić się honorem i narodową dumą" aby leczyć własne kompleksy wystarczy zaakceptować fakt, że ktoś postanowił opowiedzieć historię Geralta nieco inaczej, ale na tyle dobrze, że w swoim gatunku to jest najlepszy serial od lat.