O powodzi tyle, co kot napłakał. Jak słusznie zauważono w komentarzach, stanowi ona jedynie tło do opowiedzenia patologicznej historii głównej bohaterki.
Wybaczcie, ale nikt o zdrowych zmysłach nie korzystałby z rad byłej heroinistki. Nie wiem, dlaczego scenarzyści w taki sposób napisali tę postać, ale jest absolutnie niewiarygodna nawet, jak na standardy Netflixa.