Jak reżyser mówi, że powódź jest tylko tłem do historii rodzinnej to ja nie mam pytań... A, że owa historia rodzinna jest wg mnie totalnie beznadziejna, to wyszło to co wyszło. Nie rozumiem fenomenu tego serialu. Szkoda, że zmarnował taki potencjał. Dobrze się zapowiadało, a wyszło jak zawsze.
Historia głównej bohaterki w ogóle mnie nie wciąga, nie interesuje. Odwrotnie, jest strasznie irytująca.
Holoubek sam przyznał, że dla niego najważniejszą sceną jest ta Jaśminy z matką i ich kłótnia. To symptomatyczne - nie chodzi mu o historie ludzkie, związane z powodzią. Chodziło mu o jakieś przedziwne pie*ololo. Tragedia...