Słabo napisane, słabo zagrane i słabo ucharakteryzowane. Po świetnych postaciach pierwszych sezonów, choć też nierówno prowadzonych (tak jak Ragnar stawał się niemal starcem i to coraz ciekawszym, tak Lagertha była niemal do końca nieruszona przez charakteryzatorów i piekielnie nudna) dostajemy dwóch takich "superbohaterów" z filmów dla młodzieży. W jednym jedynym odcinku jak Ivar znajduje się na szlaku, ma dorobioną brodę, a później z powrotem dalej swojego wąsa i pejsy, nadające widok 20-latka. Krótko mówiąc Ragnar, Bjorn i Ubbe na ekranie starzeją się fizycznie i dojrzewają mentalnie, a ci dwaj są po prostu irytujący przez 90% czasu antenowego. Do tego ewidentnie aktorowi grającego Ivara odechciało się bycia kaleką i w ostatnim sezonie zamiast czołgać się po ziemi, po prostu już lekko utyka, podpierając się tylko jedną "kulą". I dopiero na końcu, na samym końcu wychodzi szydło z worka - Ivar się łamie, choć przecież tyle razy wychodził zwycięsko z beznadziejnych sytuacji, a Hvitserk siada na ziemi i płacze, zamiast walczyć o miejsce w Vallhali, po czym sprzeniewierza swoje wartości w zamian za przeżycie. Widziałbym te sceny w jakimś 3-4 sezonie, a nie ostatnim odcinku, ale zawsze to coś. Pytanie dlaczego ci dwaj byli tak nienaturalnie i bez pomysłu przeciągnięci przez cały scenariusz, podczas gdy z sensownie budowanej postaci Sigurda Wężowe Oko zrezygnowano po pierwszej zbiorowej akcji.