I jak wrażenia? Ja ogólnie się jaram bardzo mocno, jedna jedyna rzecz co mi tylko nie pasowała, to Floki i jego zwidy - ja rozumiem, że to przez jego zły stan zdrowia i prawdopodobnie zakażenie, ale te efekty nie tylko to że nie były jakieś dobre ale i średnio mi pasowały. A sam Floki czy w końcu umarł i trafił do Valhalli? Na to wskazywałby brak rany na dłoni, ale mam nadzieję że ta świetna postać, druga osobiście u mnie zaraz po Ragnarze nie umrze w taki głupi sposób na tym pustkowiu.
Co mi się podoba najbardziej? Ten sezon leci jak pogrzany, fabuła nie zatrzymuje się w sumie ani na chwilę, kłótnie między Ubbe a Ivarem to świetny pomysł na ten sezon, do tego ten wahający się Hvitserk. No i zmontowanie sceny gdy bracia poszli negocjować pokój, gdy widzimy ich już pobitych - bardzo fajnie to zrobili.
Do tego bitwa w Yorku i te pułapki, Aethelwulf chodzący po zwłokach przebitych kolcami (tylko mi się wydaje czy ten sezon jest najkrwawszy ze wszystkich?) i Ivar smiejący się do całej armii Saxońskiej i Biskupowi ruchaczowi w twarz.
Swoją drogą Biskup tak jak podejrzewałem, będzie odpowiadał krwią za krew, czyli na żadne pokojowe posiedzenia się nie zgodzi. I w sumie dobrze, ale wciąż brakuje mi czegoś w tej postaci.
Ucieszyłem się bo nie było wątku Kattegat, które mnie już tak męczyło w 4 sezonie, najlepiej jakby Lagertha spadła ze stołka, od połowy 3 sezonu już ta postać zaczęła być miałka i taka jest do teraz.
Pokazali Bjorna ktory gdzieś sobie tam płynie, Astrid i Króla, nieinwazyjne wątki jak na razie, widać że scenarzyści na główny plan chcą wysunąć wątek walki między braćmi.
A wy jakie macie odczucia?
Dopowiem tylko od siebie, że już dawno chyba nie jarałem się tak żadnym odcinkiem. Wrócili z tym sezonem jak na razie na bardzo dobrym poziomie, oby tak zostało a znów zapuszczę brodę ;)
Nie no, mi akurat tak ostatni sezon Homelandu nie podpasował. Trzeci odcinek był nudny.
nudny? jakim sposobem ten odcinek mogl byc dla kogos nudny. Abstrahujac od akcji strasznie duzo sie dzialo, scena Ubbe z Heahmundem z muzyka w tle genialna.
Ten serial znowu "się ogląda". 4 sezon był męczący, oglądałem tylko dla Ragnara. Teraz jest super.
Sinrick!! Wrócił, poznaliście? :) A poza tym to czekam aż Halfdan z Bjoernem zaczną bawić się ptaszkami. Jak w każdym współczesnym dobrze sprzedającym się serialu musi pojawić się wątek gejowski.
Fajnie się oglądało ten odcinek, nie powiem, aczkolwiek całościowy wydał mi się jakiś taki pustawy, jakby o niczym.
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że aktorsko to Ivar ciągnie ten serial, dobrze też wypadł Halfdan. Reszta dosłownie ginie w tle, nawet jak nie ma Ivara :) Biskup Ruchacz jest postacią totalnie bezpłciową i zlewającą się z tłem, reszta wypada równie słabo, choć nieskładny Harald niezręcznie wyrywający pannę był fajny. Ubbe ma ciągły wytrzeszcz, Bjorn dosłownie znikł przy Halfdanie.
Mam też wrażenie, że scenariusz tylko " ślizga się" po wątkach. Zabrakło bardziej rozbudowanego konfliktu między braćmi, konfliktu wartości, tego jak widzą przyszłość swojego ludu. Ubbe nawet nie próbuje przekonywać do swoich racji, choćby się pokłócić. Hvitserk mógłby być pokazany jako bardziej rozdarty między lojalnością wobec Ubbe a emocjami, jakich dostarcza mu Ivar.
Brakuje też spojrzenia na Angoli na miarę tego, kiedy mieliśmy za czasów Egberta i jego stadka baranów. Teraz mamy tylko stadko baranów, które w trzecim odcinku niestety zlało się w jedną, bezkształtną masę wzajemnych potakiwaczy.
Akcje biegnie tak wartko, że ledwo można nadążyć, a szkoda. W poprzednim odcinku tak nie było, był czas na rozmowy i takie tam, dzięki temu można było delektować się odcinkiem.
Fajny motyw ze strategiem Ivarem. Było pewne, że to pułapka w momencie, kiedy Aethelwulf się podjarał - w poprzednich sezonach zawsze w takich przypadkach okazywało się, że popełniał głupstwo, a Egbert paczał na niego wtedy z mieszaniną smutku, zadumy i politowania :D
Poza tym wątek miłosny Haralda do wycięcia, Floki jednak nudy, Bjorn do wycięcia, poproszę o więcej Alfreda, jego brata, o którym do tej pory nie miałam pojęcia :o Proponuję również zamiast przewidywalnego topornego konfliktu na linii Ivar-Ruchacz, konflikt bardziej subtelny Ivar-Alfred.
"YOU CAN'T KILL ME, I AM IVAR THE BONELESS!!!!!!"
Alfred będzie raczej walczył z Guthrumem, synem Torvi z pierwszego małżeństwa, ale to już wtedy gdy sam będzie królem ;)
Mimo wszystko obaj aż się proszą o bycie stronami konfliktu :) Są w podobnym wieku, jak Ragnar i Egbert.
Akurat tu się nie zgodzę, Ubbe i Ivar to tak jak ktoś napisał Ragnar podzielony na dwoje i o ile Ivar jest po prostu szalony (tyle epitetów mógłbym tu wpleść, ale cenzura filmwebowa) o tyle Ubbe chce poznawać po prostu świat (sceny w kościele + oferta pokoju) i rozwinie skrzydła za parę odcinków, na razie wydaje mi się że do niego nie do końca dociera że Ivar tak totalnie ma w dupie reszte braci i liczy się dla niego tylko podbój. A Biskup ruchacz mam nadzieję że rozwinie się jeszcze bardziej, ale na razie jest fanatycznym klechą z pasją odrąbywania głów poganom. I w sumie to tyle, a konflikt między braćmi cały czas się zaostrza, dajmy jeszcze im chwilkę czasu, ma być 20 odcinków, a jeszcze 4 temu walczyli razem by pomścić ojca ;) Także powolutku, jeśli cały sezon będzie na porównywalnym poziomie to ja propsuję mocno.
No ale z czym się nie zgadzasz :) Przecież nie mam nic przeciw konfliktowi braci, tylko formie, w jakiej jest to pokazane.
Tzn. nie mam nic przeciwko, ale równocześnie z sympatią wspominam ten okres w poprzednim sezonie, kiedy Ubbe współpracował z Ivarem i obaj wspaniale się uzupełniali. Wtedy Ubbe był agresywny, mściwy i świetnie dogadywał się ze swoim szalonym bratem. A teraz nagle takie przeciwieństwo.. troszku dziwnie.
Wiadomo, że dla fabuły konflikt musi być. Ale ja zawsze miałam słabość dla przeciwieństwa, czyli współpracy, szczególnie ludzi o różnych charakterach, temperamentach, wartościach, itp.
Teraz Ivar nabrał pewności siebie - Ubbe stał się mu przeszkodą w realizacji jego szalonych planów.
Nie byłaś troszkę zażenowana tymi krzykami Ivara? Stali od niego parę metrów cała armia i żaden geniusz nie strzelił i nie zamknął mu tej krzyczącej japy, trochę naciągane. Miało to pewnie być takie woooow jaki wariat, ale na logikę to wyglądało idiotycznie.
Nawet nie :) Podobny myk odbył się w Narcos i choć człowiek włosy drze z głowy NO WEŹŻE STRZELAJ I ZAKOŃCZ SPRAWĘ to ja to jakoś tak kupuję ;)
Na polach bitew logika zza klawiatury szwankuje :) . W czasie jednej z bitew Napoleona, gdzie ginęły tysiące ludzi, obie armie zaczęły płakać widząc płonące gniazdo bociana i szalejącą ze smutku bocianicę.
Może i bajka, ale dobrze opowiedziana! A co do niepewności wywołanej nieoczekiwaną sytuacją, to jest to zjawisko naturalne. Z tym, że to by minęło - gdyby było więcej czasu.
Może się bali, że to szatan ich odwiedził i każdy bał się wystrzelić żeby nie być przeklętym. To proste czasy kiedy wszyscy tłumaczyli każde zjawisko Biblią.
"kiedy Aethelwulf się podjarał - w poprzednich sezonach zawsze w takich przypadkach okazywało się, że popełniał głupstwo, a Egbert paczał na niego wtedy z mieszaniną smutku, zadumy i politowania :"
Dobre podsumowanie myśli świętej pamięci Egberta :)
Ivar już w poprzednim sezonie chciał być przywódcą wielkiej armii. Bjorn mu wtedy stał na przeszkodzie.
Było 100% pewne, że jak odpłynął zdominuje szybko Ubbe, a Hvitserk jest zupełnie bez charakteru.
Oby w tym sezonie wątek Bjorna był znacznie lepszy niż w poprzednim sezonie, który okazał się zmarnowany.
Równie dobrze mogłoby go nie być.
Ten sezon póki co jest fantastyczny. Historia synów jest w moim odczuciu ciekawsza, niż samego Ragnara. Ivar robi ten sezon niesamowicie i jest to mój ulubiony charakter ever. Przebiegły, cwany, charzymatyczny i genialny taktycznie; uwielbiam go.
Wcale nie dziwie się Hvitserkowi, że wolał zostać z Ivarem. Swoją drogą to bracia niezle się ośmieszyli tą wyprawą do Saxonów, było pewne że nie wyjdą bez szwanku i tu ponownie górą Ivar. Czekam co teraz dalej wykombinują Angole :D
Bardzo podobał mi się ten odcinek. mamy i szybką akcję, bitwę, wątek miłosny i długie kontemplowanie krajobrazów Islandii, wraz z wikińską mistyką.Tym razem bitwa nie urąga specjalnie logice: dwaj wojskowi amatorzy, król i biskup dali się podpuścić Iwarowi, i aż dziw, że część ich armii ocalała. Nie przeszkadza mi scena z urągającym Iwarem i zdumieniem Sasów. Takie niespodzianki powodowały konsternację na polach bitew.
Ubbe nie chciał podporządkować się Iwarowi i totalnie się skompromitował w oczach Wikingów. Chciał powtórzyć manewr Ragnara z pokojem, ale po stronie saskiej zamiast cwanego Egberta jest tym raz gromada pustogłowych fanatyków. Sasi dzięki Ubbemu odzyskali wiarę w siebie - bo kto prosi o pokój czuje się pokonany. Owszem, Alfred jest myślący, ale na razie nie ma głosu. A Wikingowie nie chcą być rolnikami, chcą łupić i mordować. Dla Ubbego nie ma tam miejsca. A Iwar osiagnął swój cel i samodzielne dowództwo.
Zgrabnie są przedstawione sceny z królem Haraldem. Kochający go lud i zderzenie z Astrid, która udowodniła, że nie idzie do łózka za parę błyskotek. Harald przyjął złamany nos z humorem, dzięki czemu zapewne zdobył serce Astrid. A ta udowodniła, że ma charakter godny królowej.
Bjorn będzie udawał kupca na 3 okrętach? To daje pole do pokojowego pokazania kotrastu kultury islamskiej i nordyckiej.
Słowem, udany odcinek i oby takich więcej.
A, i ciekawy wątek z tą niewolnicą, którą Iwar chciał złożyć w ofierze, a potem obdarzył ją wolnością. Czyżby był on do innych uczuć poza nienawiścią?
Dla mnie akurat kwestia Ivara robi się groteskowa.
Jakkolwiek historia czy tam legendy by nie były - jemu wszystko wychodzi, on świetny strateg, on najlepiej się zna, on najwięcej ma do powiedzenia. Zrozumiałe, że kompleksy wobec braci powodują, że podświadomie ma ambicję bycia lepszym, ale wychodzi to trochę na wyrost. Oglądanie walki Sasów i Normanów, podczas gdy Ivar siedzi i robią slow-mo na jego twarz, bo jest taki szalony, bo trzeba pokazać szaleństwo, "łe-he-he" śmiech i krew... Ogólnie, raz pokazać. Okej, ale jak co chwila rzucają to to się nudne i niepotrzebne robi.
Robienie z Sasów idiotów też smutne. Ale oczywiście wszystkowiedzący ogarnęli. Angole ślepi, nie widzą dołu z kolcami, nie wyczuwają usuwającego się gruntu i niczego się nie spodziewają.
Z Ubbe też robią idiotę i choć nie jest on zbyt lotny, to powoli coś nie coś zaczął się rozkręcać. Aż żal mi go było.
Wątek Bjorna i Halfdana mogli już zostawić na kolejny odcinek. Ochłap wspominki o różnicy priorytetów braci HH - wiele nie dał. Nie podsycił, a bardziej zirytował.
Pięknowłosy wspaniała fajtłapa i można do niego chylić głowę, natomiast Astrid jest bo jest.
Bywały lepsze i gorsze odcinki, ale mam akurat przesyt wciskania super-wspaniałego, bo szalonego Ivara.
Co prawda, wątek Flokiego też nieszczególny, ale przyznać muszę, że brakuje mi klimatu pierwszego i drugiego sezonu, kiedy ta mitologia oddanie bogom było faktycznie zauważalne, obecne i wiodące. Liczę, że do tego wrócą.
Chyba Ivar ma wejść bardzo wysoko żeby efektowniej walnąć o ziemię. Na razie pewnie wszystko będzie mu się udawało, a potem będzie bardzo zaskoczony jak w końcu Angole rozgryzą jego strategię. Angole to chyba wszędzie lezą na oślep bo "Bóg z nami" i takie podobne historie. Skoro oni walczą za "prawdziwego" Boga przeciwko poganom to mają jakoś więcej wiary, a mniej ostrożności, tak to widzę. Ten Pięknowłosy jest taką ofermą, że aż przykro patrzeć. On chce być królem, a się boi Astrid? Nuuudaaa! I nuda jeszcze pielgrzymujący Floki. Mam nadzieję, że dotarł do Valhalli i tyle go widzieliśmy, bo to jednak postać ze świata Ragnara. Ragnara już nie ma więc jego już też mogą się pozbyć. Zrobił swoje.
Prawdopodobnie tak będzie w przypadku Flokiego. Smutno, że w ten sposób mogą zakończyć postać, ale lepiej tak niż jak mieliby go całkowicie sknocić, co niestety zaczęło dziać się u Lagerthy gdzieś od 3. sezonu.
Angole też po prostu. Może faktycznie jak określiłeś (bądź, za co przepraszam, określiłaś) przy większej wierze mniejszy rozum, choć Egbert jakoś problemu nie miał. Niemniej, widać i razi to faworyzowanie grupy, a tym bardziej postaci.
Bo, jak pisałam powyżej, w przypadku Ivara już nie kwestionuję tego, że faktycznie ciągnie serial i jest charakterystyczny, ale za dużo się udaje i to po prostu razi. U Ragnara było podobnie, ale odnoszę wrażenie, że było to po prostu subtelniejsze.
Astrid mogła wyskoczyć z tej łodzi i paść. Pięknowłosy mnie bawi i załamuje. Nie potrafię określić, co bardziej.
Pozdrawiam!
"Prawdopodobnie tak będzie w przypadku Flokiego."
Serio nikt nie skumał, że to Islandia, a nie Valhalla?
"pielgrzymujący Floki. Mam nadzieję, że dotarł do Valhalli i tyle go widzieliśmy."
Serio nikt nie skumał, że to Islandia, a nie Valhalla?
Wiedziałam, że to Islandia. Sądzę, że Valhalla to raczej nie miejsce:P Miałam po prostu nadzieję, że ma zwidy i zaraz umrze, ale niestety nadal żyje. Nie widziałam dwóch ostatnich odcinków więc nie wiem czy w końcu zawiózł swoich wyznawców w nowe miejsce czy nie.
No, na pewno lepiej niż pierwsze 2 odcinki, Ubbe na szczęście się odciął od oszołoma, Astrid bardzo fajnie. Ivarowi chyba coś tam stanęło jednak w gaciach na widok pani z wielkim tyłkiem ;-) scena z wrzaskiem Ivara nawet niezła (jak na niego) król Norwegii rubaszny pijaczyna i nawet nie pobił (i nie zgwałcił) wybranki, ma za to u mnie plusa. Bjorn planuje przygody z Arabami jak mniemam. Floki trochę marnuje czas antenowy ze swoimi podróżami z National Geografic. Dobrze się to oglądało bez Lagerthy. Ubbe widzę że dogada się kiedyś z Alfredem (przynajmniej na chwilę) ale dopiero jak ten biskup ruchacz padnie. Mogę powiedzieć że ten odcinek to tak 8/10 bym ocenił, spoko.
"Swoją drogą Biskup tak jak podejrzewałem, będzie odpowiadał krwią za krew, czyli na żadne pokojowe posiedzenia się nie zgodzi."
Gdyby tak było. Ubbe i Hvitserk powinni być martwi.
Sceny batalistyczne na +. Naciagane ocalenie Ivara, bezproblemowo mogli go zabić strzelając z łuku, gdy siedział przy wozie. Biskup ruchacz też ocalał, gdy wokół niego padali jak kłody. Coz taki scenariusz, ale wyszło nienaturalnie.
Dla mnie to jest możliwe. Ivar jest kaleką, a mimo to nie lęka się wrogów i wręcz ich obraża. Może Sasi bali się, że to diabeł wcielony, albo jakichś czarownik?
W tym serialu to norma. Ile razy tak było, że Ragnar stał bez tarczy pod obstrzałem, wszyscy dookoła padali (mimo, że się osłaniali), z Rollo i paroma innymi głównymi bohaterami było podobnie.
nie tyle umarł co wydało mu się że umarł. On tam po prostu ma srogie psychodeliczne jazdy jakby się grzybów najadał. A piękny krajobraz w takiej sytuacji sprzyja wyłapywaniu z otoczenia rzeczy/kształtów które zdają się mieć jakieś znaczenie, Są dwie opcje - albo zwariuje i go spotkają gołego za 2lata nie potrafiącego mówić albo wyjdzie z tych pustkowi niedługo odmieniony z jakąś "misją od boga" wbitą w łeb. Obstawiam ofc bardziej to drugie
a ja nie miałem gegry na maturze, szkołę skończyłem z 12 lat temu, a bez problemu rozpoznałem Islandię, choć tam nie byłem jeszcze.
Jeszcze takie sprawy rzuciły mi się w oczy. W scenie Ivara z niewolnicą, ta mówi do Ivara sparafrazowanymi słowami Ragnara. Wrażenie jest, jakby Ivar zakochał się w niewolnicy?
Podczas sceny Ivara z Sasami, widoczne jest wahanie Ubbego, czy ratować brata. Wstrzymał swoich wojowników i dopiero za moment pozwolił im ruszyć na ratunek Ivara. Liczył, że Sasi zabiją w końcu Ivara? W scenie konfrontacji biskupa z Ivarem, Ivar wygląda jak wcielony diabeł. Biskup zaczął wręcz odprawiać egzorcyzmy.
Na początku też to odebrałem jakby Ubbe chciał by brat zginął ale po przemyśleniu naszło mnie, że nie. Ivar zdobywał przewagę psychologiczną nad przeciwnikami. Gdyby ruszyli od razu to ktoś by go przekuł strzałą. A tak to mamy unurzanego we krwi bezbronnego kalekę który lży i wygraża wrogom a jego ludzie czekają aż skończy. Kim on jest? To jakiś nadczłowiek, demon, cokolwiek. Ubbe wyczekał i wybrał odpowiedni moment na szturm. Nie za wcześnie i nie za późno. W obu przypadkach Ivar by zginął. Gdyby ruszyli wcześniej niż się skończyła jego przemowa to dostał by jako pierwszy z łuku bo ktoś by nie wytrzymał. Gdyby ruszyli ciut później też by dostał bo by nastąpiło zmęczenie materiału i weszło chłodne myślenie. A tak to mamy charyzmatycznego Ivara w transie i obie strony nie wiedzą co zrobić. A tak poza tym to wolę Ubbe niż Ivara, mimo wszystko.
a jak na mnie Ivar po prostu spękał w tej bitwie lub miał cel w tym żeby armia króla Haralda została osłabiona a on zabity. tylko te 2 opcje widzę
Wyprawa Flokiego właściwie nie ma większego sensu i zabiera tylko czas antenowy. Mogli to skrócić, do jednej sceny, a nie rozwlekać na 3 odcinki. Rozumiem, że znalazł Islandię i dostał tam jakiegoś “oświecenia”, ale został ten wątek za bardzo rozwleczony. Jedynie ładne widoki.
Astrid mnie draźni. Niby babeczka z jajami, ale coś w niej jest takiego, że nie daję rady jej polubić. Zapewne najpierw podnieci się wizją bycia królową Norwegii, ale pewnie potem zdradzi Haralda. A on? Taka fajna postać i nie wyobrażam sobie, że miałby ponieść klęskę. Powinien sobie znaleźć nową królową ;) Odnoszę dziwne wrażenie, że Pięknowłosy płynął do Kattegat tylko po to, by znaleźć żonę :p
Scena Ivara z niewolnicą naprawdę super. Czy ta niewolnica była z Yorku? Aż dziw, że taka odważna w obliczu bycia złożoną w ofierze. Tyłeczek miała dorodny ;) Słowami popieściła jego ego. Ivarowi ewidentnie coś drgnęło i już poczuł się, jak król świata, bo udowodnił swojemu nieżyjącemu bratu, że jednak “jest mężczyzną”, więc teraz nikt się z niego nie będzie nabijał. Może płodzić potomków i stać się jarlem/królem. Dziwię się, że sobie nie zatrzymał niewolnicy i nie zrobił z niej nałożnicy, ale dziewka miała dużo szczęścia.
Alfred - na razie jest dla mnie nijaki. Nie wiem, czemu tak się nim zachwycacie. Etewulf (wybaczcie, jeśli przekręciłam imię) jest bardzo dobrym wojownikiem, ale faktycznie w taktyce nie jest zbyt dobry. Biskupem kieruje chęć zemsty i też z tego powodu popełnia błędy, ale mam wrażenie, że jeszcze pokaże na co go stać.
Nie wiem, czemu za to nie lubicie Bjorna :) Jedna z ciekawszych postaci. Robi kolejną wyprawę i towarzyszy mu Halfdan. Bardzo fajna scena, kiedy obaj mówią, że chcą przygód.
Bitwa cóż.. tu się zgodzę, że Saksoni wpakowali się w pułapkę, jak owieczki na rzeź. Cudem Alfred i brat ocaleli. Zabawny motyw, kiedy koło biskupa przelatuje masa strzał, jego żołnierze padają, jak muchy, a on stoi nienaruszony ;D Podobna scena z siedzącym Ivarem - jedna strzała ugodziła go w nogę - wow. Nie wiem, w ogóle po co Ivar jechał na tym swoim powozie. Czy Ubbe się wahał, by bronić brata? Raczej nie wiedział, cóż ten wyczynia i chyba opanował go lekki szok :p Fajny moment, kiedy biskup wymierzył mieczem w Ivara. Mam nadzieję, że jeszcze dojdzie do ich spotkania.
Ubbe - toż to kopia Ragnara! Po tym odcinku normalnie się zakochałam. Wcale nie dziwię się, że odłączył się od szalonego brata. Ubbe, chyba zaraz po Bjornie jest jedynym z braci, który ma jakieś skrupuły. Popełnił błąd chcąc rozejmu, ale Ragnar również popełniał błędy. Tak, jak jego ojciec marzy o pokoju i osiedlaniu nowych terenów. Też kręci go podbój, ale nie pragnie łupić za wszelką cenę. Hvisterk (również nie pamiętam dokładnie imienia), jest rozdarty, bo do momentu dostania “linczu od Saksonów” był po stronie Ubbe, a teraz wydaje mu się, że może coś ugra przy Ivarze. Zobaczymy, jak rozwinie się jego postać.
Czy Ubbe był w szoku i dlatego zwlekał z ratowaniem Ivara? Cóż, wprost wydał komendę dla żołnierzy, aby stanęli. Wcześniej już nie raz w odc. 1 i 2 ściął się z Ivarem. A co do Hvitserka, to poparł on wczesniej plan Ivara ataku na Jork i podczas bitwy widać było, że radosć mu sprawia mordowanie. Mentalnie mu bliżej do Ivara, niż Ubbe.
Możesz mieć rację. Myślę, że po ostatnich wydarzeniach na pewno Ubbe nie rozpaczałby po śmierci Ivara. Myślę, że ich konflikt urósł po tym, jak Ivar zabił Wężowe Oko. Teraz pewnie, by go nie ratował ;) Choć zobaczymy, jak się potoczy akcja. Hvitserk jest jeszcze mentalnie chłopcem. Słuchał się Ubbe, ale obecnie woli szalonego Ivara.