Jak dla mnie sceny walki w tym serialu są nie do przebicia :D Nie są przesadzone jakimiś
efektami co sprawia, że inne seriale/filmy z walkami na broń białą pozostają daleko w tyle.
Dokładnie, sceny walki zrealizowane są znakomicie. Nie to co zupełnie odrealnione, matrixowe efekciarstwo w Spartakusie. Również to co prezentuje Gra o Tron w tym elemencie, nie umywa się do Vikings...
Widziałeś może wiele dobrych scen walki w Grze o Tron, zrealizowanych z takim rozmachem jak w Vikings? Bo ja nie. Sceny walki w Grze o Tron są zazwyczaj krótkie, chaotycznie zmontowane i było ich niewiele do tej pory(chociaż w książce nie brakuje "materiału" nawet na epickie bitwy) a i ich realizacja też jakoś nie zachwycała, zwłaszcza w porównaniu z tym co prezentuje jak dotąd Vikings.
Widział-AM. Walki są krótkie, bo polegają na ogół na pojedynkach, które przecież kończą się śmiercią jednej ze stron. Nie podobało ci się starcie Bronna i ser Vardisa w pierwszym sezonie albo Jona Snow z Qorinem Półrękim w drugim? Przyznaję, że moment ataku Amorego Lorcha na Yorena i chłopaków z Nocnej Straży był krótki i mało zgodny z książką (coś w stylu "spalmy wszystko, widza to zadowoli"), ale realizacji nie ma się co czepiać. Nie myśl jednak, że zaczynam trollować Vikings, ten serial jest obecnie moim ulubionym i to właśnie przede wszystkim za sceny walki. Cieszę się, że ostatnie lata rozwijają w światowym kinie coś takiego rodzaju, typ filmów, który serio chce do kogoś trafić.
Po prostu kierowała mną ciekawość Twojego zdania na temat GoT. ;)
Sorry, nie wiedziałem że jesteś dziewczyną/kobietą:) Jestem fanem zarówno GoT( chociaż wolę bardziej książki) jak i Vikings. Oczywiście w GoT również nie brakuje fajnie zrealizowanych scen walki czy pojedynków, jak chociażby te o których wspomniałaś, jednak w Vikings jest ich więcej i są pokazane jednak z wiekszym rozmachem. Weźmy chociażby przykład obrony królewskiej przystani, która w książce była opisana jako epicka bitwa, a w serialu została pokazana jako krótka i niezbyt emocjonująca potyczka.
W GoT po prostu większy nacisk położono na fabułę oraz intrygi, które w książkach są niezwykle złożone i wielowątkowe. Poza tym, twórcy serialu sami nałożyli sobie ograniczenia w postaci zmieszczenia fabuły jednego, przepastnego tomu książki Martina w zaledwie 10 odcinkach, więc siłą rzeczy musieli ograniczyć pokazanie scen walki, żeby zmieścić wszystkie istotne wątki fabularne. Osobiście uważam że każdy sezon powinien mieć więcej odcinków, inaczej traci na jakości względem książki.
Ja najbardziej lubię Vikings nie tyle za świetne sceny walk, co przede wszystkim za niesamowity klimat osadzony w kulturze wikingów, ich zwyczajach i mitologii. Jak dla mnie, już za same przepiękne widoki, plus nastrojową muzykę można pokochać ten serial.
Jestem z pokolenia które w wychowało sie na komiksach o Thorgalu i stąd wzieła się już od dzieciństwa moja fascynacja kulturą wikingów oraz mitologią nordycką, która pozostała mi do dziś.
Musze jednak przyznać że zaskoczyłaś mnie swoją odpowiedzią. Zawsze myślałem że sceny walki to ostatnia rzecz która może sie podobać płci pięknej w serialach, a tu proszę, fanka rzeźni:)))
Bez scen walki nie ma akcji, a bez akcji nie ma dobrego serialu. :)
Dobrze, że wspomniałeś o widokach, te w Vikings są naprawdę przepiękne. Irlandię można pokochać choćby jedynie za krajobrazy i irlandzką/celtycką muzykę. Zwyczaje o których mówisz są doskonale pokazane, widz uczy się stopniowo nordyckiej kultury i może dowiedzieć się czegoś o historii (bądź co bądź bardziej przydatne od GoT, jako sagi fantasy). W Vikings mamy naprawdę świetną robotę i twórcom serialu trza solidnie polać.
Zgadzam się, że Blackwater był słaby w porównaniu do książki. Przeczytałam całą sagę i kocham martinowski styl, a więc widząc Tyriona z nosem byłam zawiedziona. A co do Thorgala Aegirsona to chwała ci, bo ja również jaram się nim jak flota Stannisa. ;)
"Zawsze myślałem że sceny walki to ostatnia rzecz która może sie podobać płci pięknej w serialach" pssst są nawet takie baby, które odrzuca romans, szczególnie taki niepotrzebny i robiony na siłę, żeby zadowolić tak zwany "target kobiecy" cokolwiek on znaczy :D
DOBRZE pokazane walki - *kciuki w górę*
" szczególnie taki niepotrzebny i robiony na siłę, żeby zadowolić tak zwany "target kobiecy" " -
Ochhhhh :) emo_waitress juz troche czsu minęło od zakończenia Spartakusa a ty dalej nie możesz wybaczyć twórcom Gannicusa i Sibyl ? :P
A żeby nie było offtopu.
Walki w różnych seriach bywają różne , to jak są ukazane zależy od tego jak twórcy ukazują całokształt serialu .
I tak jak pokazanie walki w stylu "Spartakusa" w "Vikings" było by nie do przyjęcia tak i działa to w drugą stronę , "Spartakus" z walkami ukazanymi w stylu "Vikungs" wiele by stracił na tak zwanej "miodności".
Inny serial , inny klimat , inny sposób pokazywania walki , dla mnie nie ma to różnicy byle by tylko styl walki pasował do stylu całego serialu i tak jak mi się podobały walki w "Spartakusie" tak i mi się podobają walki w "Vikings" .
Hm. Y. Tentego. Ok. >.> Czyżby moja niechęć do tej pary rozlała się po innych forach? :o
Przyznam, że pisząc tego posta nie myślałam o Spartacusie, aczkolwiek to również można odnieść do tego serialu.
Ogólnie nie lubię romansów w książkach i kinematografii z paroma wyjątkami.
A walki to tylko dobrze zrobione. Dziś np. wynudziłam się na walce w GoT.
W Vikings podoba mi się używanie toporków, co jest miłą nowością. Zazwyczaj w filmach z rodzaju "jak to drzewiej bywało" walczą na miecze.
Ale to było do przewidzenia, bo ja kochać panów ganiających z toporami (DONAR) :D
Topory były łatwiejsze do wykonania a co za tym idzie dużo tańsze niż miecze, na miecz to tylko bogaty mógł sobie pozwolić. Skoro Tobie bardziej podobają się chłopaki z toporami to zgaduję że wolisz bogate wnętrze i gęstą brodę niż lalusia z mieczykiem heheh
Sami w jednym odcinku przyznali, że stal pokonanych wyspiarzy jest lepsza. Z tego co gdzieś czytałem, miecze sprowadzali później od Franków i sami oprawiali rękojeści, zdobili.
Topory są powszechnie spotykane w grobach wojowników skandynawskich, a miecze, stalowe hełmy i kolczugi - rarytasy dla jarlów oraz najlepszych i najbogatszych wojowników, zwłaszcza w tamtych czasach - 800 rok.
Walki rzeczywiście są dobre, bo zachowano proporcje w widowiskowości i w realiźmie. Pod tym względem Spartacus to dno, zwłaszcza w walkach legionistów z gladiatorami, a GoT - napompowali kupę kasy w to, by wojownicy dobrze wyglądali w każdym detalu, ale zabrakło już czasu i kasy na lepsze wyszkolenie aktorów i statystów.
Dobrze zrealizowane sceny zpojedynków są w "Królestwie niebieskim" chociaż tam też było z tym skąpo, a znakomity pojedynek Baliana z Guym, został wycięty z podstawowej wersji.
Brak epickiej bitwy w GoT to bardziej zasługa kosztów niż musu upchnięcia całego tomiszcza w 10 odcinkach. Jeśli coś zostało wycięte z braku czasu antenowego to bękart Boltona, no ale mogę się mylić bo o zgrozo, podobno mi się zdarza ;p;p
Potyczka na plaży z sasami i wciąganie delikwenta za ścianę tarcz by go inni ukatrupili to po prostu coś pięknego. Nie tylko efektowne sceny walki ale i sensownie pokazane, nie skakanie i wiszczenie w stylu Spartacusowym. Vikings trzyma fason i szkoda ze już koniec sezonu, będę tęsknić jak za ukochaną kobietą hehe no może nie aż tak ale będę ;p
Wyobraźcie sobie serial o przygodach Thorgala, mówię Wam z ręką na sercu, w tej intencji nie tknę wódy przez rok :D
Thorgal, zwłaszcza w klimacie takim jak w filmiku poniżej, to by było coś pięknego.
https://www.youtube.com/watch?v=2FDvs48nvCg
Byłam wielką fanką Thorgala, od kiedy moi rodzice kupili mi Krainę Qa jak jeszcze byłam dzieckiem (parenting - you're doing it right).
Ale to co się dzieje od czasu Wilczycy zakrawa na kpinę. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale Thorgal jest teraz w komiksach traktowany jak super laska w popkulturze. Jak Bella w Zmierzchu. Czyli - gdzie się nie obejrzy, kobity lecą na niego jako te pszczółki na miód.
Przygody Thorgala sprowadziły się teraz do: ach ach, my chcemy jeno w spokoju żyć. me and my family, ale gdzie się nie pojawimy, jakiś potfur nas wygania a dziunie leco na biednego Thorgalka.
Natomiast stare komiksy są a juści zajebiste. Moje ulubione to Władca gór, Alinoe i Upadek Brek Zarith :)
Tak to już jest z seriami które nie chcą się same skończyć...
nie da się trzymać poziomu w nieskończoność, Nawet Modę na Sukces on kiedyś spotka ;)
aj ten pośpiech... ja muszę swoje starocie w takim razie odkurzyć bo więcej zgaduję co w tych numerach było które wspomniałaś niż rzeczywiście pamiętam
swoją drogą może to przychodzi z wiekiem, zaprzestałem zbierania Thorgala już jakiś czas temu, ładne obrazki to dla mnie za mało, w komiksie za wiele treści nie zmieścisz
Mam stare zeszyty Thorgala, a nawet powymieniałam zniszczone czytaniem ulubione tomy :) Nowe oblukałam *khe khe* na necie i dobrze, bo by mój portfel dokonał samospalenia, że wydalił z siebie kasę na ten szajs.
"nie da się trzymać poziomu w nieskończoność, Nawet Modę na Sukces on kiedyś spotka ;)" BLUŹNISZ :D
aj tam bluźnię... nie prawdą jest co kobieto rzeczesz ;) ja plotę ;p
Ale to co się dzieje od czasu Wilczycy zakrawa na kpinę. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale Thorgal jest teraz w komiksach traktowany jak super laska w popkulturze. Jak Bella w Zmierzchu. Czyli - gdzie się nie obejrzy, kobity lecą na niego jako te pszczółki na miód.
````a to mi dało do myślenia... zauważyłem niebezpieczną tendencję: idzie młodzieniaszek za raczkę z panną i jej torubunie niesię :( nie torbę, walizę.... kopertówkę :D
no i te fikuśne fryzury ( nie neguje nie kopać mnie hje hje )
nadchodzą czasy gdy to dziewczyny będą rwały lachony, a na poważnie na leniucha jadą już...
poważnie tak je zniszczasz wzrokiem ? rysujesz ?
Te numery, które wymieniłaś są faktycznie świetne, lubię jeszcze Łuczników. Jako dziecko bałam się zielonowłosego Alinoe. ;)
Zgadzam się, że od czasu Wilczycy "Thorgal" to już nie to samo. W tym przypadku "you had one job" co do kontynuacji trochę upadło.