Nie rozumiem jak można w obcym, wrogim kraju, praktycznie w trakcie wojny, nie wystawiać wart wokół obozowiska. To przecież elementarz każdego dowódcy. Jak można było pozwolić otoczyć się przez przeważające siły i pozwolić się zaatakować z zaskoczenia?
Nie tyle wartownicy co samo umiesjcowienie obozu. Zdrowy rozsądek podpowiada aby rozbić go w miejscu naturalnie ułatwiającym obronę a nie wzdłuż drogi, w jarze z łatwo dostępnymi grzbietami. Mimo wszystko po tym odcinku czuję że będę kibicował Rollo w jego zmaganiach z bratem, to chyba przez tą noc z książniczką ;) No i trochę go rozumiem, los daje mu szanse i ją wykorzystuje.