Założyłem ten temat aby nie śmieć. Wszystko o 4 sezonie.
Zacznę.
Skromnie zaczęli. Biednie ze snem, ale w sumie w miarę spoko z tego wybrnęli (jeśli nie zagłębiać się w
detale).
Niestety moja ciągła obawa, że końcówka się zepsuje wciąż istnieje. Dwa odcinki, a oni wciąż są w d. z
zakończeniem. Nic kompletnie nie idzie w stronę końca. Jenna wyjedzie, więc zostanie im czysto wątek
Wilfiego i Rayana co może negatywnie odbić się na ciekawych wątkach. ale niech Matt Damon będzie z tym
serialem.!
Misiek oczami Wilfreda i odcienie szarości pozamiatały.
A Amanda Amandą. Bruce wraca!
zgadzam się! 6 odc za nami a dalej nie wiemy co dokładnie chodzi . Obstawiam chrobę psychiczną Rayana ale o ostatnium odcinku sam nie wiem...
SPOILER
jak Wilfred mógł wziąśc plecak kupić te kilka rzeczy spakować do plecaka i przynieść do szkoły Jofreeya ?
jak mógł sam się związać ?
dlaczego Bruce (to inny aktor go chyba grał niż w poprzednim sezonie...albo się mylę!!) jest po zdjęciu kostiumu psem jak Wilfred?
już mam niezłe kuku w głowie..
ktoś spróbuje zanalizować to ?
Wg mnie odpowiedź na pierwsze dwa pytania jest jasna, i uparcie twierdzę, że to wszystko robi Ryan, ale jego chory umysł "winą" obarcza Wilfreda. Ryan mógł spakować plecak, tak samo jak związać psa.
Tak, Bruce'a grał ktoś inny.
Moim zdaniem: Ryan jest chory. Teraz ubzdurał sobie dwóch bogów, dobry - Matamon, i zły - Krungel (Krugel, jakoś tak). Myślę, że część jego świadomości czuje, że Wilfred jest zły i mu szkodzi. Zaczęło to trochę do niego docierać, więc ta chora część umysłu wyszła na przeciw temu objawieniu. Stworzyła "złą" wersję Wilfreda. Ryan zaczynał podejrzewać, że to Wilfred jest Krungelem. Żeby przekonać zdrową część jego świadomości ta zła musiała "dać twarz" wrogowi. W sensie, bez dowodu na to, że Wilfred nie jest zły Ryan nie uwierzyłby tak łatwo. Kiedy pojawił się ktoś, kto wręcz przyznał się do bycia złym cała wina z Wilfreda uciekła. Jak teraz Ryan może podejrzewać Wilfreda, skoro ktoś inny się przyznał do winy? Nie może. Świadomość Ryana się uspokoiła i znowu znalazł się pod opieką Wilfreda, nie kwestionując jego przyjaźni i szczerości.
Kurdę, mam nadzieję, że we miarę to wytłumaczyłam, bo te psychologiczne rozkminki są trudne do opisywania.
Jest też druga wersja, którą znam z imdb. Ryan próbując popełnić samobójstwo (jeden z najcięższych grzechów), niejako powołał do życia szatana (Wilfreda), który teraz mu towarzyszy i niszczy jego życie w ramach pokuty za owy grzech. Ja tkwię przy swojej wersji z chorobą, ale ta próba wytłumaczenia kim/czym jest Wilfred ma dużo sensu.
Zgadzam sięz drugą opinią !! Bardzo ciekawa hipoteza : )
Rayanem rządzi demon ! ;]
no ale za 4odc wszystko będzie wiadomo : )
zdaję sobie sprawę ,że to trudno wytłumaczyć !!
ubolewam, żę to najsłabszy sezon !!
Jeżeli Rayan jest świrem to piwnica nie istnieje, a co za tym idzie wszystko co w piwnicy to tylko urojenia Ryana, = nie był związany. Ale tak myślę, że zwykła choroba psychiczna Ryana zawiodłaby mnie jako wyjaśnienie zagadki Wilfreda.
P.S. Dowiedzieliśmy się jednej ważnej rzeczy - Misiek jest transem i alkoholikiem ;)
A co do Bruce, to było wyjaśnione, chyba, że nie zrozumiałaś po angielsku. Ryan odkrywa, że Bruce zachowuje się jak pies (piłeczka), ten wtedy przyznaje się, że jest psem i to on jest Krungelem, które niszczy życie Ryanaowi sam nie wie dlaczego.
Bruce jako Krungel wyjaśniałby te ciągłe jego gry z Wilfredem (taka walka dobrego boga Matamona czy jak mu tam, i złego Krungela). Potem jednak Wilfred tłumaczy Ryanaowi, że Bruce tylko udawał Krungela, bo Wilfred mu o tym opowiedział wcześniej.
Co do Bruce jeszcze. Na początku 6. odcinka jest przebrany za typa, który potem na koniec rzeczywiście sam odbiera paczkę (ten sam, który żądał przez telefon 10k dolców). Skoro Bruce wie, jak ten siwy tajemniczy typ wygląda, to znaczy, że mają jakieś powiązania (Kult? Bruce jako Krungel?).
Jak na razie bardzo tajemniczy sezon. Może trochę mniej humoru ale i tak trzyma poziom.
Dzięki : ) to mi umknęło z tym Brucem akcja : ) dzięki :)!
mimo wszystko niezły uj... z Wilfreda, że Wilfred powiedział wcześniej Brucowi o wszystkim ;d
Dzięki za tą opcję z imbd. To świetny pomysł i ciekawie możnaby to rozwiązać. Choroba mimo, że wydałaby się ciekawa, to jest ciągana od tak dawana, że czułbym się lekko rozczarowany. Ale... co mnie martwi - w tym sezonie wprowadzili ten cały kult, posąg, miesjce - przeszło na dwóch bogów, to rozwiązali nawet ładnie, ale cała sprawa z kultem wciąż jest nierozwiązana co dalej śmierdzi kiepskim SF zakończeniem. Jestem przed nowym odcinkiem więc może czegoś nie wiem.
odc. 7 - scena końcowa rozwaliła mnie :D Dobre też było stwierdzenie Wilfreda, że matka Ryana wygląda inaczej ;-) Co ci aktorzy tak się zmieniają? Bruce, matka Ryana - dziwnie.
Nie wiem jak oni chcą to zakończyć. Też byłabym trochę rozczarowana jakby to była wyłącznie choroba psychiczna. Wolałabym coś bardziej pokręconego, no i Matta Damona w finale ;-)
przy takim małym budżecie ( podobno głównie kase wyłożył aktor grający Wilfa i ktoś jeszcze , w dodatku przeniesiony serial na inną stację) to wydaje mi się, że Mata może nie być chodź bardzo bym chciał... no nic czekam na napisy 7...
tylko 3 do końca ??????? WTF :|
Odcinek kolejny z serii "z przesłaniem", trochę odstąpili od kultu. Ciekawe ile odcinków poświęca w 100% na wyjaśnienie. W jednym, ostatnim chyba tego nie upakują. Boję się z odcinka na odcinek, że zostawią otwarte zakończenie.
Co do samego odcinka, oglądałem czystą wersję nawet bez angielskich napisów i nie za bardzo zrozumiałem o co chodziło z tym, że Ryan wypytywał matkę o Bruce'a. Wytłumaczy mi ktoś?
Pierwszy raz w sumie rozrechotałem się na głos w tym sezonie. Sprawcą była scena z miśkiem w piwnicy, kiedy Wilfred prowadzi z nim dialog What does it mean... What does it mean... What does it mean... hahaha
Końcówka rozwaliła mnie ostro, z początku myślałem, że Wilfred zginął co wryło mnie w fotel. Pierdzielony przez 3 odcinki będzie kaleką.
P.S. Zacząłem dzisiaj oglądanie Wilfreda od początku. Może skończę go przed ostatnim odcinkiem. Oglądając drugi raz wyłapuje się lepiej wszystkie sugestie. Już w trzecim odcinki Wilfred odpowiada Ryanowi na jego tłumaczenie się w związku z pewną sprawą
- Ty rozwaliłeś okno.
- Ty, ja...|Co za różnica?
- Co za różnica?
Niby później okazuje się, że to był sen ale...
A i jeszcze od pierwszego odcinka Wilfred mówi o Macie Damonie. Może gość zgodził się na występ w serialu za symboliczne pieniądze biorąc pod uwagę, że byle kto tam nie grał.
Sądzę, że nie tylko Wood, ale i R. Williams i kilka innych znanych aktorów zgodziło sie zagrac w tym serialu za grosze. (dla nich grosze). ; ) tez liczę na Mata.
W sumie z odcinka chyba nie wynikało czemu się pytał o Bruce, ale dochodzę do wniosku, że pytał się ponieważ wszystko zaczęło się od tego, że to ma związek z firmą - kultem - tajemnicami ojca , no i wydawało się, że warto spróbować. W sumie dziwne.. bo 5 minut początkowe jest o tym, a potem bach. koniec tematu.
Końcówka wrywa w fotel, ale po dłuższej chwili.. wtf?! po co to? Zmarnują znowu kolejny odcinek na zabawy Wilfreda. A ten odcinek mocno słaby. Jak zawsze podobał mi się motyw, że Wilfred na swoj dziwny mało zrozumiały sposób przekazuje coś waznego Rayanowi to ten odcinek był od początku do końca łatwo czytelny. Nie wiem, nie wiem.
a to nie temu, że Bruce powiedział do Ryana "jesteś tak samo szalony jak twoja matka?", a Wilfred twierdzi, że nigdy o matce Bruce'owi nie wspominał?
Hm... w sumie możliwe. Nie pamiętałem tego. Tak czy siak albo coś z tego jeszcze wyjdzie, albo znowu bez sensu coś wprowadzli. Sezon w ogóle wygląda, że mają wiele pomysłów, starają się wszystko zrealizować, ale mają za mało czasu.
Mi to nie przeszkadza. Ważniejszym od tego kim/czym jest Wilfred jest humor i ogólny klimat tego serialu (przynajmniej wg mnie). A z zagadką poczekam do ostatniego odcinka. Póki co żaden z finałów Wilfreda mnie nie zawiódł :)
Zgadzam się, ale twrócy już tyle wprowadzili wątków, że można mieć obawy, szczególnie znając amerykańskie seriale. ; )
WIe ktos moze jak zakonczyl sie wilfred australijski czym byl ten wilfred;D??? bo wedlug mnie w us wersji ryan jest chory psychicznie ;)
ODCINEK 8
Przede wszystkim - za tydzień finał. Stacja wyświetli dwa odcinki, czyli już w następny czwartek żegnamy się z Wilfredem na dobre :(
A o odcinku: Przyznam, że po pierwsze: jestem zła na siebie, że nie wpadłam, że mogą skończyć serial śmiercią Wilfreda. Jeśli idziemy teorią o bogu, który miał dać Ryanowi szczęście, a Ryan zszedł się z Jenną, to wiadomym jest, że Wilfred swoją robotę zrobił i może zniknąć. Wciąż uważam, że jest on wymysłem Ryana, ale temu służył - dać chłopakowi odwagę do wyrwania ślicznej sąsiadki.
Z drugiej strony to Wilfred, może znowu coś nakręcił i tylko udaje, że umiera.
Po drugie: bałam się romantycznego zejścia Ryana z Jenną. Obawiałam, że będzie nudno, sztampowo i jakoś tak nie w stylu tego serialu. A było inaczej. Prosto, zwyczajnie, uroczo.
Za tydzień Matamon jako ksiądz na ich ślubie? Jestem za :D
chyba najlepszy odcinek w tym sezonie, w końcu nie było wątków kultu, który moim zdaniem nie został dobrze przedstawiony i trochę przez to ten sezon kuleje. Szkoda Wilfreda :(
Wilfred jest tym calym matamonem i dal rayanowi szczescie ale i tak oakze sie ze jest on chory psychicznie bo widzi piwnice ktorej niema stad w peirwszym odcinku cytat : szczescie nie idze w parze ze zdrowiem psychicznym
Mega odcinek, już w jego połowie czuć było powolne dążenie do zakończenia serialu. Czuję już ten wewnętrzny smutek, który towarzyszy mi zawsze w finałach seriali.
Już tylko tydzień...
P.S. Teraz przyszła mi do głowy taka zagwozdka. Dlaczego na początku odcinków, gdy się zaczynają leci taka dziecięca muzyczka i napis Wilfred wykonany ręką jakiegoś dziecka, które ledwo nauczyło się pisać. Dość to intrygujące, jakoś nie wierzę, że wzięte od tak sobie...
Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że pożegnanie Wilfreda z Miśkiem, miało pokazać Rynowi, na co omal nie skazał swojej rodziny. W sensie - Wilfred umiera a chce żyć, a Ryan chciał się zabić. Nie myślał o ojcu, matce, Kristen. O ich reakcji, bólu, stracie. To pewnie nie ma znaczenia, ale coś takiego mi zaświtało.
Z tym dzieckiem możesz mieć rację. Kristen narysowała coś wilfredopodobnego, jak była mała. Wilfred może być jak dziecięca fantazja, która nagle ożyła.
Dla zainteresowanych, władających angielskim: wywiad z producentem i scenarzystą Wilfreda
http://www.laprensasa.com/1644_headline-news/2616986_taking-wilfred-for-his-last -walk-an-interview-with-david-zuckerman.html
Coś czuję, że nie dowiemy się czym jest Wilfred, być może umrze w ostatnich scenach, a Ryan z Jenną odejdą w stronę zachodzące słońca trzymając się za rękę.
Odcinek był za normalny, mało humoru, mało szaleństwa. Spokojny, stonowany. Plus taki, że w końcu rozwiązują wątki (Jenna i Rayan). Wilfred na 100 nie ma raka. To by bylo za słabe. Zaraz się dowiemy. Straszyli nas pierd. przez cały początek sezonu - ufo, sekty, choroba, a okaże się, że Wilfred umrze na raka i Rayan obudzi się ze "snu", czyli zrozumie, że był chory, ale dzięki tej chorobie zrozumiał wiele i koniec. Boje się końca jeszcze bardziej niż wczesniej.