W książce wszystko jest lepiej zarysowane, w sytuację świetnie wprowadza nas sam główny bohater, który ma spory sentyment do miasteczka. Tu obcy gość po śmierci swojej żony wprowadza się do domu, w którym praktycznie nigdy nie był i od razu wszyscy z miasta go znają i kochają (bo czemu nie). Nawet wprowadzają go w sytuację Mattie i Kyry w ile..? 2 minuty po spotkaniu. W dodatku wyprali Jo z jej osobowości. W książce była świetną osobą ze swoimi dziwactwami przez które zaczynało się ją lubić, a tu...