To pierwszy serial jak widziałam, który wywołał we mnie tak skraje odczucia. Dzielę go mniej więcej na 30/70. 30% całkiem ciekawych wątków dotyczących emancypacji kobiet, intrygujących scen ukazujących ówczesne relacje płci i dobrych pomysłów związanych z wizualną stroną produkcji - kostiumy i scenografia są pierwszej klasy. Natomiast 70% to dla mnie maraton krępujących i nieśmiesznych występów, irytującej i trudnej do polubienia, czy nawet zrozumienia, głównej bohaterki, koszmarnych i naiwnych disnejowskich wstawek gdzie wszyscy kręcą się wokół własnej osi niczym w tandetnym musicalu, nieudanej próby pogodzenia historycznych realiów z współczesnym ewidentnie humorem, uwstecznionych stereotypów dotyczących żydowskiej populacji. Gdybym musiała oglądać ten serial tydzień po tygodniu czekając na każdy odcinek - zrezygnowałabym po drugim sezonie. Obejrzałam go za to na amazonie, z możliwością przewijania scen, które wywoływały we mnie dyskomfort. Proszę nie zrozumieć mnie źle - jeśli ta produkcja dostarczyła wam radości i przyjemności cieszę się niezmierne. Niestety osobiście nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego ten serial miał tak pozytywne reakcje. Jeśli ten przeważający poklask też was irytuje wiedzcie, że nie jesteście osamotnieni.