Jest to adaptacja powieści Jakuba Żulczyka, więc myślę, że ciekawie będzie wychwytywać różnice między książką a serialem. "Wzgórze psów" przeczytałem jakiś rok temu, jest to dość długa książka (prawie 900 stron), więc siłą rzeczy część wątków już mi się zatarła w pamięci, choć może oglądając serial przypomnę sobie to i owo. Może ktoś jest bardziej na świeżo z książką, więc tym bardziej zachęcam do zabawy.
Choć jeszcze nie zacząłem oglądać "Wzgórza psów" to mogę zacząć.
- Zybork w powieści znajduje się na Mazurach, a z informacji przed premierą serialu już było wiadomo, że kręcony jest na Dolnym Śląsku. Raczej wątpię by z dolnośląskich miejscowości chcieli zrobić mazurskie miasto, więc fabularnie też to pewnie zmienią.
- Mikołaj z dziewczyną wraca do Zyborka, bo nie mają kasy na dalsze życie w Warszawie. W serialu natomiast jadą na urodziny ojca Mikołaja, a sam Mikołaj jest odnoszącym sukcesy pisarzem.
Gizmo jest bratem Darii i żyje aż do obecnych czasów. W książce nie było pomiędzy nimi więzów, a sam Gizmo umarł niedługo po śmierci Darii.
Do tego Mikołaj nie przyjaźnił się ani z jareckim ani maciusiem czy z młodym bernatem. Wątek z przeszłości odstaje od książki, brakuje więcej retrospekcji, w końcu wątek śmierci był katalizatorem wszystkiego co się wydarzyło. Tutaj rozegrano to po łebkach…
Spostrzeżenia po pierwszych dwóch odcinkach. By upewnić się co do niektórych rzeczy przejrzałem książkę.
- Na stacji w książce obsługiwał Mikołaja młody chłopak z wytrzeszczonymi oczami. W serialu natomiast julka-alternatywka z niebieskimi włosami. To szczególik, ale skoro wyłapałem to wpisuję.
- W drodze do Zyborka Mikołaj potrącił sarnę, w serialu tego nie było.
- W książce ojciec Mikołaja - Tomasz był łysy. W serialu Więckiewicz jest zarośnięty.
- W powieści za to Mikołaj nie wyjechał z fochem po kłótni z ojcem, choć miał taki zamiar, a tym samym nie natrafił na zmasakrowanego Bernata.
- Pozostając jeszcze przy urodzinach Tomasza Głowackiego to Mikołaj w książce normalnie pił alkohol. Był uzależniony od narkotyków, a po pierwszym odcinku wnioskuję, że zmieniono to na alkoholizm (obok reprywatyzacji ulubiony temat Żulczyka)
- Żona Grześka - Kamila w książce go zostawiła i zabrała dzieci, w serialu ten wątek wywalono, a jego żona mignęła chyba w trakcie urodzin Tomasza
- ten szpital psychiatryczny mogli sobie podarować. "Wzgórze psów" to zwyczajna historia obyczajowa z wątkiem kryminalnym, umieszczona w małym miasteczku, a zrobili z tego jakiś horror. Trochę przesadzili ze stylizacją niektórych lokacji.
- Gizmo tydzień po oskarżeniu o zabójstwo Darii i osadzeniu w szpitalu podciął sobie żyły, w serialu robi to na koniec pierwszego odcinka
- nie mógł więc Mikołaj dostać żadnej pocztówki od Gizma i z tego co pamiętam w powieści od nikogo nie dostał jakiejś wiadomości
- Maciuś w serialu prowadzi kwiaciarnię, w książce zaginął i Zyborku porozwieszane były jego plakaty
- Z Gizma zrobili jakiegoś upośledzonego niczym DiCaprio w "Co gryzie Gilberta Grape'a", a przecież on był normalny tylko wiecznie ćpał.
- Z tego co pamiętam to Mikołaj Kaśkę, siostrę Darii po raz pierwszy spotyka w Undergroundzie, w serialu ma to miejsce na cmentarzu przy grobie Darii
- Scena w której Justyna ogrywa Wariata w bilard w zamian za umorzenie odsetek długu Grześka też z czapy. Nie pamiętam by w książce Justyna w ogóle była w Undergroundzie
- Wariat jako radny? Tego też nie pamiętam
- Scenę w ratuszu też zapamiętałem inaczej. Wydaje mi się, że Tomasz zorganizował protest przed ratuszem a nie wbijał się na obrady rady miejskiej.
- Kalta też inaczej zapamiętałem wyobrażając go sobie w czasie czytania. Widziałbym w tej roli Simlata.
- Po dwóch odcinkach widzę też, że wykasowano wątek zdrady Justyny, który też był dość istotny w książce. Wątpię czy w kolejnych odcinkach coś takiego się pojawi, bo to jednak ustawia relację między Mikołajem a Justyną. Niby coś tam było w SMSie od jej szefa, ale ten wątek zbyt mało wybrzmiał.
Jak wspomniałem wcześniej serial kręcono nie na Mazurach, gdzie w książce umieszczony był Zybork, a na Dolnym Śląsku. I już w pierwszym odcinku można zobaczyć kilka dość znanych lokacji jak wiadukt kolejowy czy zaporę Pilchowicką, które pojawiały się w wielu polskich filmach i serialach. Ba, pojawiły się nawet w grze The Vanishing of Ethan Carter. W sumie to szkoda, że zrezygnowano z Mazur. Wydaje mi się, że są mniej wyeksploatowane przez polską kinematografię niż Dolny Śląsk.
Co do samego serialu to po dwóch odcinkach mam mieszane uczucia. Póki co nie ma tam niczego co mogłoby jakoś zaintrygować. Nie czuć chemii między bohaterami. I niekiedy zbyt głośna muzyka irytuje. Zmian względem książki jest na tyle sporo, iż ciężko będzie wypisywać różnice, bo różni się praktycznie wszystko: od motywów przyjazdu Mikołaja i Justyny do Zyborka, po brak większej ilości scen z przeszłości, które też były w powieści istotne. Trochę nie wiadomo czym ten serial chce być.
Czym dalej tym gorzej, zdecydowanie serialowi nie pomogło odejście od książki. W mojej opinii pięć odcinków to od początku było za mało by przedstawić historie przedstawionej na 900 stronach, a w sytuacji gdy zmieniono tyle to wyszło co wyszło niestety. Pozostaje wielki niedosyt bo ilość pominiętych wątków wybrakowało całą historię, choćby postać Grześka jest płaska aż do bólu, to samo z retrospekcjami. Cała historia Mikołaja i Darii zasługiwała na więcej scen, a przede wszystkim z wieczora, który był katalizatorem wszystkiego, tutaj mamy wałkowaną jedną praktycznie scenę, a zrobienie z Maciusia i jareckiego przyjaciół mikołaja mogę jedynie określić pójściem na łatwiznę. Cały wątek przeszłości w książce dostarczał wielu emocji, budował motywację bohaterów jak i ich samych. Sam Kalt, postać tajemnicza, złowieszcza w serialu wygląda jak pracownik korpo. Choć sam casting uważam za bardzo dobry, tak postać Kalta kompletnie nie wybrzmiewa. Dosłownie stał się marionetką Głowackich. Pozostaje zawód, bo serialowe Wzgórze Psów nie jest nawet w procencie tak udane jak Ślepnąc od świateł. Na sam koniec zostaje jeszcze interpretacja końca, czy był to tylko zwid Mikołaja, i tak po raz kolejny po co było silić się na coś co dobrze wyszło w źródle.
3, 4 i 5 odcinek
- Odnośnie Kalta to ten cały Tobek, którego gra Sasha Dragas byłby lepszy i bardziej odpowiada moim wyobrażeniom. Tutaj Kalt to taki biznesmenik a w książce był gangsta pełną gębą.
- Sceny szczania Grześka na biurko w ratuszu też sobie nie przypominam.
- Nie było też żadnych zwidów Mikołaja w których ukazywała mu się Daria, ani nie dostawał od nikogo karteczek
- mięso znalezione u Bernata przebadano w szpitalu. Justyna nie musiała jeździć do Warszawy. Zresztą w ogóle nie przypominam sobie by Mikołaj czy Justyna wyjeżdżali z Zyborka
- Mikołaj nie woził Bernatowej na lotnisko by odebrała syna w dniu pogrzebu ojca. Syn wysłał jej SMSa, że przyjedzie za tydzień.
- Wiedźmin mieszkał gdzieś w chacie w głębi lasu i był bardziej tajemniczą, niedostępną postacią. A w serialu siedzi se nad jeziorkiem.
- W końcu wybrzmiewa wątek zdrady Justyny. W serialu Mikołaj dowiaduje się o tym w trzecim odcinku. W książce już od dawna o tym wie i jej wybaczył, choć po pijaku jej to wytyka.
- No i totalnie pomieszano stosunki między postaciami. Gizmo nie był bratem Darii jak już wspomniano wyżej. Nie był też upośledzony, tylko ćpał. I trzymał się z Dzięciołem. Mikołaj trzymał się ze swoją ekipą, a Maciuś, Jarecki, młody Bernat trzymali się razem. W serialu zrobili z tego jedną paczkę znajomych.
- Gizmo z Dzęciołem ćpając w pobliżu Papierni zobaczyli kobietę w czarnych szatach z głową Darii. Dzięcioł o tym powiedział w klubie dlatego gdy znaleziono Gizma przy zwłokach Darii oskarżono go o jej zamordowanie.
- Szantażowania prokuratora gen. nie przypominam sobie z książki
- z książki pamiętam sporo łażenia po lesie. Czy to w pobliżu miejsca gdzie znaleziono Bernata czy szukanie chaty Wiedźmina. Tutaj tego nie było.
- to nie Mikołaj siedział w tej piwnicy razem z księdzem tylko Justyna
- w serialu ksiądz, brat Bernata przeżył, a w książce spalili go razem z innymi
- akcja książki rozgrywa się od września do grudnia, w serialu wygląda to jakby to był tydzień-dwa, pomijając epilog, który rozgrywa się trzy miesiące później
- Mikołaj się nie zaćpał. Książka skończyła się jak spotkał gdzieś Kalta na drodze i coś tam rozmawiali.
Wypisałem tylko te większe różnice, bo po pierwsze już sporo zapomniałem, a po drugie łatwiej byłoby wypisać punkty zbieżne między książką a serialem. Przejrzałem jeszcze na szybko książkę by przypomnieć sobie to i owo
Książka chociaż miejscami przegadana i uginająca się od nadmiaru wątków czy zwykłego żulczykowego wodolejstwa to jednak potrafiła miejscami zaintrygować i trzymać w napięciu. A serial się snuje, dłuży i nuży. 900 stron powieści to materiał na co najmniej 8-10 odcinków. Może gdyby zrobiono to po bożemu i trzymano się pierwowzoru, dając więcej scen z przeszłości, a nie jedynie strzępki to serial byłby lepszy. Z drugiej strony serial mógłby się stać jeszcze bardziej rozwleczony i zamieniłby się w obyczajówkę. Choć przez większość miałem mieszane uczucia to ostatni odcinek nieco moje zdanie o serialu podreperował, bo zakończenie było mniej więcej takie jak w książce.
Z ekranizacji żulczykowych książek to póki co:
1. Ślepnąc od świateł 9/10
2. Informacja zwrotna 7/10
3. Wzgórze psów 5/10