obejrzałem ostatni odcinek .... no nie wiem, ale w porównaniu do poprzedniego czy też jeszcze jednego do tyłu to kiepsko ...
Też mam takie odczucia...niestety. Takie to trochę odbębnione było, za gładko poszło, a po komentarzach można się było trzęsienia ziemi spodziewać. Ale w sumie... mogło być gorzej, było parę fajnych momentów:) I tak będę czekać niecierpliwie na trójkę, bo MOŻE WRESZCIE ŁASKAWIE WYJAŚNIĄ STOSUNEK RODZINY (zwł jej żEńSkiej części) DO JAMIE'GO?!?! :P
Moim zdaniem też, wątek Beth x Johna x Ripa zbędny na finałowy odcinek, akcja z porwaniem młodego też jakaś dziwna, nie zrozumiałam co to za ludzie, którzy bili i przetrzymywali Tate'a. Liczyłam też na znacznie więcej scen z Malcolmem a nie dwie, w czym w jednej z nich spietrał się jak dziecko tylko dlatego, że policjant już nie jest po jego stronie. Myślałam, że będzie jakieś zawieszenie akcji, że np. będą blisko znalezienia Tate'a, którego, nie wiem, złapie Malcolm i będzie trzymać nóż przy jego szyi na oczach Monici i Kaceya. Za gładko i za szybko poszło jak na finał serialu, w którym każdy poprzedni odcinek naprawdę trzymał w napięciu.
brakowało konsekwencji charakteru postaci ... np Malcolm (zajeb... rola) który mówiąc delikatnie jest do gruntu zły nagle dostaje prawie objawienia i umierając zdradza miejsce przetrzymywania Tate .. dla mnie porażka. Nie chodzi mi o to aby krew lała się przysłowiowymi strumieniami, ale gdzie tu logika ... Tak na prawdę jedna z najlepszych postaci w filmie potraktowana prawie epizodycznie ... i tak dalej ... ehhh szkoda ...
Zgadzam się co do Malcolma, ale wydaje mi się, że jego "rozmowa" z Johnem na trawce była nawiązaniem do początkowej sceny rozmowy Duttona Jr i Duttona Sr - z cyklu co zrobię/o czym będę myśleć przed śmiercią. Trzeba przyznać, że John był bardzo przekonujący, a Malcolm nieoczekiwanie dla nas (czyli w sumie zgodnie z niestabilnym i dlatego takim złowrogim charakterem) postanowił puścić parę. ALE z drugiej strony TROCHĘ to tak wyglądało, jakby scenarzyści (w tym Sheridan?) wiedzieli, że muszą się zmieścić w odpowiednim czasie i już bardziej nie komplikowali sprawy. Cóż..............
Mogli usunąć wątek Beth i Johna przekazujących Ripowi mieszkanko i całą tę otoczkę, pokombinować z postacią Malcolma i wzamian za wyżej wymieniony wątek dać więcej akcji i scen z Beckiem.
Najlepsze, że ten odcinek przyrównali do filmów Tarantina...
No właśnie logiki brak. Postać Becka miała naprawdę ogromny potencjał i spokojnie mógłby jeszcze pożyć i namieszać w 3 sezonie, a nie "odbębnił" swoje i do piachu. Bardzo nie lubię kiedy twórcy pozbywają się w serialach zbyt szybko postaci, które mają ogromny potencjał.
Potencjał. Ulubione słowo na FW. Jakie jest jego znaczenie? Niezależnie od znaczenia jakie przypisują mu użytkownicy tego słowa, obawiam się, że realni twórcy filmu mieli na ten temat odmienne zdanie. BTW. twory intencjonalne np. postacie filmowe czy literackie nie mają cech innych niż te, które aktualnie przypisuje im dzieło. Nie mają głębi, nieodkrytych stron, niewykorzystanych możliwości. Bo nie są realne, tak jak Ty, pies czy kawałek minerału. Czyli w postaci Malcolma nie było niczego więcej, niż pokazano/wykreowano w filmie. Reszta to mrzonki kogoś, kto gdyby był w skórze twórców, to zrobiłby to inaczej. No. ale to przecież nie ten świat, prawda? Aktualnie, bo potencjalnie wszystko co niesprzeczne jest możliwe.
Niektórzy liczyli, że John Dutton w końcu będzie miał jakiegoś godnego przeciwnika, ale dziury w scenariuszu i ewidentny brak pomysłu zabiły potencjał (na bycie godnym przeciwnikiem), jaki miała ta postać, bo wejście zaliczył niezłe, lecz ostatecznie okazał się cienkim bolkiem i w dodatku idiotą, który przez połowę sezonu był malowany na dobrego gracza. Na tym polega właśnie potencjał postaci - na początku poważny gracz, na końcu cienki bolek i skończony idiota, który wcale poważnym graczem nie był ;)