Jak zaczął lecie to byłam za smarkata na takie seriale, od środka nigdy nie zaczynałam żadnych oglądać, więc dopiero teraz zobaczyłam go od deski do deski, zupełnie na świeżo.
Do końca 7 sezonu po prostu cudo, czysta przyjemność oglądania. Nawet musze powiedzieć że bardziej mi się podobały te odcinki bez efektów specjalnych, jakaś taka nienowoczesna jestem. Klimat po prostu cudowny. Bohaterowie idealni, Mullera uwielbiam cokolwiek by nie zrobił. Jedynie takie dwa maleńkie minusiki. Fajniej by było jakby odcinki śmieszne, poważne i straszne były bardziej wymieszane. A już tak zupełnie osobiście to bym jednak wolała żeby zostali "jedynie" przyjaciółmi, choć w takiej wersji jak nam zaserwowano tez jest to bardzo fajne, takie subtelne, niedzisiejsze, poza kamerą, wiec nawet nie wiem czy to minus czy moja zachciewajka.
Natomiast 2 ostatnie sezony to zupełnie inna bajka. Naprawdę nie najeżę do osób które narzekają ze serial powinien się skończyć po 2, 4 czy którym tam sezonie, ale tu naprawdę inaczej się nie da. Na 8 jeszcze się da jakoś przymknąć oko, czekanie na Mullera nawet można uznać za lekko przyjemne. No ale powód postania 9 sezonu to już naprawdę powinien mieć założone akta w archiwum x i przeprowadzone dochodzenie z ukaraniem winnych. Doggetta polubiłam praktycznie od początku, wiec to nie on był winnym mojej niechęci, Reyes trochę mniej by była nijaka, ale nie żeby mi przeszkadzała. Natomiast zupełnie nie było to już ten sam serial, jakiej historyjki by nie wymyślili to było to nudne i bez klimatu i tego czegoś. William też jak dla mnie był zbędny. Jedyne co dały te dwa sezony, to brak żalu że doszłam do końca serialu. Jak by ktoś się pytał to obejrzałam je tylko dlatego, że zobaczyłam że za niedługo będzie sezon 10, więc chciałam mieć pełny obraz tego co było.
Zakończenie dla mnie ani jakieś bardzo dobre ani złe. Tak samo wersja kinowa. Do obejrzenia i nic więcej.