8 Sezon to jest to co kocham. To jest powrót do pra-geniuszu x-files. Dla mnie 7 sezon to pod koniec była istna bajka zbakanych jakimś towarem twórców i generalnie od dłuższego czasu brakło mi grozy, thrilleru tego dreszczyku emocji który miałem przy pierwszych sezonach. Kłaniam się nisko twórcom, że zrezygnowali z tego dystansowego, momentami przerysowanego podejścia na rzecz niesamowitego klimatu. Gdybym był ślepym moherem może i bym skwierczał na wieść, że przez pewien czas zamiast Muldera jest agent Dogget, ale jego głos, aktorstwo, oraz kombinacja ról kiedy to Scully zaczyna mieć podejście Muldera jest arcykapitalne. Odcinek o zmutowanym człowieku-nietoperzu, wiosce na odludziu, gdzie ludzie wierzą w insekta-robala i wkładają go Scully jest przeklimatyczne. W sumie niemal każdy kolejny odcinek - Wyjebioza, której nie odczułem od czasów chyba 3 sezonu, albo od czasu odcinka "Home". I dalej jest tylko lepiej aż do finału. Powrót do korzeni. Kina grozy naprawdę klimatycznego. Tego mi brakowało po wielu "jajcarskich" odcinkach, brakowało mi tej dozy tego poważnego klimatu. Normalnie scena z tym robalem jak Scully jest na tej wsi mnie zbeształa. Może dlatego, że oglądam X-Files w nocy, ale 8 jakoże całej w TV nigdy nie widziałem beszta mnie niemiłosiernie. Jasne, że fajne są te odcinki też w 8-mce gdzie jest spusczanie z tonu, ale poważne odcinki niektórych spraw Dogget/Scully ryją beret dzisiaj też. Także 8 sezon przerabiam już, bo części nie widziałem w TV i dalej trzymam się przy ocenie 10/10 inne seriale buty mogą lizać, żeby przy 8 sezonie trzymać tak kosmiczny poziom, że mi nadal potrafi szczena opaść. Ogarniając jeszcze raz wszystkie sezony, które widziałem z przeszłości, z dzieciństwa, wiem, że to jest częścią mnie, częścią na której się wychowałem i nie odetnę się od tego... bo to powraca. Jeśli ktoś w dzieciństwie zobaczył nawet tylko jeden odcinek X-files to został naznaczony. Zabrzmi to może trywialnie, ale naznaczony także dobrymi czasami seriali i bajek. Niech żyją lata 90!:D A i tak pierwszy stary sezon X-files i tak kładzie na glebę większość dzisiejszych seriali. Bo to jest serial wszechczasów i oglądając dzisiaj 8 sezon jestem w 100% przekonany o moim zdaniu.
Potwierdzam. Czytało się wiele, jakoby 7 sezon mógłby być tym ostatnim. A 8 to rewelacyjne dopełnienie, a zarazem duża odmiana dla całości serialu.
Fakt, 'Roudrunners' klimatycznie wymiata - nie ma znaczenia pora oglądania. Mrocznośc tego odcinka, przesympatyczny robal :) bomba!
Postać Doggeta mi jak najbardziej podpasowała - niby chłodny i profesjonalny, a zarazem bije od niego jakieś ciepło, chce się mu wierzyć.
Niezapomniane też sceny z testami na Mulderze - może i sekundowe, ale mnie powaliło. W porównaniu do wcześniejszych scen o UFO, w tę najbardziej uwierzyłam, była tak rzeczywista....Nawet 'Duane Barry' odpada w tym momencie, a to mó ulubiony odcinek mitologiczny.
Sezon 8, choć skromniej odziany w szatę humorystyczną, bardziej melancholijny i poważny, posiada perełki i wprowadza nowe elemnty. Szalone fanki przystojnego Muldera zapewne narzekają na jego brak, ale cóż... :) wybaczmy im, sezon jest naprawdę konkretny.