Serial rozpada się na dwie części, jakościowo i merytorycznie różne: cześć pierwsza to epizody nieuwikłane bezpośrednio w mitologię serialu, epizody opowiadające o seryjnych mordercach, mutantach, bestiach oraz wszelkiej maści zjawiskach anormalnych; cześć druga natomiast to wszelkiego rodzaju odcinki "mitologiczne", stanowiące oś fabularną całej, rozłożonej na 9 sezonów opowieści. I teraz tak: o ile odcniki należące do grupy pierwszej przetrwały próbę czasu (dla porządku - przygodę z serialem rozpoczynałem miając raptem kilkanaście lat, a teraz liczę już sobie 23 wiosny), o tyle epizody "Carterowskie" wywołują dzisiaj na mojej twarzy co najwyżej uśmiech politowania. Ich infantyzlim jest przeogromny, aż dziw bierze, że człowiek kiedyś jarał się takimi bzdurami :)
Niemniej serial przetrwał próbę czasu (co prawda, nie w całości, ale życzyłbym każdemu producentowi takiego finału). Wyrazy uznania przede wszystkim dla odtwórców głównych ról - Gillian i Duchovnego - którzy stworzyli nieśmiertelny tandem agentów specjalnych. Twórcy serialu świetnie spożytkowali szablonowy podział na narwanego glinę i stonowanego glinę. Nie wiem, jak Wam, ale jeśli o mnie mowa, to niekłamaną radość sprawiało mi obserwowanie agentki Scully, permanentnie korygującej tok rozumowania swojego partnera, nad którym rzeczywistość ziemska jakoś nie miała władzy :)
Wielkie brawa należą się również scenarzystom: Glenowi Morganowi i Jamesowi Wongowi, którzy moim skromnym zdaniem napisali najlepsze epizody.
Serial skończył się dla mnie gdzies w okolicach 7 sezonu. To, co działo się potem, to jedna wielka kpina i farsa.
Dwa słowa o filmie kinowym - DNO TOTALNE. Jak widać, obłąkańcze przeświadczenie o istnieniu wielkiej spiskowej teorii dziejów nie opuszczało Cartera ani przez moment. Żal, iż za scenariusz nie wziął się Stephen King.
Na zakończenie, mój prywatny ranking (kolejność - jak to w rankingach bywa - dowolna :))
Home (to zdecydowania mój ulubiony epizod);
Chinga (King + Carter = Klasyka Kina);
X-Cops (człowiek z żądłami zamiast zębów - szacunek dla tego funkcjonariusza :));
Hungry (pracownik restauracji, który po godzinach zjada ludzkie mózgi - sorry, ale taki motyw to tylko w "Archiwum X" można znaleźć);
Squeez/Tooms (najlepszy czarny charakter, dobrze pomyślana postać, ogólnie - świetna historia);
Drive (klimat, klimat, kliamt!!!);
Die Hand Die Verletzt (napięcie jak w najlepszych horrorach z lat 70);
Bad Blood (nazabawniejszy epizod w dziejach serialu - autentyczna perełka humoru);
Monday (Scully: "Mulder, dużo piłeś na studiach?" :-D);
Milagro (śwetny, niemalże mistyczny klimat, kapitalne oświetlenie);
Orison (kontytnuacja opowieści z drugiego sezonu);
Rush (scena z krzesłem to majstersztyk);
Detour (scena przy ognisku);
Arcadia;
Folie a Deux;
The Host.
hehe :)) Dobrze napisane.. mam podobne odczucia i przezycia (jaranie sie serialem) ale prosba - moglbys napisac z jakis serii są te odcinki?
Zgadzam się twórcą tematu w całej rozciągłości. Sądzę, że "Pokonać przyszłość" miałby szansę na nieśmiertelność gdyby nie odwoływał się do mitologii serialu. Dziś odcinki mitologiczne stanowią pastisz samych siebie;-)
Moje ulubione odcinki to:
4x20 Small Potatoes - Duchovny w podwójnej roli,
5x04 Detour,
5x06 The Post-Modern Prometheus,
5x12 Bad Blood - w mej opinii the best from the best;-)
6x13 Arcadia,
6x18 Milagro,
7x18 Hollywood A.D. - konwencja filmu w filmie,
7x21 Je Souhaite - Mulder w roli pisiadacza dżina.
Ciekawa opinia, kolego. Mam już 37 lat i nieodmiennie uważam ten serial za absolutny szczyt serialów :)
Co ty opiniujesz, fabułę?? Nie widzisz fenomenalnego castingu, muzyki, montażu, kadrowania, ironicznej gry z konwencjami czy z polityczną poprawnością? Nie mam siły wymieniać dalej... Ja się tym filmem ciągle jaram, od wieeelu lat, lecz nie z powodu jego infantylizmu, lecz dlatego, że "Archiwum" pokazuje, że infantylne historie mogą kręcić ludzie wybitnie uzdolnieni. Realizacja tego serialu "obezwładnia" - podobnie jak proza Kinga :) To jest coś na kształt Sienkiewicza, któremu kosmici wszczepili mózg :)
Własnie oglądam Sezon 9. Nie ma np. Duchovnego. Wygląda to jak popłuczyny, cień, starość, zmęczenie. Lecz - ku mojemu zaskoczeniu - ciągle jest to serial, który spadł z poziomu BEZ KONKURENCJI na poziom praktycznie nieosiągalny dla konkurencji :)
smutne odkrycie, uwielbiałam serial jako nastolatka, postanowiłam odświeżyć ( tyle że nie całość bo za dużo, więc powiedzmy ze najlepsze odcinki, te które najbardziej mi się podobałY), no i obejrzałam na razie dwa z tej listy. i rzeczywiście, teraz wydają się bardzo naiwne. te które widziałam dotyczyły akurat Toomsa z 1 sezonu.
mnie akurat nie przeszkadzał pomysł na potwora, bo to w końcu sci-fict. wiadomo że tam muszą być fantastyczne postaci. za to zbyt naiwne były inne rzeczy np. mulder który wszedł do pokoju i od razu wpadł na to, że sprawca wszedł przez wentylację, zbyt szybkie ujęcie Toomsa w garażu, niepotrzebny też był dla mnie wątek z tym starym szeryfem i znalezieniem dawnej ofiary- i że szeryf przejechał kawałek na wózku i od razu wiedział gdzie ta dawna ofiara jest pochowana- to mi przeszkadzało, było zbyt naciągane. sam pomysł na potwora był nawet fajny, ale scenariusz ogółem zbyt naciągany. a pamiętam jak kiedyś serial wbijał mnie w fotel i w napięciu oglądałam te historie. żałuję że się tak zestarzałam i z tego wyrosłam najwidoczniej, no sentyment mi został i dlatego daję 8 serialowi. chciałabym móc cieszyć się nim jak kiedys ale to już se ne vrati :(
zgadzam się, że lepsze były odcinki niemitologiczne, kiedy oglądałam to w młodości to moje ulubione odcinki były o Toomsie, potworze z kanałów, oraz hungry- mój ulubiony odcinek ze wszystkich
ogólnie z tego co pamiętam jak kiedyś oglądałam, wolałam te mroczne odcinki niż komediowe, i raczej te o potworach/mutantach niż mitologiczne.
dlatego te z Toomsem były wśród ulubionych kiedyś.
mój ulubiony odcinek to hungry z 7 sezonu.