Uwielbiam ten serial, jednak nigdy nie spodziewałem się, że będę płakał podczas seansu.
Odcinek 5 z czwartego sezonu (The field where I died) zahipnotyzował mnie. Klimat zupełnie odmienny od reszty odcinków. Monolog Muldera z otwarcia odcinka- bezcenny.
Jeżeli lubisz ogląć X files i nie ogladałeś/aś tego odcinka to radze nadrobić zaległość.
Motywem przewodnim odcinka jest ponowne życie po śmierci w innym wcieleniu.
Oglądałm kilka filmów o tej tematyce, jeednak na tle "The field where I died" wypadają blado.
Pozdrawiam wszystkich fanów X files.
W sumie masz rację. Był to chyba najbardziej emocjonalny odcinek całej serii. Nie pomyślałem o tym wcześniej, dopiero teraz (pół roku po obejrzeniu całej serii, praktycznie pod rząd) myślę, że odcinek ten wyraźnie się wyróżniał.
Muszę go jeszcze raz zobaczyć, dzięki za przypomnienie! ::)
Zgadzam się, to jeden z najpiękniejszych odcinków. Szalenie ciekawy. W całym Archiwum X podobało mi się to, jakie pytania zostają w trakcie odcinka postawione - bardzo rzadko doczekiwaliśmy się odpowiedzi. Wszystko ma się dziać w naszej głowie. Pod tym względem "The field where I died" spełnia wszystkie moje wymagania. "Zło zawsze będzie złem".
Moim ulubionymi odcinkami są dwa połączone, mitologiczne z sezonu IV - "Tempus Fugito" i "Max". Opowiadając o tym jak Mulder i Scully badają sprawę rozbicia się samolotu pasażerskiego, i przy okazji dowiadują się, że ta katastrofa była wynikiem zestrzelenia US Air Force statku obcych, który miał owy samolot "na uwięzi". Według mnie to najlepsza historia w "The X-files", prawdziwy majstersztyk. Żałuje, że w od sezonu VI już nie było odcinków z tak dobrze pokombinowaną i wciągająca fabułą.
Ten odcinek i kolejny, gdzie opowiedziana jest historia Palacza, są jednymi z moich ulubionych jak dotąd (+/- połowa 4. serii).