Nalezę do starych fanów serialu. Kiedy zaczynałam oglądać Archiwum miałam jakieś mało co naście lat. I po latach, nawet ostatni film "I want to believe" wzbudził we mnie więcej emocji niż dziesiątka. Tak, może jest to wariacja na temat (jak już wcześniej to gdzieś zauważyłam)- ale nie do końca sensowna, z wyjątkiem odcinka 3. Mulder jeszcze się rozkręcił i naprawdę jest Mulderem, natomiast Scully została chyba podmieniona przez kosmitów (??!!). Co się porobiło z tą Anderson? Hannibal jej zaszkodził? A 5 odcinek był.... jak bonie dydy najbardziej absurdalny ze wszystkich odcinków z całego Archiwum X! Czegoś tak głupiego jeszcze nie widziałam w tym serialu. Nawet te najgorsze odcinki "mitologiczne" na jego tle wypadają zupełnie sensownie. Ten odcinek to jak by zmieszanie ze sobą i ugotowanie różnych rodzajów makaronu. Pomysł ciekawy, ale podana na talerzu całość- nie za bardzo- bo każdy makaron jest przeznaczony dla innej potrawy i gotowany w różnym czasie. Bo jak można jeść, dajmy na to, spaghetti z rozgotowanych muszelek i rurek, a na dnie talerza znaleźć jedynie dwie nitki al dente na krzyż?? :P