Tak sobie myślę po tym odcinku - zamiast kazać swoim pachołkom strzelać do Nacho, Gus powinien chłopa ozłocić!
Hector się już nie odwinie, a wciąż jest "tym" Hectorem, którego Gus tak nienawidzi.
Gus właśnie otworzył wigilijny prezent.
Odcinek ciekawy; niby nikt nikomu nie odstrzelił głowy, nikt nikogo nie spałował, a w jednej jedynej scenie przemocy Huell "poczęstował" policjanta torbą (z kanapkami?). Saul to kawał przystojniaka w tym garniaku ( zwłaszcza, że ostatnio pojawiał się głównie w odzieży z Decathlonu ).
Na pewno nie mógł tam być. Pinkman w tym czasie ma 19-20 lat, musiałby wyglądać jeszcze młodziej niż na początku BB, a trudno żeby 39-letni Aaron Paul zagrał 19-latka.
Dlatego właśnie Pinkmana nie mogło być, bo zagrać go mógł tylko Aaron Paul, a on nie pasuje do roli 19-latka.
Dalej nie zrozumiałeś. Gilligan na upartego gra tymi samymi postaciami, pomimo, że są wiekowo bardziej zaawansowani.
Gould, jeśli już. Na ten moment Gilligan nie jest praktycznie zaangażowany w produkcję.
i dlatego nie będzie Pinkmana w czasach BB i przed, bo Aaron Paul jest za stary.
zresztą, nie wyobrażam sobie innego aktora grającego jakąkolwiek postać tutaj. Niektórzy mają problemy z ogarnięciem kim jest koleś z Cynabonu w czarno-białych scenach, to teraz pozmieniaj aktorów do "młodszych" scen, to 3/4 serialu trzeba by było ludziom tłumaczyć :D
Jest i to bardziej niż Gould. Pinkman również będzie. Dziwię się jakie tutaj są przemądrzałe osoby, który wypowiadają się z taką pewnością siebie, jakby byli samymi Gilliganami i Gouldami w jednej osobie.
wg wielu wywiadów jakie oglądałam i czytałam, m.in z Gilliganem, nawet on twierdził, że w sezon 4 prawie nie jest zaangażowany a głównym showrunnerem jest Gould
ale jak masz jakieś nowinki z planu, to dawaj, jesteśmy ciekawi :)
Podpieram się IMDb i obsadą która jest wymieniana pod każdym odcinkiem oraz w podsumowaniu. Z niego wynika, że Gilligan uczestniczył jako scenarzysta, producent, współproducent i wykonawczy w większej ilości odcinków czwartego sezonu niż Gould.
wiem, że np. wyreżyserował odcinek 9, sezonu 4
poza tym, słuchając podcastów najczęściej słyszę jak wypytuje "a jak zrobiliscie to?" "a jak tamto?" "a tego to nawet nie wiedziałem, ze robicie" plus informacje z wywiadów, m.in z nim
Ale w wieku 40-50 lat nie ma takiej różnicy w wyglądzie. Przecież Saul, czy Gus nie wyglądają na starszych niż byli w Breaking Bad. Dlatego w tym przypadku Gilligan na takie obsadzanie może sobie pozwolić, bo w wyglądzie nie widać różnicy. Z Pinkmanem jest zupełnie inna sprawa, ponieważ między 20 a 39 rokiem życia różnica w wyglądzie jest ogromna. Przecież już w ostatnim sezonie Breaking Bad Pinkman wyglądał na starszego niż w pierwszym, to co dopiero byłoby teraz.
W scenie jak Saul siedzi sam w busie i nagle podjeżdża auto i osoba, która w niej jest mówi: ''Yo, Saul Three'' też jestem ciekaw czy to Pinkman.
Nudy. 5/10.
Nota bene głowny watek odcinka czyli róznice miedzy kim a saulem no pewnie byłby ciekawe, gdyby KIEDYKOLWIEK była miedzy nimi jakaś chemia.
Natomiast watek huela to robienie sobie jaj z widza. po pierwsze, przeciez ta argumentacja co podniesiona w rozmowie z ta prorok przez kim byłaby do chwycenia przez Sąd, zwłaszcza, że ten battery on PO nie spowodował żadnych obrażeń. Swiadek co jest disbarred - no tak, tylko ze nadal jest to swiadek niekarany, którego zeznanie będize zgodne z zeznaniami całej trójki.
Gdzie jest ten problem, który Kim będize usuwać mazakami. To, że prokurator sie nie zgadza na jakis poziom odsiadki, to chyba normalne, a równie normalne jest to, ze w razie braku dobrowolki rozsądzi to sad, m. in. zauważając, dzieki reaserchowi Kim, że w innych sprawach dobrowolnie było mniej.
A nadto - skoro Saul widział huella i widział ze huell go nie słyszy, to czemu po prostu nie doszedł do niego? widział go sporo przed uderzeniem, sekund i trzyma go za rękę.
Nb. a propos tych wszystkich mega przygotowań do budowy labu przez gusa. Faktycznie to co za problem, oni nie maja wiedziec gdzie budują te imrepzownie, ale mozna ich przeciez na tydzień wyjebać gdzies na drugi koniec stanów na 2 tygodnie imprezy?
No i mówiłem, brak kobit to troche przypał.
no właśnie
ludzie tu rozpuszczają innych w beczkach, podcinają gardła, odtruwają, torturują, co tylko chcesz, ale Huell największy przestępca, bo zasunął komuś z kanapek, no kaman!
a tymi mazakami to mam nadzieję, że Kim nie zrobi plakatu Black Lives Matters, bo się nagle okaże, że Huell to jedyny czarny skazany za taką napaść (wśród reszty, których Kim wymieniała)
Huell jako ofiara nienawiści Policji i sądownictwa na tle rasowym.
"Starszy otyły czarnoskóry mężczyzna został niesłusznie posądzony o napaść na tle rasowym przez policjanta, którego próbował poczęstować bułkami." I zdjęcie Huella obecnego i o wyglądzie z BB.
NB strasznie się gość jakoś tak posunał wiekowo w wyglądzie. Wyraźnie schudł, ale wygląda słabo.
Starszy otyły czarnoskóry mężczyzna został niesłusznie posądzony o napaść na tle rasowym przez policjanta, którego próbował poczęstować bułkami
xD
Ale, fakt. Też mmie uderzyło to jak Huell się zmienił.
on schudł faktycznie ze wzgledów zdrowotnych jak widze, tzn. schudł by być zdrowszym i jeszcze troche pozyc. widocznie tak wyglada 50 latek ktory nagle chudnie z 230 kg do 150
Mnie zastanawia jedno. Dlaczego Kim ma raz prawą rękę w gipsie, a raz lewą? Jak to jest możliwe, że taka wpadka się pojawiła?
tylko z drugiej strony:
była sobie Pani super lekarz, która się nim ciagle zajmowala. No i opłacana przez Gusa. Ekipa bliznaków to widziała. Nagle kobity nie ma. Czy w takim razie:
1. blizniaki nie powinny się zdziwić jak to Gus go tak usprawnia a potem nagle przestaje?
2. blizniaki nie powinny zapytać pani lekarz czy kogokolwiek czy lepiej byłoby go dalej rehabilitować, czy może nie?
3. to on juz bedzie tylko na NFZ leczony ze mu sie nie poprawi?
Blizniaki chyba wiedzą, że z pomocą lekarzy, Hector moze wrócić do pełni zdrowia. Czy blizniaki albo ktos inny z Salamanców nie może po prostu wynająć innego lekarza, aby pomóc Hectorowi ? Bo Gus zrezygnował z pomocy, to już oznacza, że nie ma innych lekarzy na tym świecie ? Salamancowie na pewno mają masę kasy, i tez ich stać na podobnej klasy specjalistę. Gdyby Salamancowie tak zrobili, to byłby trochę przypał, bo Gus musiał by odstrzelać każdego lekarza, którego oni by wynajęli
Z pewnością wszystko da się wytłumaczyć brakiem znajomości języka angielskiego u bliźniaków. Ktoś im odpowiednio przełoży, że Hector nie robi progresu i nie ma sensu by był rehabilitowany przez tak drogą specjalistkę. Bliźniacy uwierzą i nie skonsultują się z innym lekarzem lub farmaceutą. Salamanca będzie leczony na NFZ. NFZ stwierdzi, że dziadek już stary jest, niewiele mu życia zostało, zatem nie ma sensu rozbijać na niego skarbonkę, zwłaszcza że NFZ ma zawsze czarną dziurę zamiast skarbonek. Wyślą go do jakiejś placówki, gdzie tego typu pacjenci czekają na śmierć. Jakaś pielęgniarka tam zauważy, że Hector potrafi kiwnąć paluszkiem, więc załatwi mu dzwonek, by ułatwić sobie pracę. W tym czasie Tuco wyjdzie z więzienia. Nie mogąc pogodzić się z tym w jakich warunkach żyje wujek, zabierze go do siebie. A potem w odwiedziny wpadnie do nich Walt i Jesse.
na zdjęciu z następnego odcinka, gdzie Lalo "rozmawia" z Hectorem na stole za nimi stoi prezencik
może to ten dzwoneczek? byłoby uroczo :D
http://vignette.wikia.nocookie.net/breakingbad/images/0/09/BCS_S4_Lalo_Hector.jp g/revision/latest?cb=20180722190837
To musi być ten dzwoneczek! W końcu co można kupić takiemu Hectorowi?! Wózek już ma. Sok z rurką już ma. Pieluchy? Dzwoneczek to idealny prezent. Lalo ma gest! ;)
Bliźniaki póki co kryją się gdzieś w Meksyku, po masakrze jaką urządzili. Tuco z kolei odsiaduje wyrok. Pozostali koledzy z kartelu, tacy jak Bolsa pewnie w sumie się cieszą, bo Hector był chyba dość problematyczny.
Heh, dobra scena z imprezą na początku. Należałoby się spodziewać, że Jimmy elegancko zbajeruje wszystkich. Okazuje się jednak, że ważniackim prawnikom trudniej zaimponować niż patusom z ulicy. Zdenerwował się i zrobił z siebie przedstawienie.
Spodziewałem się, że kiedy Kim dowie się, że Jimmy na boku sprzedawał komórki bandziorom, to będzie dla niej kropla przelewająca czarę. Ale nie, zamiast tego angażuje się w sprawę Huella. Może oni w ogóle ze sobą nie zerwą? Może Kim już zawsze będzie tajnym wspólnikiem Saul Goodman & Associates?
Jak pomyślę o tym ile czasu i środków zajęło Gusowi stworzenie swojej przykrywki, to aż chcę dać w mordę temu dzbanowi Waltowi.
"Może oni w ogóle ze sobą nie zerwą? Może Kim już zawsze będzie tajnym wspólnikiem Saul Goodman & Associates?"
Myślę, że pierwszą sceną w filmie twórcy dali nam wyraźnie do zrozumienia, że ta para zaczyna się rozjeżdżać. Szczególne znaczący był ostatni moment, gdy leżą w łożku i Kim "znika".
Gus, Jimmy, Mike - ludzie nieidealni, którzy zbudują sobie idealne życia, a które później koncertowo rozpie**przy nauczyciel chemii z przerośniętym ego ;/
mnie najbardziej w tej imprezie rozbawiła niezręczna cisza w samochodzie, jak wracali :D
Co do poruszonych wątków, to jescze z tą Kim.
No niemożliwe zeby kim dalej była w okolicy i dalej była karnistą (co tak kocha) w ABQ, bo przeciez saul by francesce wysłał do Kim. A ten daje jej wizytkówkę, mówi ze od Jimmy'ego, a francesca nic. No to jakby to na wizytówe byla Kim, to by Francesca nie musiała mowic, ze od Jimmyego, bo Kim Franesce zna.
To, że związek Kim i Saula jest bez sensu, to jest oczywiste od eeee chwili gdy kubek saulowi do merca nie pasił? no fch... znaczy no długo. Nota bene, to jej zostawanie w biurze coraz dłużej też takie trochę jajcarskie, no to wpierw przyjela, ze jednak nie moze sie na smierc zapracowac, no ale jednak może się na smierc zapracować?
W scenie na przyjeciu chodziło o to, że a) jesli traktowac to powaznie, to Szwajgerty 1. nie maja tyle hajsu, zeby jechac do aspen, bowiem nie sa az tak dzianą kancą, wiec w dziwnej sytuacji stawiany jest szwajgert, 2. szwajgerty nie sa odpustowymi prawnikami, zeby se nosic kurtki z logo i w ten sposob zdobywac klientów, ktorych w ten sposób nie zdobedą, b) saul daje ewidentny wyraz swojej frustracji i troche ich wykpiwa.
Kwestia, ze Walt rozbija wszystko wszystkim. To akurat fajne, ze wzmacniają to wrazenie, jak bardzo Walt jest opetany mania wielkości nawet na tle innych przestępców (i to powazniejszych i lepszych w swoim fachu). Walt ma na tyle nabite do łba to swoje Empire Business, że jest, dokładnie jak mówi to Mike, tykająca bombą. I o ile zabicie Gusa było jedynym logicznym wyjściem, to Mike dostał przypadkiem, bardziej z pozoru zagrożenia Empire Businessu walta niz faktycznego na to wpływu, to saul - w ogóle co do saula, jedynymi dwiema osobami, które dotychczas fizycznie zagroziły saulowi bedac jednoczesnie a. klientem saula i b. bandytą, byli majk (przez walta, jak szukal pinkmana) oraz walt własnie. Nikt wiecej go nie lał po gębie z bandytów-klientów. Walt nawet w byciu przestępcą jest wyjąkowo niesforny.
Dalej: objerzałem sobie ostatnio troche hajlajtów z Saula w BB i kurna no ciagle ta postac która niby staje sie teraz jimmy mocno odbiega od saula. ten obecny nawet jak tam kaze kogos straszyc pobiciem itp. nie robi wrazenia nawet na sekundę tak bezdusznego, jak Saul "It is time for some tough love guys. YOU TWO SUCK AT PEDDLING METH." czy tez może "Conscience gets expensive, doesn't it?" Goodman. Serio tamta postać miała jakies ludzkie odruchy w naprawdę moze 3 scenach. a tu ma nadal w kazdej, nawet jak niby jest zły albo nieobecny duchem albo ma niby gdzies smierc brata.
W kolejnych sezonach chętnie bym zobaczył wydarzenia bb z perspetywy Saula, Mike'a i Gusa mogłoby być ciekawie. Strasznie zatęskniłem za Badgerem i chudym Piotrusiem :D
Co mnie frustruje i zaczyna męczyć w wątku KIm to to, że ja (ale chyba nie tylko ja) kompletnie nie mogę rozgryźć o co tej kobiecie chodzi? Czego ona chce? Już byłam pewna, że te ich życia tak się rozjeżdżają, że sprawa z Huellem i nagła wiadomość, że Jimmy ma niekoniecznie legalny biznes na boku zakończy ten ich "związek". Nawet bez jakiejś wielkiej kłótni, tylko po prostu "ty rób swoje, ja robię swoje" i któregoś dnia oboje załapią, że dawno ze sobą już nie mieszkają. Tymczasem ona leci pomagać Huellowi. Aż tak jej zależy na ratowaniu kryminalistów? (choć atakowanie kanapkami nie jest aż tak godne potępienia).
Akcja Jima na przyjęciu - też myślę sobie, noo jak ona chce mieć karierę w świecie prawniczym, to prędzej czy później będzie musiała odciąć się od szemranego prawnika. Przecież ludzie znają tam reputację i wyczyny Jima McGilla. Nie! Ona się oburza na słowa tej babki w sądzie i leci kupować mazaki.
Daj Peterze Gouldzie, że cała ta akcja z Huellem i jej pomysł nie wypali i jej się kariera posypie i zacznie ćpać niebieską metę, albo Kevin z MV wyśle ją do Nebraski w finale 4 sezonu i dostaniemy odpowiedź na dręczące nas pytanie, dlaczego jej nie ma w BB?
Dołączam też do wszystkich, którzy domagają się, by wreszcie ktoś ją zastrzelił.
Zgadzam się, że mimo tego, że w BCS nie ma Walta (i mam nadzieję, że nigdy nie będzie) to jego postać umacnia się coraz bardziej w świecie BCS/BB. Ja go już i tak na koniec nie cierpiałam a z każdym odcinkiem BCS nie cierpię coraz bardziej.
A już za Mike'a w szczególności. Walt Mike'a nie znosił (i wzajemnie). Tylko, że Mike mógłby spokojnie przyjąć istnienie takiego Waltera White'a tak długo jak owy jest z dala od niego. Walt tymczasem musiał Mike'a dojechać. Bo był zazdrosny o jego relację z Pinkmanem? Bo nie pasowało, że Mike nie otacza go czcią i szacunkiem? Bo Mike to zimny bad ass madafaka a Walt to rozhisteryzowany geniusz w majtasach? Pewnie wszystko po trochu.
a co do ostatniego akapitu - myślę, że nawet jeśli on tego nie pokazuje, to Jima dręczą wyrzuty sumienia, złość, gorycz i jednak jakaś tam żałoba po Chucku. Z jednej strony pozbył się największego szkodnika ze swojego życia, ale to wciąż była jego rodzina, jego brat. W czasach BB ma już tę gorycz za sobą i dobrze się bawi będąc szemranym prawnikiem. Duch Chucka już się nad nim nie unosi.
Coś się wydarzy, u niego i u Mike'a, bo Mike teraz też nie jest tą zimną maszyną do zabijania, którą znamy z BB.
Kim jest po prostu nie wiadomo kim. Nie wie czego chce. Zachowuje się niezrozumiale. Nikt nie wie o co jej chodzi. Ona sama nie wie, o co jej chodzi. A początkowo mogło się wydawać, że Jimmy będzie miał fajną babkę, ale schrzani sprawę na wszystkich frontach, straci ją, zamieni się w Saula. Wszystkim będzie żal, bo to taka dobra kobieta była.
Ale gdzie tam! Nie dość, że ciężko rozpoznać, czy to jest para, czy dwójka najlepszych kumpli, to jeszcze wygląda to tak, jakby to była dwójka pokaleczonych psychicznie i emocjonalnie ludzi, którzy postanowili być razem tak na zasadzie "małżeństwo z rozsądku" - tu można wytłumaczyć brak jakiejkolwiek chemii między nimi. Choć gdzieś tam w środku czują, że są tak pokręceni, że i tak nie mają szans.
Patrząc na wiecznie smutną Kim mam wrażenie, że w jej głowie dzieje się tyle sprzecznych rzeczy, że w końcu nie wytrzyma i dostanie jakiegoś załamania nerwowego i nikt nie będzie musiał jej odstrzelać (jak być odstrzelonym, to tylko przez Mike'a, ale on nie jest jeszcze na etapie bycia na tyle zimnym, by ubijać wkurzające baby), bo wszystko załatwi biały kaftan.
A co do niezręcznej ciszy. Przecież Jimmy pytał, z kim ma nie rozmawiać! Czy Kim w ogóle go nie zna? Nie wie, że on z pewnością odstawi jakieś szoł? A potem ciche dni, a raczej podróże samochodowe. ;)
"Przecież Jimmy pytał, z kim ma nie rozmawiać! "
o to to to!
a ona, na totalnym luzaku "Nieeee, dyskutuj z kim chcesz ..." facepalma zrobiłam, bo od razu wiedziałam, że Jimmy coś palnie. Całą scenę tylko czekałam i doczekałam się.
Ona czasami, mam wrażenie, udaje, że on nie jest jaki jest. Przecież nie jest głupia, żeby sama wielu rzeczy nie zauważać. Niby w tv takie rzeczy można tłumaczyć "ale ona go tak kocha!", ale Gilligan i Gould przyzwyczaili nas, że nie trzymają się zasad innych dramowych seriali. U nich nie ma wzniosłych i romantycznych potwierdzeń miłości, która przezwycięży wszystko. Chyba najbardziej kochająca się para jaką stworzyli to Hank i Marie, gdzie ich uczucie budowali scenami jak SPOILER z BB Marie tuląca Hanka w windzie, kiedy nikt nie widzi i ich kamienne miny, kiedy drzwi windy się otworzyły.
Kim i Jimmy to ani kochająca się para, tylko jakiś dziwny symbiotyczny stwór.
Ona nie ma z nim dzieci i hipoteki, żeby trzymać się jego tyłka, jak Skyler zostając przy Walterze, a i tak w ich przypadku wierzyłam, że tych dwoje łączyło jakieś uczucie.
O ile lubię Kim, to mnie jej wątek zaczyna męczyć.
"jakiś dziwny symbiotyczny stwór" - to, to, to!
Wiadomo, że nikt tu nie oczekuje gorącego romansu (no, może niektórzy oczekują od Hamlina ;). Ludzie są różni, związki są różne. Ale w tym przypadku to wygląda tak, jakby Jimmy trzymał się Kim, bo ona jako jedyny człowiek go akceptuje, nie widzi w nim tego nieudacznika, którego widział w nim Chuck. A że jest kobietą, to przy okazji może być jego dziewczyną. Natomiast Kim nie widzi w nim tego nieudacznika, niby go akceptuje takim jakim jest, ale nie akceptuje go takim jakim jest, bo gdy on jest sobą, pojawia się problem i fochy.
Ech, Hank i Marie to była miłość! Hank chyba nigdy nie kochał nikogo tak bardzo jak te minerały ;)
"A początkowo mogło się wydawać, że Jimmy będzie miał fajną babkę, ale schrzani sprawę na wszystkich frontach, straci ją, zamieni się w Saula."
I pokaleczonych emocjonalnie - oooo dokładnie, tzn. saul wyglada z 10 razy normalniej niz Kim, kim drugi sezon zachowuje się jak jakas schizofreniczka we wczesniej postaci, no nawet teraz z tymi mazakami, obłed w oczach, biega po sklepie jak kurczak z ucieta głową. On w co drugiej sytuacji ma wyraz twarzy dziecka, które wybiło kamieniem okno i obiecuje, że to sie nie powtórzy, trzymajac w rece drugi kamien.
Pora zeby Gus/bracia/mike/nacho/don eladio/saul/Hamlin przestali zajmować się jakimis pierdołami i rozwiazali najwiekszy problem serialu po czaczku, odstrzeliwując kim z bazooki.
O dokładnie, miała być pewna siebie twarda i zdecydowana, ale znająca granice co wolno, a czego nie, lwica, której miłość Saul w jakiś sposób rozwali w drzazgi, a wyszła ogłupiała kapibara na prochach.
To, to, to! Jimmy miał być tym z problemami, a ona twarda babka, na jaką się zapowiadała, "której miłość Saul w jakiś sposób rozwali w drzazgi".
Źle rozumiecie związek Kim i Jimmy'ego. W USA już dawno odeszli od małżeństw i tak rozumianych związków jak u nas, tzn. że facet jest rycerzykiem który nadskakuje kobiecie. Tam albo kobieta jest dla mężczyzny PRZYJACIÓŁKĄ i realną partnerką życiową (jak Kim dla Saula) albo facet nie wchodzi w związek.
Związek Jima i Kim jest właśnie takim tworem. Dwojga wspólników, partnerów, przyjaciół i od czasu do czasu kochanków. To modernistyczny typ związku, rzadki wciąż w Polsce.
Odcinek imho bardzo średnio. Motyw Jimma i Kim już naprawdę bezsensu przedłużany i wymuszony. Od X czasu widzimy to samo, każdy dawno zrozumiał, przetrawił i trzy razy wyrzygał motyw tej ich dziwnej relacji.
Tak samo jak każdy dawno zrozumiał kim jest Jimmy, jakie ma motywacje i charakter. I kolejne scena, pokazująca jak nudzi się w sklepie z telefonami osobiście mnie już troche męczy przy całym szacunku i miłości do Gilliganowskiego stylu. Rusz Pan troche tą akcję, naprawdę nic się nie stanie jak dostaniemy już nieco większy skrawek Saula, bo Jimmiego każdy już zna, zdążył pokochać i nieco się znudzić...
Dziwi mnie też reakcaj (a raczej brak reakcji) Kim na info o lewym sprzedawaniu telefonów. Przecież to miałbyć ten zapalnik na który czekaliśmy, kiedy wszystko sie zacznie sypać... Moze jest, tyle że opóźniony. Ale troche dużo tego ciągłego opóźniania już.
Grubo będzie z Niemcami. Ciekawe czy któryś wróci jedynie do Niemiec czy dojedzie aż na Belize.
Pół królestwa kto wie o co może chodzić z tymi mazakami w ostatniej scenie... o.O
Odnoszę wrażenie, że ten sezon jest jakiś najlepszy z dotychczasowych :D
Nie wiem czy te początkowe scenki z Kim i Jimmy'm, którzy co raz bardziej żyją nie razem, a obok siebie, były tak bardzo potrzebne. Z jednej strony podoba mi się w ich związku, ta normalność, że ich wspólne sceny to nie w 90% leżenie w łóżku "po" i przesadne mamlanie się, ale z drugiej strony, nie będę odkrywcza, ich relacja bardziej przypomina kumpelską. Brakuje między nimi chemii. Zresztą w ogóle oboje są jak dla mnie postaciami rozpisanymi na dość aseksualne, a zwłaszcza Kim, która jest takim robotem tylko praca, praca, praca, praca, mało w niej życia :D
Trochę przypałowo ze strony Fringa i Mike'a, że nie zorganizowali swoim "niewolnikom" żadnych panienek w ramach rozrywki :v
Rozbawiły mnie miny Hectora na widok tych potężnych pośladów, pani pielęgniarki :D
No i miło, że pojawił się Huell, śmiechłam z tej akcji z policjantem.