Wow...! Cięęężki odcinek... wiedziałem że historia Mike'a nie będzie należała do najweselszych, ale nie spodziewałem się aż takiej patelni. Opowiastka spokojnie mogłaby się znaleźć w BB i nikt by się nie zorientował że pochodzi z "innego" serialu. Mocne!
Odcinek oglądało się świetnie, wciągał. Może troszkę brakowało mi Saula (ile on był na ekranie, 5 minut??), ale gdyby Mike nie "zawładnął" jednym epizodem, to jego backstory nie miałoby pewnie takiego impetu.
No i żart odcinka: "Wyglądasz jak Matlock" xD
Teraz wiadomo, czemu Mikowi zależało na wnuczce aż tak bardzo w BB. Po stracie syna, ona była jedynym, co dawało mu motywację do życia.
Właśnie obejrzałem ten odcinek. Oglądając go czułem się jakbym oglądał Breaking Bad... Po tym co widziałem mam przeczucie że w serialu będzie jeszcze wiele takich a nawet lepszych odcinków, jakby nie było to jest ten sam poziom, ten sam twórca, ta sama ekipa... Wiemy że będą 2 sezony a może i więcej w przyszłości... Dodam na koniec że kiedy w przeszłości zapowiadali Spin-Off to naprawdę nie myślałem że będzie to tak samo świetnie jak BB a tu miłe zaskoczenie...
Gilligan podobno stwierdził w którymś z wywiadów, że odcinki 6-9 to highlight sezonu BCS. Odcinek 6 słowa potwierdził, więc przed nami długi tydzień czekania na kolejny.
Kurde, rewelka odcinek. Nie było Chucka (jakoś za nim nie przepadam), pierwsze skrzypce grał Mike, którego lubię coraz bardziej i bardziej. Saula mało, ale w żaden sposób mi to nie przeszkadzało. On jeszcze będzie lśnił swoim blaskiem, to pewne :)
Mike był jedną z moich ulubionych postaci w BB i się cieszę na jego rozwinięcie tutaj. Szkoda mi go było w BB, bo tak bez sensownie się skończyła jego rola.
Mi nie musisz przypominać. Ja i tak nie byłam fanboyem głównego bohatera, to po Mike'u w ogóle przestałam go lubić. Saul jest fajniejszym protagonistą. A dodać do niego Mike'a i ja już uwielbiam Better call Saul :)
Zgadzam sie w pełni, po 40 minutach az mi sie smutno zrobilo ze to juz koniec i kolejny odcinek dopiero za tydzien.
Chcialoby sie, zeby serial wyszedl jak House of cards.
Nie moge sie doczekac na kolejny epizod.
Paaanie, tydzień do kolejnego odcinka to pikuś w porównaniu z tym co nas czeka ani się spostrzeżemy - PRZERWY MIĘDZY SEZONAMI !!! :<
Weź nawet nie mów! :(
Z odcinka na odcinek jest coraz lepiej... przerwy między sezonami mogę nie wytrzymać! :(
Wy też tak macie, że patrzycie w czasie oglądania na czas do końca odcinka, który za szybko ucieka? Ani sekunda się nie dłuży. Mistrzostwo.
Mam "lepiej" - oglądam, oglądam, nachodzi mnie myśl "cholerka, tyle już fajności pokazali, pewnie zaraz koniec odcinka" - po czym okazuje się że jest połowa :) Ale niestety działa tylko raz na epizod :P
Dokładnie tak, mam to samo. Nawet jak wiedziałem, że zbliża się końcówka to ucieszyłem się, ze zostały jeszcze 2. minuty :)
A najstraszniejsze jest to ze każdy kolejny odcinek stawia poprzeczke jeszcze wyżej .....ciekawe czy zrobią też spinoff a'la "los poyos hermanos"
Najgorszy odcinek obok "Alpine Shepherd Boy". ASB był strasznie nudny i nie prowadził fabuły do przodu, a Five-o jest w słaby sposób mroczne i zbyt na poważnie
Dla mnie póki co najlepszy odcinek, po prostu miazga:) Tylko jedna sprawa nie daje mi spokoju:
Z tego co pamiętam, Mike w BB mówił, że odszedł z policji po tym, jak pewien pijak zabił żonę niedługo po tym, jak Mike wymógł na niej, by zeznawała przeciw niemu. Nie wiem, czy pamiętam dokładnie, ale to wygląda na brak zgrania.
Można to wytłumaczyć tym, że Mike w BB nie chciał o tym nikomu mówić. Przecież był jak to powiedział Saul "mrukiem" ;).
Oglądałam bez napisów, więc może czegoś nie dosłyszałam, ale czy to nie było tak, że Mike najpierw odszedł z policji (czyli stało się to, o czym opowiadał w BB) i już jako emeryt stracił syna a później go pomścił. Wtedy wszystko pasuje.
najszybszy odcinek jaki oglądałem !!! pierwszy raz ponad 40 minut mi po prostu mignęło bo faktycznie odcineczek przykozaczył :D
Kurczę, trochę mnie smuci, że ten odcinek był tak dobry - Saul chyba faktycznie najlepiej sprawdza się jako dodatek, trochę gorzej jako bohater pierwszoplanowy...
Uwielbiam ten duszno ciężki klimat w serialach Gilligana. Uwielbiam jak dokręca śrubę nie lecąc w tanie chwyty. Uwielbiam to uczucie pustki po seansie i nerwowe oczekiwanie na kolejny odcinek.
Najlepszy odcinek by far, teraz jestem spokojny, że BCS zapewni mi sporo dobrej rozrywki przez najbliższe parę lat.
Mi się wydaję, że ten odcinek, to znaczy zarys scenariusza, cała historia Mike'a ze szczegółami była juz gotowa dla Breaking Bad, nastrój odcinka jest kompletnie inny od poprzednich. Pewnie nie chcieli już przesadnie rozbudowywać i tak już skomplikowanych postaci, rozwijając historię Mike'a czy Saula i przedłużać serial. I dlatego świetnie, że wyszedł Better Call Saul jako spin-off :)