Trochę szkoda mi, że spora część forumowiczów ocenia finał "Lost" jako nieadekwatne zakończenie tak szalenie popularnego serialu. Może ze względu, że dla mnie był to jedynie kolejny serial, który oglądałam i jakoś nigdy całkowicie nie pochłaniały mnie wszystkie serialowe zagadki ale przyznaję, że ostatni odcinek w większości przepłakałam. Podczas retrospekcji w alternatywnej rzeczywistości (trochę to skomplikowane :)), za każdym razem miałam łzy w oczach (szalenie rozśmieszyły mnie odgłosy, które wydali z siebie Sawyer i Juliet po "dotknięciu").
Spodobało mi się, że dużo uwagi poświęcili postaci Hugo, co jak zwykle zapewniło odpowiednią dawkę humoru ale pod koniec scenarzyści dali nam do zrozumienia, że nie zamierzali opuścić żadnej postaci i każdemu poświęcić jakąś większość czasu i bardzo się cieszę, że to właśnie Hugo przypadł na finał.
Ciekawym rozwiązaniem okazała się zmiana Claire w drugą Rousseau, z tą różnicą, że Claire zachowała normalność ze zwykłego świata a nie poddała się całkowicie życiu na Wyspie. Ogromnie ucieszyłam się z powrotu Boone'a, chociażby na kilkadziesiąt minut - to zdecydowanie postać, co do której mam żal do scenarzystów, że tak szybko ją uśmiercili. Nie myślałam, że kiedykolwiek napiszę coś odnośnie postaci Bena (nienawidziłam gościa odkąd się pojawił) ale w scenie przed kościołem, przy pożegnaniu z Lockiem zrobiło mi się go szkoda - potrzebował tylko przyjaźni z równym sobie umysłem (Lockiem) a został znienawidzony przez wszystkich.
W finale pojawiło się też parę błędów, które pewnie normalnie by mnie nie raziły, no ale rany - to jest finał kultowego serialu, np. rana Jacka zmieniała swoje położenie (pod pachą, na wysokości trzustki bądź nad woreczkiem robaczkowym) a podeszwy jego butów były czyste, mimo że chodził po błocie.
Nie spodobała mi się jedynie samiuteńka końcówka, te kilkadziesiąt sekund z ujęciem Jacka z Vincentem. Poza tym - finał - marzenie. Gratuluję twórcom, i dziękuję za tak piękne zakończenie.
Na finał mojego wpisu:
"Zobaczymy się w innym życiu, bracie" z ust Jacka - bezcenne :))
Finał obejrzałem jakiś tydzień temu, post piszę dopiero teraz - celowo, żeby nie być już pod wpływem emocji.
A więc tak: Lost - ciekawie zapowiadający się serial, pierwsze dwa sezony niesamowicie wciągające, reszta już gorsza, ostatnie dwa już po prostu nudne, niepotrzebne i kupy się nie trzymające. Ostatnie odcinki szóstej serii to już była maksymalna tandeta, motyw z światłem w jaskini, Jack pijący wodę z tego magicznego potoku - to była szczerze mówiąc żenada. Ale warto było się przemęczyć, warto było przymknąć na to wszystko oko, żeby zobaczyć fenomenalne zakończenie. Nigdy nie byłem wielkim fanem Losta, po prostu oglądałem ten serial, raz z większym zaciekawieniem, raz z mniejszym. Ale ostatnia scena w kościele była po prostu fenomenalna. Do dziś mam w pamięci słowa ojca Jacka, które ukazały ukryty sens tego serialu. Widok witających się ze sobą bohaterów, ta "lostowa" muzyka, to wszystko wywołało u mnie wielkie wzruszenie. Czy tak będzie wyglądało nasze " drugie życie " ? Będziemy żyli tak, jak zawsze o tym marzyliśmy? Ostatni odcinek zmusza do refleksji, daje nadzieję, że kiedyś każdy " zagubiony " się odnajdzie. Lost zakończył się w wielkim stylu, i praktycznie tylko dzięki temu genialnemu zakończeniu na długo pozostanie w mojej pamięci.
Zgadzam się we wszystkim oprócz tego, że nie dwa ostatnie sezony a trzy były tandetne, ale zakończenie było naprawdę mocne bo nie mogę się jeszcze z niego otrząsnąć.
Akurat te słowa najczęściej wychodzą z ust Desmonda. Mnie natomiast denerwowała ta muzyka przy ckliwych scenach prosto z telenoweli. Również myślę, że serial nie miał jakiegoś przekazu(tzn.każdy zagubiony się odnajdzie) Twórcy po prostu sami nie wiedzieli jak sobie poradzic z zakonczeniem i poszli najkrótszą i najłatwiejszą drogą i właśnie dlatego Lost jest numerem dwa na mojej liście najlepszych seriali.
Jak patrzę na Twoje oceny to aż mi trudno uwierzyć, że istnieją ludzie, którzy potrafią ocenić american pie na 10/10 a ojca chrzestnego na 1/10 .. to jakaś prowokacja czy okulary zgubiłeś przy klikaniu myszką ?
Finał Lost był naprawdę niezły, jak dla mnie i myślę, że nie zasługuje na miano "tandetnego" lub "beznadziejnego".Owszem, było kilka kwestii, które nie do końca mi się podobały, ale ogólnie oceniam go na bardzo wysokim poziomie.Jak już wiele razy było mówione, twórcy nie byli w stanie lepiej zakończyć tej historii, ponieważ, żeby rozwiązać wszystkie wątki, cały 6 sezon nie mógł wystarczyć.Widać to szczególnie pod koniec 6 sezonu, kiedy to wiele wątków z wcześniejszych sezonów jest już po prostu pomijane.
Ale jak dla mnie FINAŁ LOST to rewelacja!!!
Dokładnie tak to była prowokacja na forum dr Housa , a te filmy wybrałem tylko dla uwiarygodnienia:)
Dla mnie finał w dużej mierze podobał się prze tą drugą rzeczywistość. To jak przypominali się nawzajem to było coś wspaniałego. Wzruszające. A akcja na wyspie też niczego sobie. w sumie czego chcieć więcej? Locke - dym zabity, główny bohater poświeca się dla dobra ogółu, przywraca spokój na wyspie, przez co na świecie, nowy jacob i to jak Hugo prosi o pomoc Bena - to tez jest coś - epickie zakończenie.
Finał dostarczył wiele wzuszeń i był- jak zapowiadano zaskakujacy. Prawdą jest, że pozostało niewyjaśnionych kilka mniej ważnych kwestii, ale jako wielka fanka każdego odcinka, każdego sezonu muszę przyznać, że jestem zadowolona z takiego zakończenia opowieści o rozbitkach i będę wspominać ' Lost' bardzo ciepło.
tak samo ja, mimo kilku niewyjaśnionych kwestii mozna powiedzec, że lost to jeden z najbardziej spektakularnych seriali :)
Dla mnie najlepszym sezonem był pierwszy.Nad wyspą krążyła wieeelka tajemnica,bohaterowie jeszcze sie tak dobrze nie znali,każdy odcinek wnosił kolejną tajemnicę.Wiec sezon 1 to była REWELACJA.Sezon 2 był równie dobry,choć już zaczynali troszkę kombinować,sezon 3 i 4 dla mnie były najgorsze.Po prostu robił się z tego Science fiction ;)) Już chciałam sobie dać spokój z Lostami właśnie po 4 sezonie,ale koleżanka namówiła mnie do obejrzenia reszty.Był to doskonała dezyzja,ponieważ sezon 5 i 6 były równie dobre jak 1.Wiem,że wiekszość uważa inaczej,ale 2 ostatnie sezony miały to COŚ w sobie,wiadomo było pare kiepskich odcinków,ale zdecydowanie większość były fenomenalne.A finał? Hmmm...przed obejrzeniem go wiele ludzi mówiło,że jest takie siakie i owakie.Oczywiście w tym negatywnym sensie.A dla mnie?Był cudowny.Po prostu,nie wiem co powiedzieć.
Ja osobiście bardzo rozczarowałem się 2 ostatnimi sezonami. Z tą różnicą, że 5 całkiem jadalny lecz zmarnowali potencjał związany z podróżami w czasie, była to wspaniała okazja, żeby wyjaśnic kilka tajemnic, dodac kilka nowych i ostatecznie "zakończyc wątek Dharmy" Finał V sezonu mi się bardzo podobał, mógłby się nawet serial tak zakończyc. Natomiast 6 sezon to dno, muł i wodorosty pisany na kolanie na bieżąco Odcinki premierowe już mnie zniechęcały. Dodano na siłę nowe postaci(Dogen itp), które tak naprawdę nic nie wniosły, mało tego zmarnowały czas . W 6 sezonie podobały mi się 3 odcinki(ten z Richardem,ten z Małym Jacob i jego bratem oraz tradycyjnie odcinek z flash -desami:D). Pozostałe odcinki skupiały się głównie na łażeniu po wyspie(odcinek Z Latarnią parodia kawał czasu są na wyspie opłyneli ją pewnie nie raz i nie zauważyli takiej budowli. Jedyna pozytywna rzecz związana z 6 sezonem to te alternatywne fleshe(wolałbym żeby to była rzeczywistośc w której zabrakło ingerencj Jacoba zamiast czyśca) A Finał to ckliwa papka.
P.s Każdy ma prawo wyrazic swoje zdanie, więc to czynie i szanuje zdanie innych.Amen
Mi się wydaje że twórcy na dalszych seriach nie mieli już pomysłu na zakończenie i kontynuuacje serialu, ja mam dalej dużo pytań co do serialu do tego później nic nie trzymało się kupy. Teraz wróciłem do serialu obejrzałem go i zmarnowali potencjał tym że tak naprawdę wszyscy nie żyją ale początek naprawdę fajny .