Może już było, ale co tam...Kogo najbardziej z całego Losta nie lubiliście? Wypiszcie postacie, których najbardziej nie trawiliście.
Moje typy to:
1.Jack - harcerzyk, który wszystko wie najlepiej (choć tak naprawdę gó*no wie) , bawi się w Matkę Teresę, tak naprawdę nie dlatego żeby nieść pomoc innym,ale dlatego żeby podbudować swoje zakompleksione ego. Denerwuje mnie też swoim płaczem w kryzysowych sytuacjach, jest wtedy żałosny.
2.Kate - Żeński odpowiednik Jacka. Kejtusia z tym swoim "I go with you", czyli ciągłym wpieprzaniem się wszędzie,żeby to pokazać jaka ona jest odważna i ciągłym "balansowaniem" między Jacusiem a Sawyerem, nieziemsko działa na nerwy (zwłaszcza jak przebywa z Jackiem).
3. Michael - "WALT !" i innego jego teksty, które powtarza w kółko biegając po dżungli.
4. Claire - Jest taka...nijaka. Czasami jest tak że ktoś nas irytuję bez konkretnego powodu, ja tak właśnie mam z Claire. Później, jak zrobili z tą postacią,to co zrobili stała się jeszcze bardziej denerwująca.
Czasami jeszcze wkurzał mnie Hurley z tymi jego liczbami, że on jest przeklęty itp. to takie egocentryczne było :D
Ja osobiście nie mam nic do Dżaka i Kejt, z wyjątkiem niekończących się trójkątów i czworokątów miłosnych, w które są zamieszani.
Najbardziej znienawidzona przeze mnie postać to Anthony Cooper, tego kolesia najchętniej usmażyłabym żywcem i posiekała w kosteczkę.
Eloise Hawking też mnie denerwuje - takie wkurzające babsko.
Nie mam na razie weny na dłuższą notkę, może innym razem ;)