Kiedy umarli glowni bohaterowie serialu? Ci, ktorzy lecieli lotem z Australii do Los Angeles i w ostatnim odcinku 6 sezonu zgromadzili sie w kosciele.
Bylam przekonana, ze umarli w momencie katastrofy samolotu i wszystkie ich przezycia na wyspie, a takze po powrocie z wyspy sa czyms w rodzaju halucynacji gasnacego umyslu lub przezyc ich duchow / dusz w jakims innym wymiarze, spowodowanych tym, ze nie sa w stanie pogodzic sie ze swoja smiercia. Jednak przeczytalam temat z rzekomym wyjasnieniem serialu przez pracownika produkcji https://www.filmweb.pl/serial/Zagubieni-2004-133834/discussion/Wyt%C5%82umaczeni e+serialu+-+ciekawe,1392811 i to wyjasnienie zamiast cokolwiek mi wyjasnic, zagmatwalo wszystko.
Przegladalam tez tematy na forum i zauwazylam, ze kilka osob rowniez zadalo to samo pytanie, co ja tutaj, ale nie uzyskaly odpowiedzi. Znalazlam nawet strone "Lostpedia" w nadziei, ze jest tam wyjasnienie czasu smierci bohaterow, jednak tam sa tylko streszczone odcinki, a nic nie jest wyjasnione.
A zatem - czy ktokolwiek, kto ogladal serial wie, w ktorym momencie umarli jego glowni bohaterowie?
Przecież to jest proste i oczywiste. Nawet w ostatnim odcinku było mówione co się stało. Niektórzy umarli na wyspie (Charlie utoną na koniec 3 sezonu, Libby zastrzelona itp) a śmierć niektórych nie była nawet pokazana na ekranie (Sawyer, Hugo). Tam w tym kościele nie żyli już wszyscy dlatego że to była alternatywna linia czasowa i dzieje się w bardzo odległej przyszłości lub w ogóle nie obowiązuje jej czas (ta druga opcja bardziej mi pasuje).
To sie nie moze dziac w zadnej "odleglej przyszlosci", bo postaci serialu wygladaja tak, jak w momecie katastrofy, nie postarzeli sie nawet o rok. W zadnym wypadku nie chce, abys sie poczul dotkniety, ale Twoje wytlumaczenie splyca ten caly serial.
Alternatywna rzeczywistosc czy "linia czasowa", jak to nazwales - zgoda, zreszta bylo mowione w serialu, ze kosciol jest wymyslonym przez glownych bohaterow miejscem, jakie mialo im pomoc sie wszytskim razem spotkac, aby pojsc dalej (czyli chyba w zaswiaty, jak rozumiec mozna to swiatlo za otwartymi przez ojca doktorka drzwiami kosciola). Ale tak jak Ty chcesz, ze poumierali w roznym czasie, tylko nie zostalo to pokazane w serialu, nie trzyma sie w ogole kupy.
Zwroc uwage na ostatnie kadry ostatniego odcinka 6 sezonu, gdy doktorek, kiedy zrozumial, ze nie zyje, lezy na wyspie w dokladnie tym samym miejscu, w jakim sie ocknal po katastrofie i tam zamyka oczy (czyli juz finalnie umiera). Ta scena przemawia za smiercia w momencie katastrofy. W alternatywnej rzeczywistosci bohaterowie serialu mieli przeblyski, ktore dawaly im do zrozumienia, ze to nie jest ich prawdziwe zycie, Desmond, gdy chce zabic Locka, tlumaczy, ze tak naprawde chce go uwolnic, Lock mowi doktorkowi, ze w rzeczywistosci nie ma syna itd, to tez przemawia za tym, ze oni wszyscy nie zyja, ale ich dusze czy swiadomosci sa uwiezione przez to, ze nie moga sie pogodzic z nagla, tragiczna smiercia.
Z drugiej strony jednak ten niby pracownik produkcji twierdzi, ze glowni bohaterowie przezyli katastrofe i w tym momencie cala spojna logika serialu traci sens, wiec szukam jakiegos wyjasnienia, kiedy oni wlasciwie umarli, aby sie to wszytsko trzymalo kupy.
Ocenilam ten serial na 6, ale gdyby oni zgineli w momencie katastrofy albo gdyby istnialo jakies inne, ale logiczne i sensowne wyjasnienie tego, kiedy zgineli i co im sie przytrafilo, podnioslabym ocene, bo w przed- czy tam posmiertnych wizjach jak najbardziej mozliwe jest swietliste zrodlo zycia i smierci, straznicy tego zrodla, dymny potwor czy zywe trupy.
Ale jesli oni przezyli katastrofe, na wyspie wystepuja jako zdrowi psychicznie ludzie z krwi i kosci, a wyspa jest realnym miejscem w realnym swiecie, nie ma logicznego wyjasnienia, kiedy umarli i co im sie przytrafilo na wyspie, to cala fabula staje sie po prostu glupia i niespojna, to ich gadanie z nieboszczykami, wielokrotne zmartwychwstania, gdy juz 100 x powinni umrzec (np gdy obok wybuchla bomba atomowa), przesuwanie wyspy w czasie za pomoca steampunkowego kola zebatego itd.
W końcowej scenie widzimy grupę ludzi, którzy trafili do wspólnego miejsca po śmierci, w którym nie ma pojęcia czasu. To taka moja interpretacja czyśćca, w którym czas nie ma znaczenia. W tym czyśćcu przewinąć się mógł każdy, kogo spotkali bohaterowie, gdy żylin- z jednymi byli bliżej, innymi mniej, zaś do Kościoła weszła tylko ta grupa ludzi, którzy na swój sposób byli dla siebie bardziej bliscy, stad brakuje np. Bena - ten zaś pewnie wejdzie do Kościoła z między innymi Alex i Danielle. Kościół to może być interpretacja bramy świetego Piotra.
I tak, każdy umarł w swoim czasie. A dlaczego wyglądają jakby się nie zestarzeli? Bo takimi siebie zapamiętali i tak siebie widzą po śmierci. Kate mogła umrzeć jako staruszka, ale Jack i inni, którzy umarli wcześniej, zapamiętali ją jako młodą kobietę z czasów wyspy.
Alternatywna rzeczywistość to tak jakby czasy przyszłe jeszcze po futurospekcjsch,
Doktor jest w tym samym miejscu w którym się na początku rozbili bo przecież on równiez umarł w tym samym miejscu (?). Cała ta scena była stylizowana na ten sposób żeby połączyć 1 odcinek serialu i ostatni. W pierwszym odcinku widzimy jak Jack otwiera oko, podbiega do niego pies, a jak Jack wstaje to jest ujęcie na buta który wisi na drzewie. W ostatnim odcinku idzie zraniony nożem i również jest ujęcie na tego samego buta. Kładzie się w tym samym miejscu i dobiega do niego pies który kładzie się obok niego. Całość kończy zbliżenie na oko Jacka. To jednak w sumie i tak jest bez znaczenia bo te flashbacki nie pokazywały momentu śmierci tylko to co im się przydarzyło na tej wyspie. Nie wiem czego nie rozumiem bo część twojego posta jest dosyć mądrze napisana.
Przykład Hugo - został tym strażnikiem na wyspie co oznacza że stał się nieśmiertelny. Jego śmierć nie była pokazana na ekranie bo umarł dużo później, można się domyślać ze pewnie przekazał komuś innemu pałeczkę w pilnowaniu wyspy i dopiero umarł. Dlatego jest w tym kościele. Dlatego wolę wersję że po utworzeniu tej drugiej rzeczywistości nie obowiązuje w niej czas. Cały 6 sezon staje się pod tym względem bardziej "duchowy"