Nie ukrywam, że ten serial to dla mnie pomieszanie z poplątaniem. Zaczyna się przygodowo od rozbitków zmagających się z jakimś tajemniczym kultem tubylców na odległej wyspie, gdzie tajemnicza organizacja przeprowadzała liczne eksperymenty na ludziach i zwierzętach. Potem przechodzi w sci-fy z fizyką kwantową, podróżami w czasie z przenikaniem świadomości i okiełznaniem gigantycznej energii elektromagnetycznej zagrażającej Ziemi. Kończy z hukiem metafizyką, z duchami udzielającymi porad, przed wiecznymi, wszechwiedzącymi pół bóstwami walczącymi o równowagę bobra i zła, a zamyka światem wykreowanym przez bohaterów po śmierci.
Spójrz szerzej na ten serial. Od początku wszystko skupia się na ludziach, bohaterach.
Pokazuje ich losy, a reszta to jedynie tło. Co nie zmienia faktu że jest to ciekawe tło.
Klimat surwiwalowy był dobry w pierwszym sezonie, ale potem to musiało się zmienić bo byłoby monotonie.
Bo twórcy byli zagubieni od początku ;) Generalnie to ten serial można uważać z początek i koniec ich kariery, bo po Zagubionych Cuse i Lindelof nie są zbyt chętnie angażowani w żadne produkcje, mając na uwadze co zrobili z tym serialem. Jeden z nich miał możliwość (niestety) grzebania przy scenariuszu "Prometeusza" z 2012 r., ale kto oglądał wie, że ten film ma wiele wspólnego z koncepcją pracy obu panów i też został zniszczony w ogniu krytyki.
Co innego pierwotny twórca LOST - J.J. Abrams, gdyby on został przy Zagubiony do końca to ten serial byłby nie do przebicia jeszcze przez wiele, wiele lat. A tak - mało kto o nim teraz pamięta, nawet go już nigdzie nie powtarzają.
Podobno twórcy nie mieli żadnego plan podczas tworzenia tego serialu. Jak następowała jakaś zagadka, to rzucano pomysły na rozwiązanie go i najlepszy wygrywał. To chyba dlatego wszystko jest w tym serialu takie pomieszane:)
Jakiś ogólny konspekt musieli mieć, a później historię się modyfikuje, ktoś rzuca pomysły, głosują itd. Tak się właśnie kręci seriale.