ŻydoWood w swoich filmach uwielbia oczerniac Polaków to juz stalo sie tradycja.Gdyby w naszym kraju powstal film w ktorym mowi sie zle o zydach od razu uznano by go za ANTYSEMICKI !!!
Wez sie spakuj do 1 tematu ze swoimi dyrdymałami,albo se znajdz spiskowe forum z takimi zapalencami jak ty.Powtarzasz sie i jestes nudny,wiec mozesz wrzucic se na luz,albo rozpedzic i uderzyc mocno glowa o sciane,poczekac na efekt i wyciagnac z tego wnioski.
Proponuje przerzucic sie na BollyWood i zaczac tam weszyc jakis "spisek"
Nie wiem po cholerę z takim pacanem jak tuti dyskutować. Ciekawe czy na włoskich forach też mają takich pierników, którzy mówią, że serial jest antywłoski.
być może ale tuti ma rację w tym, że gdyby w Polsce kręcić film o Żydach to by mówiono o antysemityzmie a większość z Was pewnie by przytaknęła i do tego chciała jakoś przeprosić. Sam fakt złego wizerunku polaków mam gdzieś. Thug - nikt nie mówił o spisku, to Ty je znajdujesz ;] w większości produkcji hollywoodzkich jak wspomina ktoś o polaku to zazwyczaj negatywnie. to jest fakt, nie spisek.
Mnie tak zastanawia co tak szokuje, przecież Polacy w tamtych latach zachowywali się tak jak w dzisiejszych czasach na Wyspach Brytyjskich. Jedni pracowali, inni kradli, a jeszcze inni po prostu opierdalali się z podniesionymi rękoma, żeby pieniądze za nic spadały z nieba.
Tak samo jak rodowici amerykanie, żydzi, chińczycy, rosjanie, czesi, anglicy, ludzie z krajów muzułmańskich (Ci to wprost kochają socjał ale we własnych krajach nigdy go nie wprowadzają, jedynie dla ograniczonego grona). Co z tego?
To z tego, oni też nie są opisywani w różowych barwach w filmach. Tyle i aż tyle. Wybacz, ale musiałem dla niekumatych to napisać;)
pojęcia nie masz co piszesz.. ale to nie zmienia faktu, że nie warto się tu o takie tematy rozbijać.
faktem jest, że za każdym razem (ja zauważyłem 3) jak pojawił się jakiś mały watek polski to jest to wątek negatywny.
Chłopak napisał swoje zdanie na temat serialu, czy pewnych wątków, a Ty lemingu musisz wszędzie się z polityką pro Donaldową wpieprzać? Wypad na na onet.
ja głosuje na PO i gardzę pisorami tąciemnotą, co nie zmienia faktu, że nie przyjemnie się ogląda jak przygłupi amerykanie oczerniają Polaków.
Niezły offtop, ale skoro już zaczeliście o ciemnocie to ciekaw jestem czy Donek celowo z siebie zrobił wczoraj niedorozwinięte dziecko czy samo wyszło?? Państwa euro oświadczają, że nie będziemy zapraszania na szczyty mimo iż miesiąc temu Donek oświadczał, że mamy to załatwione i jak reaguje?? "No trudno..." śmiałem się chyba z 5 min. Gdyby Obama na wieść, że USA wykluczyli ze spotkań G8 powiedziałby "Trudno" społeczeństwo wywaliłoby go z tego stołka w 2 dni ;D
po pierwsze za dużo Polaków to w tym serialu nie ma. jest jeden karzeł który mówi jedno zdanie po polsku ale na przykład większą świnią okazuje się ten karzeł który mówi płynną angielszczyzną i robi pozostałych na kasie. Jest ta sprzedawczyni w sklepie , straszna obraza dla naszego sarmackiego rodu przecież żaden Polak handlem nigdy się nie parał, naprawdę zgroza. No i jest jeszcze ten bimbrownik który zmienia nazwisko na Doyle i zdradza makaroniarzy. Nie jest to zbyt szlachetna postać ale w tym serialu ciężko o taką, równie dobrze obrażeni mogą się czuć Irlandczycy , Włosi czy Żydzi bo to wszystko gangsterzy i szumowiny. Francuzi też powinni protestować bo jedyna przedstawicielka ich narodu pokazana w serialu to zadzierająca nos, interesowna pinda traktująca swoich pracowników jak śmieci. Trudno też mieć pretensje o to że scenarzyści nie robią z Polaków mafijnych szych bo takowych w USA nie było. Jedynym znaczniejszym polskim gangsterem epoki prohibicji był Earl Wojciechowski którego rodzice zmienili nazwisko na Weiss żeby było łatwiej wymówić. tuti666 pewnie uzna go za zdrajcę polskości który odciął się od korzeni.
halo halo - tu muszę się wtrącić!!!
jeden z największych przestępców z tamtych lat, który jako jeden z nielicznych gangsterów z tamtej epoki dożył spokojnej starości i nie został nigdy skazany przez sąd - zresztą występujący w Zakazanym Imperium - Meyer Lansky - był z pochodzenia Polakiem!!
poza tym komentarz na medal ;)
nie chcę się sprzeczać, ale Lansky raczej definiował siebie jako Żyda . Jeżeli jednak przyjmujemy że Meyer Lansky był Polakiem to równie dobrze możemy za takowego uznać Jake'a Guzika który w serialu gości Torrio i Capone na bar micwie swojego syna.
Mayer Lansky w kazdym wywiadzie i nawet w biografii zapytany o narodowość zawsze mówił że jest Polakiem, niektóre z tych wywiadów można jeszcze znaleźć na YT
z tego co wiem Lansky podawał Polskę jako kraj pochodzenia. W przypadku wszystkich innych narodowosci byloby to rownoznaczne z uznawaniem siebie za Polaka ale w przypadku polskich zydow jest to bardziej kwestia indywidualna. W kazdym razie jezeli jest gdzies wywiad w ktorym mowi on o sobie "I'am a Pole" to bardzo poprosze o link.
Takich ''patriotów" jak Ty, szanowny "kolego", nie sposób oczernić, bo szamba bardziej się nie zasmrodzi. Poza tym, nikt nikogo nie zmusza do oglądania tego, co do gustu nie przypada. Widocznie Twój gust ukształtowały jedynie spoty wyborcze wiadomego ugrupowania.
Razi go to więc wyraził swoje zdanie
przy okazji ty swoim postem pokazałeś kto z prawdziwego szamba się wywodzi
prawdziwie postępowy peowski wyborca
co do zmuszania do ogladania - nigdy nie ogladałeś filmu który cię czymś uraził lub nie spodobał ?
przykre ze ludzie nawet na forum filmowy musza pisać o peowcach czy pisowcach, już tym się żygac chce idzie na forum o tym związane a nie wpierdalacię się tu z jeb*** polityką
Jednym z ważniejszych, o ile nie najważniejszym, twórcą syndykatu w Stanach był właśnie polski Żyd, Meyer Lansky - to tak w ramach ciekawostki :-) Warto trochę o nim poczytać, interesująca postać. Pozdrawiam.
Popieram w całej rozciągłości,nienawidzę Plandeki obywatelskiej,ale to filmweb ,więc skupmy się na filmach ;--)
Po pierwsze skoro w jakimkolwiek filmie mówią o Polakach że to złodzieje mendy pijacy i bez mózgi to znaczy że co kłamią?? NIE!! Polak to gówno od lat wiadomo i jeśli chcecie żeby tak o nas nie twierdzono to trzeba zmienić ten kraj a nie płakać jak to o nas źle mówią...Mówią tak jak jest wstyd mi za to że jestem Polakiem mam nadzieje że ten kraj skoczy swój żywot!!! Niech sie śmieja bo jest z czego sie śmiać bo na całym świecie nie rządził człowiek który nie potrafi sie wypowiedzieć nie wybrali go Francuzki ani Amerykanie tylko my głupi Polaczkowie. POLSKA NIE SPŁONIE!!
jotubyl skoro jesteś polakiem to jesteś też gów..nem, bo tak wynika z twojego rozumowania i na szczęście tylko z twojego, bo ja gów..nem się nie czuje!
Ogólnie rzecz biorąc, to ten serial to najbardziej obraża chyba amerykanów :)
"Ogólnie rzecz biorąc, to ten serial to najbardziej obraża chyba amerykanów :)"
I jest to najbardziej błyskotliwa uwaga w całej tej dyspucie zjebów z kompleksami.
Pozwolę sobie tutaj przytoczyć pewien cytat z serialu:
-Boże, co za idiota
-I właśnie ten idiota zostanie następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych
Meyer LANSKY (1902-1983): Założyciel amerykańskiego syndykatu
Żył kiedyś ojciec chrzestny całego amerykańskiego syndykatu: organizacji-matki, z której zrodziła się współczesna amerykańska Mafia. Mówiono na niego "Mały" i nieodmiennie darzono go najwyższym szacunkiem. Lucky Luciano zawsze powtarzał swoim ludziom: "słuchajcie Małego". Sam "Mały" od czasu do czasu wygłaszał pamiętne zdanie: "Jesteśmy więksi niż U.S. Steel". Jeden z agentów FBI powiedział o nim z uznaniem: "Gdyby tylko zajął się legalnymi interesami, zostałby prezesem rady nadzorczej General Motors".
Człowiekiem tym był Majer Suchowliński, lepiej znany jako Meyer Lansky; Żyd pochodzący z polskiego miasta Grodno. Choć wielu zwykłych gangsterów sądzi, że do "naszej sprawy" należą tylko etniczni Włosi, trzeba podkreślić, że żaden z przywódców amerykańskiej Mafii nigdy nie dyskryminował Lansky'ego ze względu na jego narodowość. Tylko w najniższych kręgach amerykańskiego świata przestępczego krążą stereotypowe poglądy, głoszące, że Lansky - z uwagi na żydowskie korzenie - pełnił jedynie funkcję księgowego Mafii i nie brał udziału w podejmowaniu kluczowych decyzji.
Lansky był alfą i omegą amerykańskiej przestępczości zorganizowanej. W latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX w., gdy amerykański syndykat znajdował się pod kontrolą tzw. Wielkiej Szóstki, Lansky po prostu wygłaszał swoje poglądy podczas zebrań Komisji, a wszyscy pozostali członkowie zawsze udzielali mu bezwarunkowego poparcia. "Greasy Thumb" Guzik z Chicago uważał go za jednego z wielkich geniuszy swojej epoki. Tony Accardo nie mógł nadziwić się ilością pieniędzy, które za sprawą Lansky'ego trafiały do jego kieszeni. Longy Zwillman, boss z New Jersey, w każdej sprawie postępował zgodnie ze wskazówkami "Małego". Podobnie czynił Frank Costello, wspólnik Lansky'ego na terenie Nowego Orleanu, Las Vegas i innych miast. Joey Adonis otrzymał od deportowanego Lucky'ego Luciano jednoznaczny rozkaz: "masz słuchać Meyera". Nie dziwi więc fakt, że Wielka Szóstka niemal zawsze podejmowała decyzje jednogłośnie - oczywiście po myśli Lansky'ego. Meyer cieszył się powszechnym posłuchem, bo po prostu opłacało się go słuchać. Najlepszym słuchaczom przypadały smakowite udziały w interesach hazardowych na Kubie (przed erą Castro). Lansky dzielił się zyskami z Chicago, Detroit, New Jersey i Nowym Jorkiem. Gdy rodzina Trafficante z Tampy próbowała na własną rękę rozkręcić biznes na Kubie, Lansky skorzystał ze swoich dojść do Batisty, by położyć tamę zapędom konkurentów; następnie zaś wspaniałomyślnie odstąpił im część swojego interesu (mniejszą niż te, które przydzielił innym rodzinom). Taki właśnie był Lansky. Pewnego razu Jack Dragna, boss rodziny z Los Angeles, postanowił wydrzeć Lansky'emu część wpływów w Las Vegas. Lansky spokojnie wyperswadował mu owe zamierzenia, następnie postawił go na baczność, ucałował... i odprawił z pustymi rękami. Taki właśnie był Lansky.
Lansky jest jednym z najsłabiej poznanych przywódców amerykańskiego syndykatu - pomimo zainteresowania mediów, jakie budził w ciągu ostatniej dekady swojego życia. Choć tytularnym ojcem chrzestnym przestępczości zorganizowanej w latach trzydziestych był Lucky Luciano, Lansky co najmniej dorównywał mu wpływami (a niewykluczone, że nawet go pod tym względem przewyższał). Wspólnie z Luciano Lansky ujarzmił zarówno zwalczające się nawzajem gangi z czasów prohibicji, jak również staromodną amerykańską Mafię, kierowaną w owych czasach przez tzw. Wąsatych Piotrków (w szczególności Joego Bossa Masserię oraz Salvatore Maranzano). Współczesna Mafia amerykańska w znacznej mierze zawdzięcza swoje wpływy (a nawet istnienie) duetowi Lansky-Luciano. Trudno byłoby zresztą wyobrazić sobie lepiej dobraną parę: oczytany, błyskotliwy Lansky, zdolny dokładnie przeanalizować każdy problem, oraz stosunkowo prosty Luciano (czytywał "New York Daily News" i "Daily Mirror", ale przyznawał, że "New York Times" był dlań zbyt naukowy), nadrabiający swoje niedostatki niezwykłym talentem organizacyjnym i determinacją we wcielaniu w życie własnych zamierzeń. Lansky starał się wytwarzać wokół siebie aurę człowieka stroniącego od przemocy. Było to jednak złudzenie. W latach dwudziestych wspólnie z Bugsym Siegelem Lansky założył tzw. Bug and Meyer Mob, określany przez niektórych mianem najbrutalniejszej grupy przestępczej Wschodniego Wybrzeża. Gang zajmował się zarówno ochroną, jak i porywaniem transportów z bimbrem, zaś opłaty za "usługi" jego członków były tak wysokie, że można było określić je mianem wymuszeń. Gang Siegela i Lansky'ego był też wynajmowany do realizacji "zleceń" - pod tym względem można więc uznać go za prekursora Murder, Inc. (zbrojnego ramienia syndykatu). Wielu "absolwentów" gangu służyło później (w latach trzydziestych) w Murder, Inc., organizacji, do której powstania w znacznym stopniu przyczynił się sam Lansky. To on zaproponował oddanie żołnierzy Murder, Inc. pod rozkazy triumwiratu Louis Lepke-Albert Anastasia-Bugsy Siegel. Niektórzy bossowie syndykatu sprzeciwili się wówczas kandydaturze Siegela, który miał opinię człowieka skłonnego do zbytecznej przemocy, a jednocześnie wykazywał bezwzględną lojalność wobec Lansky'ego (obawiano się, że za sprawą Siegela Lansky będzie dysponował pełną kontrolą nad aparatem zbrodni, gdyby w ramach syndykatu miało dojść do bratobójczej wojny). Lansky zgodził się w końcu wycofać swoje poparcie dla Siegela - co zresztą nie umniejszało jego wpływów. Podobno wszystkie ważniejsze zlecenia dla Murder, Inc. przechodziły przez ręce Lansky'ego. Jego opinii zasięgnięto nawet w sprawie zamachu na Siegela, który w 1947 r. zdefraudował pieniądze Mafii przeznaczone na budowę kasyna w Las Vegas. "Nie miałem wyboru" - mówił podobno Lansky swoim wspólnikom; inni jednak twierdzą, że to właśnie on upierał się przy wydaniu zlecenia na swojego byłego przyjaciela - choć wstrzymał egzekucję na pewien czas, dając Siegelowi szansę postawienia kasyna na nogi. Taki właśnie był Lansky.
Zarówno Luciano, jak i Lansky utrzymywali, że plany założenia syndykatu zrodziły się w ich głowach już w 1920 r., gdy Luciano był niewiele po dwudziestce, a Lansky liczył zaledwie 18 lat. Mentorem obydwu młodych gangsterów był Arnold Rothstein, sławny hazardzista i "mózg" kryminalny, który wpoił swoim uczniom własne przekonania i wizje. Śmierć Rothsteina (zamordowanego w 1928 r.) położyła kres długiemu okresowi terminowania Lansky'ego i Luciano. Wspólnie przeżyli wojny gangów lat dwudziestych zawierając sojusze i eliminując swoich wrogów - mimo iż ustępowali wielu gangom pod względem sił i środków. Gdy w końcu udało im się zorganizować zamach na Masserię i Maranzano, znaleźli się na szczycie amerykańskiej piramidy przestępczej. Nawet Al Capone wiedział, że są od niego potężniejsi. Luciano rzekomo stwierdził pewnego razu: "Od dawna wiedziałem, że Meyer Lansky rozumie umysł Włocha tak dobrze, jak ja sam. (...) Mówiłem Lansky'emu, że jego matka była co prawda Żydówką, ale na pewno miał sycylijską niańkę". Według Luciano Lansky "zawsze wiedział, co czeka za rogiem", potrafił przewidywać konsekwencje przestępczych intryg i rozumiał, że "lufa spluwy jest krzywa" - tzn. potrafił schodzić z linii ognia. Taki właśnie był Lansky - przez całe swoje życie.
Lansky nigdy nie wypominał Luciano oficjalnego przywództwa nad Mafią; wiedział bowiem, że tytuł ten niesie ze sobą oczywiste zagrożenia i - niezależnie od wypłacanych łapówek - grozi represjami ze strony wymiaru sprawiedliwości.
Uczynienie z Luciano głównego bossa Mafii miało jeszcze jedną zaletę: ułatwiało pozyskanie zaufania ze strony włoskich mafiosów. Lansky nie miał problemów z zarażeniem swoją wizją gangsterów żydowskich, takich jak Zwillman czy Moe Dalitz (a nawet nieprzewidywalny Dutch Schultz): wszyscy oni doskonale rozumieli korzyści płynące z syndykalizacji. Włoska Mafia była jednak inna, a wielu jej członków czuło się zagubionych po latach wyniszczającej wojny. Lansky powiedział Luciano: "tym ludziom potrzeba czegoś, w co mogliby uwierzyć" i radził, by Luciano utrzymał w mocy mafijne obrzędy i reguły, którym hołdowali dawni bossowie. Luciano osobiście nie dbał o bezsensowne rytuały, przysięgi krwi itp., ale pod presją Lansky'ego zezwolił na ich dalsze praktykowanie. Jednym z najinteligentniejszych posunięć Luciano było formalne zniesienie stanowiska "bossa nad bossami", dzięki czemu - zgodnie z przewidywaniami Lansky'ego - natychmiast awansował na de facto najwyższego bossa. Za radą Lansky'ego wspólna organizacja przyjęła nazwę Unione Siciliano (przywodzącą na myśl dawne sycylijskie stowarzyszenie samopomocy), jednak po pewnym czasie utarło się określanie syndykatu mianem "kombinacji". Luciano powtarzał swoim ludziom, że tradycja nie ma większego znaczenia i że liczą się przede wszystkim pieniądze. (Jednak z biegiem lat nawet Luciano docenił rolę tradycyjnej struktury włoskiego ramienia syndykatu: to dzięki niej był w stanie utrzymać i ugruntować swoją władzę, w czym nie przeszkodziła mu nawet dziesięcioletnia odsiadka.)
Jeszcze w 1951 r., gdy nazwisko Lansky'ego wypłynęło przy okazji śledztwa w sprawie króla bukmacherów Franka Ericksona, komentatorzy z "New York Timesa" (dysponującego jednym z najlepszych archiwów wycinków prasowych na całym świecie) nie wiedzieli, kim właściwie był Lansky. Gazeta posłużyła się określeniem "Meyer (Socks) Lansky", w oczywisty sposób myląc go z Josephem "Socks" Lanzą, gangsterem prowadzącym interesy w dzielnicach portowych Nowego Jorku. Komisja Kefauvera badająca amerykańską przestępczość zorganizowaną w latach 1950-1951 uznała Lansky'ego za osobę tak nieistotną, że nie wezwała go nawet do złożenia zeznań. Jego nazwisko w ogóle nie pojawiło się w dwóch pierwszych raportach wstępnych opublikowanych przez Komisję. Dopiero ostateczny raport wspominał: "Odkryto ślady działalności Costello, Adonisa i Lansky'ego w Nowym Jorku, Saratodze, hrabstwie Bergen, N.J., Nowym Orleanie, Miami, Las Vegas, na Zachodnim Wybrzeżu i w Hawanie na Kubie".
Lansky wkrótce został obwołany "mózgiem kombinacji" i zyskał sławę jako człowiek, który sprawował władzę nad imperium przestępczym Luciano, gdy ten ostatni trafił do więzienia. Lansky bez przeszkód obracał milionami dolarów należącymi do syndykatu - i dopilnował, by Luciano otrzymywał należny mu procent od zysków, nawet po jego deportacji do Włoch. To właśnie Lansky stworzył coś, co przez pewien czas uznawano za największe źródło dochodów kombinacji: kubańskie imperium hazardu. Na drodze bezpośrednich negocjacji z dyktatorem Fulgencio Batistą zapewnił sobie całkowitą swobodę działania na Kubie. Podobno osobiście wpłacił na szwajcarskie konta Batisty kwotę 3 milionów dolarów oraz zawarł z dyktatorem porozumienie, na mocy którego hawańskiej juncie przysługiwał pięćdziesięcioprocentowy udział w zyskach mafijnych kasyn. Lansky cieszył się reputacją człowieka niezastąpionego i prowadził swoje interesy bez jakichkolwiek obaw o własne bezpieczeństwo. Mógł - przykładowo - zawrzeć porozumienie z Vito Genovese w kwestii zamachu na Anastasię, a jakiś czas później zorganizować spisek, który poskutkował aresztowaniem i skazaniem Genovese za handel narkotykami. Pomimo oczywistej dwulicowości pozostawał całkowicie bezkarny. Kartoteka kryminalna Lansky'ego nie zawierała żadnych istotnych zarzutów aż do 1970 r., kiedy rząd federalny po raz pierwszy podjął poważną próbę dobrania mu się do skóry i oskarżył go o przestępstwa podatkowe (Lansky istotnie zarobił miliony dzięki skimmingowi w kasynach w Las Vegas, znajdujących się pod niejawną kontrolą syndykatu). Władze USA postanowiły ubiegać się o przyznanie mu statusu persona non grata i deportację. W 1970 r. Lansky zbiegł do Izraela (kraju, w którym wielu jego żydowskich wspólników wiodło spokojny żywot emerytów), po czym wystąpił o przyznanie mu izraelskiego obywatelstwa na mocy tzw. Prawa Powrotu (umożliwiającego automatyczną naturalizację każdego, kto mógł udowodnić, że miał żydowską matkę). Lansky zainwestował w Izraelu miliony dolarów, by zdobyć poparcie społeczne, lecz z punktu widzenia rządu izraelskiego jego obecność była nader kłopotliwa. Przedstawiciele organów ścigania donosili, że nie zamierza wcale porzucić kariery przestępczej i że planuje wykorzystanie Izraela jako swojej nowej bazy. Po długiej batalii sądowej i burzliwej debacie publicznej Lansky został zmuszony do opuszczenia Izraela w 1972 r.
W 1973 r., po przejściu operacji serca, Lansky został postawiony przed sądem w Miami. Oskarżano go o oszustwa podatkowe (tradycyjny zarzut stawiany bossom mafijnym od czasów Ala Capone). Proces zakończył się katastrofą dla rządu: sąd uniewinnił Lansky'ego. W grudniu 1974 r. rząd federalny dał za wygraną i zaniechał dalszej kampanii przeciwko liczącemu 72 lata gangsterowi. Lansky zachował swoje stanowisko w syndykacie aż do samej śmierci. Na początku lat siedemdziesiątych jego osobisty majątek szacowano na około 300 milionów dolarów; w roku 1980 musiał on urosnąć przynajmniej do 400 milionów. Niektórzy biografowie tłumaczą niepohamowany pęd Lansky'ego do zarabiania pieniędzy jako oznakę wewnętrznej żądzy władzy i zdolności jej sprawowania; można też jednak pokusić się o prostsze wyjaśnienie: dla Lansky'ego nie istniało pojęcie "wystarczająco bogaty". W 1991 r. brytyjski autor Robert Lacey opublikował książkę pt. Little Man, w której utrzymywał, że Lansky umarł bez grosza przy duszy. Jego teoria nie zdobyła jednak wielu zwolenników. Recenzent z "New York Timesa" określił książkę mianem "banalnej" i odrzucił tezę Laceya, głoszącą, że pracownicy śledczy nigdy nie odnaleźli dowodów łączących Lansky'ego z jakąkolwiek poważną działalnością przestępczą. "Argumenty te dowodzą jednak czegoś dokładnie przeciwnego - a w każdym razie tak twierdzą ci, według których Meyer Lansky był geniuszem zbrodni, który pozostawił po sobie olbrzymią, ukrytą fortunę. Lansky'ego nigdy nie udało się na niczym przyłapać, bo nigdzie nie zostawiał swoich odcisków palców. Im bardziej argumentujemy, że nie było żadnej fortuny, rym bardziej dowodzimy, że jednak musiała ona istnieć" - czytamy w artykule. Jeśli wierzyć Laceyowi, Lansky - człowiek, który osobiście wytłumaczył Huey Longowi i Fulgencio Batiście korzyści płynące z posiadania tajnych kont w Szwajcarii - nigdy nic dla siebie nie odłożył, mimo że przez jego ręce przechodziły wielomilionowe kwoty.
Lansky stworzył amerykańską przestępczość zorganizowaną w jej współczesnej postaci, lecz nie interesowało go budowanie prywatnej dynastii. Jego żona i dzieci były przezeń trzymane z dala od jakichkolwiek brudnych interesów; nie wyznaczył też żadnego następcy. Pod tym względem postać Lansky'ego można uznać za kwintesencję żydowskiego gangstera: ludzie jego pokroju umierali nie pozostawiwszy spadkobierców lub też pozbywali się udziałów w działalności przestępczej i spokojnie przechodzili na emeryturę. Meyer Lansky przeżył Lucky'ego Luciano o 20 lat, lecz, paradoksalnie, dzieło Luciano - współczesna Mafia amerykańska - okazało się trwalsze od spuścizny Lansky'ego: organizacja, którą założył Luciano, była bowiem samonaprawiającym się mechanizmem, zdolnym funkcjonować tak długo, jak długo trwał dopływ gotówki. A jednak pomimo wkładu Luciano, to właśnie Lansky pozostaje prawdziwym założycielem i ojcem chrzestnym amerykańskiej Mafii.
Carl Sifiakis "Mafia amerykańska"
widzę chłipie, że wiesz tyle co ktoś ci naopowiadał, byłem w Anglii i prawda polaków nie lubią ale nie ze względu na to jacy jesteśmy ale oni praktycznie nikogo nie lubią uważają siebie za najlepszy naród, że oni wygrali wojnę itp. Polacy za granicą się nie umieją zachować, w Polsce są to inni ludzie, mamy kilka złych cech jak każdy kraj na świecie, ale na pewno nie jesteśmy gorsi od jakiś jankesów czy "akryjczyków" z Anglii i Francuzów zadumanych w sobie. Jedyny kraj który podziwiam to Niemcy, bardzo zorganizowany kraj, u nich się nie da oszukiwać bo na drugi dzień jesteś pozamiatany, nie lubią lenistwa, ale i taki ich nie nienawidzę za przelaną krew podczas II wś ale jeszcze bardziej nienawidzę hołoty z Rosji i te wschodnie państwa
Właśnie sobie obejrzałem drugą serię i wznowię ten wątek - kolego, skoro ten Hollywood taki żydowski - to się ładnie błotem obrzucili, pokazując tego Manny'ego. Przy nim, owi Polacy to co najwyżej drobni spryciarze i biznesmeni "na lewo" - a to akurat niewiele mija się z prawdą...
Nie oszukujmy się... wiele razy sobie na to zasługujemy ! Taka prawda. Potrzeba więcej rezerwy do samych siebie.
No pewnie,przeciez opinie o nas nie biora się z niczego.No i oczywiście nie wszyscy Polacy to łajzy,które tylko czekają by wbić rodakowi nóż w plecki,to tylko znaczna większość .;---]
Jeden z nielicznych powodów do dumy bycia Polakiem to ten,że urodził się tu Karol Wojtyła i Piłsudski .
Ale wracając do serialu,zauważyliście,że na końcu prawie każdego odcinka drugiej serii ktoś zdycha w agonii ?;]] heh
No obejrzałem 12 odcinek właśnie i wreszcie dostałem to czego chciałem---SPOILER-ów wiele będzię!!!
Nareszcie ta pipa James dostał to na co zasłużył,wkurzał mnie,bo ,albo idziesz na całość albo nie,a temu zabrakło jaj ,żeby stawić czoła zadaniu.Elias jedynie jemu sie upiekło,powinien oberwać po kolanach za tę zdradę,ale cóż ;p
Fajnie też skończył swoją przygodę z życiem Komandor ;]]
No i Nucky pokazał prawdziwe oblicze,oł je heheh.
Genialny sezon jak dla mnie.No i jeszcze została matka Jamesa,niezła franca swoją drogą ;>
Fajny jest również wątek Ala Capone .Wszystko się ze sobą ładnie łączy,jak miło i sielsko heh
;P,wiadomo że miło,a nie interesuję was przyszły los agenta Van Holdena?,mnie bardzo
A swoją drogą(wiem ,że pewnie się narażę),ale wg. mnie ten serial jest lepszy od "Rodziny soprano",jest bardziej interesująco i trup się ściele gęsto heh
To jeszcze dodam,że Buscemiego zawsze ubóstwiałem,a jedna z najlepszych ról ten bardzo niedoceniany aktor miał w "Locie Skazańców",niezłego tam czuba zagrał;)
A do obsady "Boardwalk" powinien dołączyć jeszcze Christian Slater,pasowałby tam heh
A ja widziałbym w obsadzie Evan Rachel Wood ;) Pomimo tego, iż zagrała już w boskim serialu "Mildred Pierce" ;D