nigdy nie lubiłem tych seriali brazylijskich czy tam meksykańskich, ale pewnego dnia latając po programach z nudów (za oknem ulewa) trafiłem na Mariana De La Noche i myśle sobie: Zostawić czy przełączyć? A co mi tam? obejrze! I tak ta telenowela stała się moją ulubioną