Do ostatniego odcinka było prawie wszystko: pomysł na fabułę, zdjęcia, scenografia, muzyka, trzymało mnie to wszystko w jako takim napięciu (no dobra, dialogi od początku trochę drewniane typu każdy pyta każdego o to samo, a szczególnie Sergieja o papierosy), ale był pomysł, nawet dobrze to wszystko grało aż do zakończenia. Czy tylko ja mam wrażenie że w pewnym momencie scenarzysta wybrał najbardziej oczywistą postać na głównego "złego" i próbował nam wciskać kit w ostatnich odcinkach, że to jednak jakaś większa intryga? Za dużo bezsensownych niedokończonych wątków jako zapchajdziury, już szczególnie leży pokazywanie życia prywatnego całej trójki a nawet czwórki bo i Ota dostał nikogo nie interesujące kilka minut prywaty. Niestety, moim zdaniem najbardziej przyciągające uwagę postaci które polubiłem, czyli drogi Bogdan i kolega gej, a nawet postaci Baki i Gonery mogły dostać parę minut więcej dla siebie, a tak to wyszło na to, że dostajemy ckliwe nierozwinięte nawet klisze (no szczególnie historia Buczkowskej to już szczyty bezsensu). Miało być pięknie a wyszło jak zawsze. Nawet Michał Lorenc się zapomniał na chwilę, o co bym go nigdy w życiu nie podejrzewał (serio na trzeźwo dał do tego w scenie z Grabowską muzykę z Ojca Mateusza???). Jednak za ten klimat i warstwę wizualną do której nie mogę się przyczepić wychodzi mi 6/10 a szkoda, wielka szkoda
Ja też jestem zawiedziona. Może dlatego, że w kryminałach lubię rozwiązywać zagadkę. Myślę, że każdy siedząc przed tv, czy czytając książkę próbuje ustalić kto zabił i dlaczego. Tymczasem tutaj przez 8,5 odcinka akcja toczy się obok. W połowie dziewiątego odcinka Sergej dostaje od ojca list, którego treść właściwie poznajemy dopiero w 10 odcinku i: tadam.... mamy mordercę. Niektórzy się domyślili, że mordercą jest fotograf, ale myślę, że to raczej poszło intuicyjnie niż z fabuły. Rozczarowanie takim przebiegiem akcji byli zawiedzeni sami bohaterowie filmu, którzy usprawiedliwili się "cóż, szliśmy po śladach".
Dodatkowo zawiodłam się aktorstwem. Niektóre sceny były dla mnie wręcz bolesne. I kiedy tak wielu aktorów wypada źle w swoich rolach, a niektórzy z nich to całkiem dobrzy aktorzy, zrzucam odpowiedzialność na reżysera.
Fotografa wytypowałem już po wyjeździe Marii z Pragi. Faktycznie serial mógł się rozciągnąć na 12-14 odcinków z lepszym zakończeniem jeśli chodzi o proces odkrywczy sprawcy. Generalnie najmocniej wyglądały wątki czeskie, później ukraińskie, najsłabiej niestety i pod względem autentyzmu i gry aktorskiej i generalnie klimatu wyglądał wątek polski. Buczkowskiej w ogóle nie kupiłem i aktorsko i pod względem roli jaką dostała. Przerysowana, sztuczna...dla odmiany Karl Roden absolutnie rewelacja. Z naszego podwórka trochę ratował to Baka jeszcze. Przemilczę, że kolejny serial kryminalny ma tak tragiczną konsultację, że słabo się robi... To co plotą bohaterowie policjanci i jak wygląda prowadzone przez nich postępowanie ociera się o "Prawo Agaty".
Tak wygląda jakby pomysł był, ambicje na duży rozmach były, tylko grosza brakło ;)
Nie tylko Ty. Mam te same odczucia. Strasznie się zawiodłam na ostatnim odcinku. Za bardzo pokazali wątek fotografa na początku. Myślę, że sporo osób podobnie jak ja podświadomie widziała w nim mordercę. Miałam nadzieję, że to tylko taki zabieg, typowa zmyłka. A tu się jednak na koniec okazuje, że zakończenie jest banalne i znane od prawie początku. Szkoda
Lorenc w ogóle tym razem wypada (jak na niego) bardzo średnio. Żadnego motywu, który wpada w ucho już po pierwszym-drugim odsłuchaniu, ścieżka dźwiękowa nie daje takiego klimatu i nie podkręca napięcia, jak np. w "Glinie".
Niestety, sama historia aż się prosi o serial-perełkę, tymczasem po dobrym otwarciu wszystko się zbyt rozłazi (opowiadanie historii w trzech miejscach naraz to jednak spore wyzwanie), by nagle zakończyć się w stylu: rach-ciach - jakby scenarzyście się znudziło, albo śpieszyło się do innej roboty.