Jestem ciekawa co innych w nim urzekło. Bo jeśli przeczyta się streszczenie fabuły, to widać jedno....że na pierwszy rzut oka ten serial to kolejny "odgrzewany kotlet" o biednej sierotce, która później okazuje się dzieckiem bogacza. Serial jakich było wiele wcześniej i później. A jednak miał w sobie coś czego dziś moim zdaniem nie mają w sobie współczesne telenowele a w każdym razie ich większość. I co jak magnez przyciągnęło widzów. Co waszym zdaniem odróżniało tę telę od pozostałych, tak bardzo, że was wciągnęła?
Po prostu ma coś w sobie,oglądałam go jak byłam dziewczynką miałam z 10 lat...Kiedy z dwa lata temu postanowiłam sobie ściągnąć i obejrzeć na nowo byłam ciekawa czy nadal będę też nim tak zachwycona czy to były może jedynie marzenia małej dziewczynki o spotkaniu bogatego męża jak Mili ale filmem byłam i jestem jeszcze nadal zachwycona i to jeszcze bardziej...Może charakteryzacja bohaterów,może zarazem bawiące jak i wzruszające momenty i teksty...Ten cały temperament bohaterów,czuć że aktorzy wczuli się w swoje role,zagrali je tak jakby byli tacy na co dzień...Rzeczywiście jeden standard a siada przed nim i szaleje za nim miliony widzów...Jestem mężatką a nadal mnie wzrusza i rozśmiesza do łez...
Świetna gra głównych aktorów, między Ivo a Milagros była ogromna chemia!
Wątki komediowe, humor. Świetna historia Morgana i Wiki.
To nie jest jedna z wielu telenowel, ta ma w sobie to coś.
Po kilkunastu latach nadal mogę ją oglądać, odkrywać w niej coś na nowo i przeżywać wszystko jeszcze raz.
mi też się podoba ta telenowela jest zajebista. A Morgan i Ramon i Pani Anchelica to najbarwniejsze postacie
Zaczęłam to oglądać przez mamę. Pamiętam, że strasznie lubiłam postać Milagros. Strasznie później męczyłam mamę, żeby mi kupiła płytę N. Oreiro. Poza tym była to jedyna telenowela, którą kiedykolwiek obejrzałam :)
Teraz ponowie zaczęłam to oglądać i ponownie mnie to wciągnęło. Może i banalna fabuła, ale ma w sobie to "coś" co nie potrafię nazwać.
Fajne kreacje bohaterów, duża dawka humoru (dawno się tyle nie śmiałam na jakimkolwiek filmie :)), a ta chemia pomiędzy Mili i Ivo :D, pani Anchelica - strasznie mi przypomina moją własną babcię, duet Rocky & Ramon, parszywiec Damian... Wiele da się wymienić. Wydaje mi się, że tutaj fajna jest ta prostota.
Mnie podoba się chemia między Milagros a Ivo. Jak się ze sobą droczą, to aż iskry lecą ;D Ogólnie obsada jest świetna, na czele z Natalią Oreiro, która dzięki serialowi mogła zagrać rolę życia. Jakby tego było mało, nagrała płytę, a serial nieźle rozreklamował jej piosenki (sama dałam się wciągnąć i kupiłam jej płytę, a nawet 2 :D). Dodatkowo, ta telenowela jest naprawdę śmieszna. Teksty są bardzo zabawne, szczególnie w oryginale. Jak byłam młodsza oglądałam dużo telenowel i nie przypominam sobie, aby któraś z nich miała tak dobrze rozbudowane wątki humorystyczne. Rozpisałam się, bo Zbuntowany Anioł ma naprawdę wiele plusów, ale jakbym miała wybrać tylko jeden największy, to zdecydowanie byłaby to relacja Milagros i Iva ;) Owszem, czasem oboje zachowują się bardzo naiwnie, ale chemii między nimi nikt im nie może odmówić!
No teraz zobacz jak ja się rozpiszę :)
Jako mała dziewczynka uwielbiałam ten serial. Gdy podrosłam i obejrzałam ten serial ponownie, zrozumiała co w końcówce lat 90-tych urzekło starszą widownię. W wieku 16+. Mnie podobało się w ZA to, że niby to była telenowela taka jakich wiele wcześniej....sama wiesz...biedna sierotka, zostaje pokojówką w domu bogacza i później okazuje się, że jest jego córką. Ale jednak jest inna. I w tym miejscu musiała bym ją porównać z innymi telenowelami z "sierotkowego targetu". A najświeższa to "Nie igraj z aniołem". Różnice są wielkie:
1. INNA GŁÓWNA BOHATERKA: W telenowelach o sierotkach z ulicy, główna bohaterka była milutka, delikatna, wrażliwa.....chwilami wręcz aż nadwrażliwa. Mówiąc wprost była płaczką z wiecznie zaszklonymi oczkami. Wystarczyło powiedzieć jej coś niemiłego, trochę podnieść głos a ona zaczynała szlochać i zalewać się łzami. W ZA było inaczej. Milagros miała zupełnie inne usposobienie. Była zadziorna, twarda, łaziła po drzewach, biła się. Zamiast bawić się lalkami i malować grała w piłkę z chłopakami. A poza Glorią, nie miała żadnych koleżanek. A aby się rozpłakała musiało się stać coś dla niej naprawdę przykrego. Pamiętam, że raz rozpłakała się kiedy zapytała swojego ojca Federica dla czego ją porzucił, czy zapytała czy znów się jej wyprze? (sorki nie pamiętam dokładnie). I płakała chyba też, jak umierała siostra przełożona. No to na serio poważne sprawy.
2. WYGLĄD GŁÓWNEJ BOHATERKI: Zwłaszcza kiedy ubierała się po swojemu, tak jak w sierocińcu. Pamiętam dokładnie :) Ten pasiasty podkoszulek, trampki, dżinsy, bluzka zawiązana wokół bioder i czapka z daszkiem do tyłu. To między innymi z tego powodu przezywano ją "Carlitos". To bardzo odbiegało od wyglądu zawsze kobieco ubranych bohaterek.
3. DOBÓR AKTORA GRAJĄCEGO UKOCHANEGO GŁÓWNEJ BOHATERKI: Wszystkie osoby zakochane w tym serialu to wiedzą. Gdyby to od nich zależało....i ode mnie też, to Iva zagrał by Segundo Cernadas, czyli aktor grający Pabla. Był przystojniejszy od Facunda Arany. A Arana wtedy nie za fajnie wyglądał, zwłaszcza z tymi długimi włosami. To różniło go od tych wszystkich przystojniaków, wyglądających niemal jak greccy bogowie. Może się mi to nie podobało za bardzo, ale jednak na plus. Główny bohater wyglądał jak większość mężczyzn. Nie mają wyglądu super modeli a mimo to są kobiety, które się w nich zakochują i wychodzą za nich za mąż.
4. WYGLĄD FACUNDA ARANAY + TO JAKI BYŁ IVO: Aparycja Facunda Arany i to jakim usposobieniem obdarzyli jego postać scenarzyści, sprawiło że został stworzony jakby nowy rodzaj telenowelowego amanta. Ivo nie był ani nadzwyczajnie przystojny, ani też specjalnie szlachetny....zwłaszcza na początku serialu. To różniło i różni go od jednowymiarowych, krystalicznie dobrych amantów, którym dzięki wyglądowi Adonisa żeńska część widowni puszcza w niepamięć każdą głupotę.
5. WYGLĄD REZYDENCJI DI CARLO: To mi się bardzo podobało. Rodzina Di Carlo była bogata i miała bogaty dom. Z tego co pamiętam to całkiem ładnie tam było. Mieli taki prawie śnieżno biały salon itd. Było bogato, ale ludziom od scenografii udało się uniknąć przesady w luksusie, jaki widać chodź by w telkach z Meksyku. Tam przepych kłuje w oczy i jest momentami wręcz kiczowato.
6. UMIEJĘTNE WPLECENIE WĄTKU RELIGIJNEGO: Pojawia się tam wątek księdza, zakonnic, medaliku i Matki Boskiej Samotnych. Ładnie poprowadzono ten wątek. Inaczej niż w telenowelach meksykańskich Tak nie nachalnie. Ksiądz i zakonnice to przyjaciele głównej bohaterki, ludzie którzy udzielają życzliwych rad, dodają otuchy. A nie, nie wiadomo jakie figury przed którymi każdy trzęsie dupą, żeby broń Boże nie urazić osoby duchownej "bo za to do piekła pójdę". Uniknięto także, tego co jest w telach meksykańskich nadgorliwego pokazywania wiary. A co za tym idzie widoku dewotek ściskających różaniec w ręce i biadolących "Ajjj dios mios Santa Madonna Guadalupe". I fajnie pokazywano modlitwy Milagros, jak rozmawiała z Bogiem....to było zaj***iste i na serio zabawne.
7. WĄTEK MIŁOŚCI IVA I MILAGROS: Jeśli dobrze pamiętam,.....a wydaje mi się, że pamiętam dobrze. To nie wyglądało beznadziejnie. Ivo i Mili nie pokochali się od razu. W owym czasie większość telenowel pokazywała pary zakochane w sobie od pierwszego wejrzenia. Kobieta i mężczyzna wpadali na siebie, gdzieś przypadkiem. Popatrzyli się na siebie przez parę sekund i nie mogli już o sobie zapomnieć. A tutaj tego nie było, Milagros pociągała Iva bo mu się opierała, nie leciała za nim gdy pstryknął palcem. Później to się zmieniło. Również Milagros zaczęła coś czuć do Iva. Również ich pierwszy wspólny seks był w porządku. To nie wyglądało tak jak w "Triumfie miłości", gdzie główna bohaterka już po 20 czy 30 odcinkach wskoczyła swojemu ukochanemu do łóżka. Z tego co pamiętam to chyba musiała minąć chyba połowa serialu czyli więcej niż 135 odcinków by Mili i Ivo się ze sobą przespali.
8. DOBROĆ GŁÓWNEJ BOHATERKI: Jak każda bohaterka tego typu opowieści Milagros miała dobre serce i niemal każdemu pomagała. Oczywiście nie raz się na tym przejechała. Jednak ja zapamiętałam to pozytywnie. Tzn. Milagros nie była bezmyślnie dobra. Nie było tak że ktoś ją niewiarygodnie skrzywdził a potem sypała żałosnymi jałowymi tekstami typu "Skrzywdziłeś mnie, zraniłeś, cierpiałam, miałam przez ciebie tyle problemów, ale ja ci wybaczam wszystko natychmiast. O wszystkim zapominam bądźmy przyjaciółmi." Pamiętam też, że Milagros chyba przygarnęła jakiegoś chłopczyka, którego ojciec pił. Chyba nawet jakiś czas ukrywała go razem z Glorią i Liną w pokoju pokojówek.......Nie pamiętam dokładnie, więc przepraszam, jeśli teraz źle napiszę. Ale Milagros chyba nawet udało się z pomocą przyjaciół pomóc ojcu tego chłopca wyjść z nałogu i sprawić by znów byli razem. Np. w Triumfie miłości główna bohaterka rezygnuje z bycia z ukochanym by być z zakochanym w nim Alonsie, który był śmiertelnie chory. A w tych przypadkach widać różnicę. Milagros był prawdziwa, naturalna. Było widać, że zależało jej na dobru i szczęściu chłopca. A w Triumfie miłości? Poświęcenie Marii Desamparady było takie patetyczne, sztuczne i na pokaz. Jak by robienie z siebie romantycznej męczennicy sprawiało jej przyjemność.
9. MILAGROS BUNTOWNICZKA: Wiele osób porównuje Milagros do Roberty z "Rebelde". Ale jest różnica. Milagros była naprawdę zbuntowana. Świadczy o tym już jej sposób bycia i ubierania się. Ale była szczera, zadziorna. Pyskowała nawet Federicowi. Po prostu taka była. Stanęła w obronie żony Pabla, gdy ten ją bił. Ogólnie to po prostu szczera dziewczyna była. Fakt, chwilami miała niewyparzony język. Ale mówiła to co myśli. Natomiast Roberta? To była zwykła rozwydrzona gówniara, która myślała, że wszystko jej wolno bo ma sławną mamę. I osoby piszące, że Milagros i Roberta to takie same zbuntowane dziewczyny są.....yyyyyy GŁUPIE!
10. WĄTKI KOMEDIOWE: To było coś niesamowitego. W większości telenowel, wszyscy przeżywają rozterki sercowe, dramaty. I jedyne z czego można się pośmiać to fabularne absurdy. A tutaj wszystko było świetnie pokazane. Zwłaszcza Milagros była zabawna. Miała świetne akcje:
* To jak sprzedawała jakieś niesmaczne ciastka czy coś tam i jak je reklamowała.....odwróciła głowę do kamery i ze sfatygowaną miną mruczała "cziczarron, cziczarrron", czy jakoś tak.
* Jakąś zakonnicę, przezwała Siostra pulchna.
* To jak w jednym odcinku wbiła Ivowi widelec w tyłek.
* Albo jak się modliła. A raczej jak rozmawiała z Bogiem. Jak by rozmawiała z kolegą z podwórka.
* Albo kiedy wpadała na pomysł....stanęła pod lampą i jak już miała pomysł, to w tej samej chwili zapaliła się żarówka. I ta jej cudowna mina mówiąca "Ku*wa co się dzieje!?"
Zabawne było także to jak Milagros zabierała ze sobą na dyskoteki panią Angelikę. Już sam fakt, że kobieta w tak podeszłym wieku....ile ona miała 70 lat?......poszła na imprezę gdzie bawią się młodzi i świetnie się tam czuła było zabawne.
Trochę mnie chyba poniosło. Mam jednak nadzieję, że nie przesadziłam w opisach?
Wow, rzeczywiście się rozpisałaś - mój poprzedni komentarz w porównaniu do twojego to nic ;)
Przeczytałam wszystko. Generalnie zgadzam się z tym co napisałaś, ZA ma o wiele więcej plusów niż wspomniałam ja. Także podoba mi się rezydencja rodziny Di Carlo. Te kręcone schody, salon, gabinet, pokoje poszczególnych osób, kuchnia - to wszystko jest takie charakterystyczne. Podoba mi się także, że salon jest miejscem wielu spotkań członków rodziny i ciekawych, często bardzo zabawnych rozmów i sytuacji. No i sama Milagros, która z chłopczycy potrafi przemienić się w niezwykle seksowną kobietę. Tutaj ciężko mi sobie wyobrazić jakąkolwiek inną aktorkę, bo moim zdaniem Natalia Oreiro to jedna z najatrakcyjniejszych latynoskich aktorek. Niezwykle naturalna, naprawdę wyróżnia się na tle tego całego latynoskiego plastiku :D:D:D
Z czym się nie zgadzam to to, że Iva powinien grać aktor grający Pabla. Jak napisałam w poście wyżej, chemia między głównymi bohaterami jest niezaprzeczalna. To jest coś, dzięki czemu ten serial tak lubię. Nie wiem jak w roli Iva sprawdziłby się aktor grający Pabla, ale Ivowi niczego nie mogę zarzucić. Ivo może modelem nie jest, ale też ma to coś w sobie. Moim zdaniem nie trzeba mieć super ładnej buzi, by być atrakcyjnym, by przyciągać do siebie drugą stronę. I to coś moim zdaniem ma Ivo. A że aktor grający Pabla przystojniejszy? Może i tak, ale jak słusznie sama zauważyłaś - ZA przełamał pewien stereotyp bardzo przystojnego głównego bohatera. I bardzo dobrze, kolejny aspekt dzięki któremu serial się wyróżnia ;)
Myślę, że należy dorzucić tu nawiązania do innych produktów pop-kutry... Tak, teraz wiem, że to też urzekło mnie w tym serialu:
+W jednym odcinku Luiza ogląda Simsonów.
+W innym Milagros przebiera się za Wonder Woman.
+W odcinku, w którym prawie dochodzi do pojedynku na szpady między Rockim a Bobim przez chwilę leci czołówka serialu Znak Zorro.
+Oczywiście są też nawiązania do serii o Rockim Balboa (piosenka)
+W ostatnio emitowanych odcinkach słychać było w tle motyw muzyczny "Z archiwum X"
+ Victoria nazywa Rockiego Morganem, bo lubi film "Wożąc panią Daisy"
+ Kiedy Paplo namawiał Mili, aby mu pozowała, wspominał, że chce ją namalować, tak jak w "Titanicu"
Jak na radzie tyle wyłapałam. Lubię takie rzeczy.
A jeszcze w jednym odcinku Lina kupiła sobie cekinową kieckę, Mili stwierdziła, że wygląda w niej jak dziewczyna królika Rogera. (czy coś takiego)
Przede wszystkim wątki komediowe. Naprawdę nigdy nie lubiłem telenowel (i nie lubię, i nie polubię), właśnie przez tą całą mydlana otoczkę. W kółko płacze, rozterki, zdrady... i na tym koniec. A w ZA oprócz tego mamy sporo fajnych akcji, naprawdę można się nieźle uśmiechnąć. Naprawdę nie przypominam sobie innej telenoweli, gdzie choćby w małym procencie było tak dużo zabawnych scen.
Fajne też są nagłe zwroty akcji. Nieraz myślę k****, co ten scenarzysta palił, że wpadł na takie rozwiązanie :) Do tego bardzo dobra oprawa muzyczna. Zauważyliście jak wiele znanych hitów przewinęło się jako podkład muzyczny w tym serialu? Fajna sprawa.
Mnie urzekło/urzekli:
+ Segundo, Segundo, Segundo (szkoda, że to nie on zagrał Iva, bo jest o wiele bardziej przystojny i pociągający niż Facu)
+ pani starsza Angelica
+ relacja babcia - wnuczka (Angelica - Mili)
+ duet Ramon&Morgan
+ stosunek Milagros do Boga - przyjaciela
+ muzyka z dyskoteki ;)
+ naturalność głównej bohaterki
+ "romans" Victorii i Morgana
+ tło muzyczne
+ wątki komediowe lepsze niż w niejednej hollywoodzkiej produkcji
Mogłabym wymienić jeszcze kilka, ale to chyba te najważniejsze magnes, które przyciągnęły mnie do oglądania MB :)
Mnie urzekł ten długowłosy tancerz z dyskoteki, zawsze w mega obcisłych gatkach hehe :D skąd oni go wzięli.. :D masakra i dlaczego on się tak "błyszczał" :D
Oglądałem ten serial jak byłem w 5 klasie podstawowej ,ale jeszcze wtedy guzik z niego rozumiałem. Za to teraz oglądam go ponownie i mogę śmiało powiedzieć [ mimo iże jestem 22 letnim facetem ] że ten serial mnie pochłonął .
Co urzeka mnie w tym filmie :
1. Miłość Rock'ego do Vicky [ Przerabiałem to co on z tym , że mnie się to nie udało ]
2. Zaloty Ramona do Socorro [ Podryw z przynoszeniem Marchewki z Ogrodu ]
3. Głupota Chamuco [ jego kawały z których nikt się nie śmiał ]
4. Numery jakie Odstawiała Milagros [ zawsze wychodziła prawie cało z kłopotów , normalnie to by wyleciała z pracy z hukiem ]
5. Damian i jego przekręty [ chociażby udawanie ciężkiej choroby czy budowa Tajnego Kasyna ]
6. Bernardo , który w połowie serialu nie dawał sobie jeździć po głowie.
Pewnie znalazł bym tego więcej ,ale cóż . Zawsze Marzyłem ,że poznam jakaś dziewczynę podobnie jak w tym serialu . :)
Ale takie rzeczy w życiu realnym się nie zdarzają / Pozdrawiam wszystkich