Siedzieliśmy w niedzielę tak, akurat goście byli co ich kupę lat nie było i dowiedzieliśmy się o śmierci dobrego sąsiada przez telefon, w pewnym momencie były trzy puknięcia do drzwi, szybko podbiegliśmy a tam nikogo nie ma. W pięć osób siedzieliśmy, czterech z nas słyszało, tata akurat kaszlał i nie słyszał. Mama od razu pomyślała o sąsiedzie lub sąsiadce. Ale nikogo nie było i żart na pewno nie bo znamy się dobrze więc, poza tym nikt nie wejdzie bez kodu a była cisza jak makiem zasiał, a wcześniej mama słyszała jakby szklanka się zbiła w mieszkaniu ale nic nie było widać. To mogło być w godzinie jego śmierci, wcześniej karetka podjechała, a my z tatą akurat byliśmy zawieść chorą ciotkę do domu, mama była w domu i kuchni. Bardzo się lubiliśmy z tym sąsiadem.
Pełno takich sytuacji. Moja znajoma, mój znajomy, moja mama kroki zmarłego gospodarza domu. Z Sypniewa Igmanowi w latach 60 tych broń wystrzeliła, pies się zerwał i białą postać zobaczył. Stróż nocny.
A po czym poznała tego gospodarza domu po krokach ? Po twarzy czy ubraniu ? Czy głosie ?
Po ciągniętej nodze bo miał protezę jakąś drewnianą. Nieważne. Szczęśliwego Nowego Roku.